Kaja Godek, pytana o marsze równości, czy należy ich całkowicie zakazać, jako jeden z argumentów, że "ruch LGBT dąży do dominacji całkowitej przestrzeni politycznej, kulturalnej, do realizacji swoich postulatów i to najbardziej radykalnych", podała targi z Brukseli, "na których można sobie kupić dziecko u surogatki". Podkreślała, że to impreza skierowana do homoseksualistów. Agnieszka Gozdyra zauważyła, że jest to zgodne z belgijskim prawem, gdyż w Belgii pary jednopłciowe mogą mieć dzieci. - To jest efekt tego, co osiągnął ruch LGBT między innymi właśnie poprzez regularnie odbywające się parady równości - odparła Godek. - Każdy, kto próbuje bronić parad równości, kto próbuje bronić, żeby można było na ulicy prowadzić zgromadzenia, które dążą do obalenia porządku konstytucyjnego, przykłada rękę do tego, żeby to przyszło do Polski - mówiła Kaja Godek. "Płci są tylko dwie" Poproszona o podanie przykładu porządku konstytucyjnego, który chcą - jej zdaniem - obalić te marsze, odparła: - Art. 18 konstytucji, który mówi o ochronie rodziny, o ochronie małżeństwa, jako związku kobiety i mężczyzny, macierzyństwa i rodzicielstwa. Godek przekonywała, że na paradach równości "ten art. konstytucji obala się regularnie". - Postuluje się na zrównanie z normalnym małżeństwem innego typu różnych związków, postuluje się adopcję dzieci przez homoseksualistów, postuluje się uczenie, że jest więcej niż dwie płci. A płci są tylko dwie - wyjaśniała. Na pytanie, jak jej małżeństwo jest zagrożone przez to, że gdzieś indziej jakaś homoseksualna para może żyć jak rodzina i czuje się rodziną, odparła: - Zagrożone są dzieci, które oddaje się homoseksualistom na wychowanie. Zdaniem Godek doświadczenie państw, które opowiedziały się za "homoadopcjami" i na nie pozwoliły, "pokazuje, że to się kończyło tragediami tych dzieci". "Panowie regularnie gwałcili chłopca" Poproszona o podanie dowodów, gdyż - jak zauważyła Agnieszka Gozdyra - w wielu państwach Europy i świata, obowiązuje prawo, które zrównuje pary homoseksualne i dało im prawo do adopcji, Godek przypomniała Jamesa Rennie'ego, szkockiego działacza na rzecz praw LGBT, który ze swoim partnerem opiekował się rocznym dzieckiem. - Okazało się po kilku latach, że panowie regularnie gwałcili chłopca, nagrywali te gwałty, puszczali swoim kolegom gejom - mówiła. Oceniła, że u tej prominentnej postaci ruchu LGBT "homoseksualizm i pedofilia szły w parze". - I są to przypadki, które się powtarzają - przekonywała. Dodała, że podobne przypadki były w Nowej Zelandii. - Czy ma pani dane dotyczące pedofilii wśród osób heteroseksualnych, w rodzinach, w których jest mama, tata i takie okropne rzeczy mają miejsce? - zapytała dziennikarka. - Problem pedofili występuje w różnych środowiskach - przyznała Kaja Godek. Powołując się na badania z USA na osobach skazanych za przestępstwa pedofilii, wskazała, że "większość pedofilii to osoby ze skłonnościami homoseksualnymi". - Podobno homoseksualistów jest w społeczeństwie jeden, dwa procent. Okazuje się, że osoby osadzone za pedofilię, od 30 do 60 proc. - zależy w którym więzieniu - to byli homoseksualiści. To jest potężna nadreprezentacja - mówiła. Gozdyra: Nie będziemy osób homoseksualnych nazywać dewiantami Kiedy Kaja Godek, poproszona o podanie konkretnych badań, zaprosiła na stronę o "dewiacjach", prowadząca zwróciła uwagę, że w programie "nie obrażamy nikogo i nie naruszamy niczyjej godności". Agnieszka Gozdyra przypomniała art. 30 konstytucji. - I nie będziemy osób homoseksualnych nazywać dewiantami - podkreśliła prowadząca. Godek broniła się - wbrew faktom - "to słowo pada z pani ust". - A czy pedofil nie jest dewiantem? - uzupełniła Godek. Zapytany o pomysł niektórych środowisk, by zakazać marszów równości poseł Lewicy Krzysztof Śmiszek stwierdził, że "zapewne Kaja Godek chce znów wokół siebie zgromadzić jakąś atencją społeczną". Oceniając projekt, który wpłynął do Sejmu (zakazujący marszów równości) podkreślił, że robi to zarówno jako prawnik, ale też osoba homoseksualna. - Projekt łamie podstawowe zasady konstytucyjne. Jest kpiną z rozumu, intelektu, ludzi, a przede wszystkim z konstytucji - podkreślił poseł Śmiszek. "Nikt z uwagi na swoje widzimisię nie może ograniczać praw" Polityk przypomniał, że konstytucja gwarantuje wolność zgromadzeń. - Wolność zgromadzeń jest rzeczą świętą w demokratycznym społeczeństwie. I nikt z uwagi na swoje widzimisię nie może ograniczać praw do demonstrowania - mówił. Zauważył, że istnieje również prawo do wyrażania opinii i wskazał na ostatnie protesty kobiet. - I tego pani Godek chciałaby zabronić części społeczeństwa - dodał Śmiszek. Wśród wielu innych naruszeń konstytucji w projekcie "Stop LGBT", wymienił również zakaz dyskryminacji i nakaz równego traktowania. - I dlatego też ten projekt nie może wejść pod obrady Sejmu - przekonywał polityk Lewicy. - Mam wrażenie, że ten projekt ustawy został przetłumaczony bezpośrednio z rosyjskiego. Na odległość pachnie cyrylicą - mówił Śmiszek. Wyjaśniał, że to w Rosji przyjęto taki projekt.