Lider PiS powiedział wczoraj: "zamordowanie 96 osób, w tym prezydenta RP, innych wybitnych przedstawicieli życia publicznego, to niesłychana zbrodnia" i "każdy, kto choćby tylko poprzez matactwo, czy poplecznictwo miał z nią cokolwiek wspólnego musi ponieść tego konsekwencje". Zażądał też dymisji rządu Donalda Tuska. W środę w Sejmie Kaczyński pytany o swoją wypowiedź z wtorku podkreślił, że jest jasny mechanizm działania po katastrofach lotniczych, a w wypadku katastrofy smoleńskiej nie został zrealizowany. - Nie wycofuję się z niczego, co mówiłem, oczywiście pod warunkiem, że przedstawia się to precyzyjnie. To, że doszło do sytuacji, w której w najwyższym stopniu prawdopodobna jest zbrodnia, to podtrzymuję. Jestem głęboko przekonany, że ten rząd jest fatalny i powinien odejść - podkreślił Kaczyński. Kaczyński powiedział też, że na wczorajsze słowa premiera zareagował bez specjalnego zdziwienia. - Tusk jest człowiekiem, który o demokracji i praworządności ma dosyć blade pojęcie. Od dawna to wiem i między innymi dlatego nie powinien on być premierem Polski - stwierdził. - Bardzo blisko od Tuska do Jaruzelskiego. Jaruzelski kiedyś chciał wyrzucić z Polski swoich politycznych przeciwników - wytłumaczył. - Jeżeli chodzi o wypowiedzi premiera, to przekroczył on pewne granice, bo w państwie demokratycznym żądanie, żeby szef opozycji, co najmniej opuścił kraj jeżeli nie jest to żądanie dalej idące, jest zdumiewające. To główny wniosek z wczorajszego dnia - oświadczył lider PiS. Dodał, że publikacja w "Rzeczpospolitej" mogła być traktowana jako wiarygodna. - Uważam, że jest wiarygodna. Uważam, że to, co zrobiła "Rzeczpospolita", później z tego się wycofała, to dowód na to, że w Polsce jest bardzo źle z niezależnością mediów - ocenił lider PiS.