Jak powiedział Szymczyk podczas briefingu w MSWiA, podejrzany o brutalny mord w stolicy był zaskoczony zatrzymaniem. Dodał, że "trwają czynności procesowe związane z procedurą karną właściwą dla miejsca zatrzymania" i Kajetan P. pozostaje w rękach ścigania Republiki Malty. Insp. Szymczyk ujawnił, że poszukiwany mężczyzna został zatrzymany przez maltańskich funkcjonariuszy, którym asystowali funkcjonariusze z Polski w czasie, gdy P. wysiadał z autobusu. - Do zatrzymania doszło w sposób bezpieczny dla osób postronnych. Był całkowicie zaskoczony zatrzymaniem, posiadał przy sobie rzeczy osobiste, w tym nóż - dodał. Kajetan P. przebywał na Malcie od co najmniej kilku dni Według Szymczyka "doszło do wymiany informacji z urzędnikami konsulatu Tunezji, bo według posiadanych informacji Kajetan P. chciał opuścić Maltę i udać się do jednego z krajów Afryki Północnej". - Nie wiemy, czy ktoś mu pomagał w ciągu podróży przez Europę - mówił dodając, że szczegóły wyjaśni śledztwo. Powiedział, że policja prowadziła w tej sprawie szeroko zakrojoną współpracę międzynarodową. - Wykorzystywaliśmy dostępne metody operacyjne i procesowe - zapewnił, nie ujawniając szczegółów. Według nieoficjalnych informacji, Kajetan P. przebywał na Malcie od co najmniej kilku dni. Jak powiedział informator PAP, już kilka dni temu podejrzanego namierzyli na Malcie policjanci z grup pościgowych ze stołecznej i wielkopolskiej policji, a policjanci z Poznania ustalili, w którym hotelu zatrzymał się Kajetan P. Pytany o akcję policji Szymczyk podkreślił, że czynności "były prowadzone od samego początku" - od popełnienia mordu przed dwoma tygodniami. - Podjęliśmy wszelkie możliwe sposoby zatrzymania tej osoby, natomiast opuściła ona granice naszego państwa i tam dalej była prowadzona współpraca międzynarodowa - dodał. Jak mówił p.o. KGP, Kajetan P. pojechał z Polski do Niemiec pociągiem, stamtąd - nie wiadomo jeszcze jakim środkiem lokomocji - na teren Włoch i dalej do Republiki Malty, dokąd dostał się samolotem albo promem. Wcześniej głos w sprawie zatrzymania Kajetana P. zabrał rzecznik prasowy prokuratury Przemysław Nowak. - Nie znamy wszystkich okoliczności zatrzymania. Do zatrzymania doszło dzięki współpracy funkcjonariuszy z Warszawy i Poznania - powiedział. Wdrożono procedurę przekazania podejrzanego Nowak wskazał także drogę podróży Kajetana P. - Przemieszała się z Warszawy do Poznania, następnie pojechał do Niemiec, Włoch i na Maltę. W czasie podróży pozostawiał nowe ślady, które były sprawdzane przez funkcjonariuszy. W ten sposób dotarliśmy na Maltę, do jednego z hoteli - dodał. Jest wdrożona procedura przekazania podejrzanego. Jesteśmy w kontakcie z władzami na Malcie. Nie wiem, kiedy dojdzie do przekazania stronie polskiej Kajetana P. - wyjaśnił Przemysław Nowak. - Nie mam wiedzy, czy Kajetan P. był w czasie zatrzymania z kimś czy sam - dodał. - Po przekazaniu Kajetana P. stronie polskiej, prokurator ogłosi mu zarzut zabójstwa Katarzyny J.,- kontynuował Nowak. Policji sukcesu gratulował minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak. "Dziękuję za profesjonalizm, za zaangażowanie, za ofiarność, za to, że przez pół Europy tropili człowieka podejrzewanego o wstrząsającą zbrodnię. Za to, że są profesjonalni, za to, że świetnie współpracują z policją z innych państw, za to, że potrafią być skuteczni, że dbają o bezpieczeństwo polskich obywateli" - powiedział. "To jest świadectwo tego, że policja nie zajmuje się sobą, ale zajmuje się staniem na straży bezpieczeństwa obywateli naszego kraju" - dodał. Przypomnijmy, że Kajetan P. jest podejrzany o zabójstwo młodej kobiety, do którego doszło na początku lutego w Warszawie. W jednym z mieszkań na Żoliborzu wezwani do pożaru strażacy znaleźli w nadpalonym worku ciało młodej kobiety. Było okaleczone, bez głowy. Głowę odnaleziono później w plecaku, w tym samym mieszkaniu. Ofiara to 30-letnia Katarzyna J. Jej zaginięcie zgłosił 3 lutego jej współlokator. Ze wstępnych ustaleń prokuratury wynika, że kobieta została zamordowana w swoim mieszkaniu na Woli, znaleziono tam liczne ślady krwi. Stamtąd jej ciało zostało przewiezione na Żoliborz - jak podawały media: taksówką.