na prośbę premiera odwołał 16 członków rządu. Tych, których odwołania PO domagała się od lipca. W ten sposób bracia Kaczyńscy uchronili ministrów przez kilkugodzinną morderczą debatą w sprawie wotum nieufności. Gdy zagrożenie minęło, prezydent ministrów powołał ponownie. Objęli teki po kilku dniach. Ale ta krótka przerwa wystarczyła, by stracili ciągłość pracy. I odchodząc z rządu zamiast trzymiesięcznego wyrównania, dostaną miesięczne. Średnia pensja ministerialna brutto to kilkanaście tysięcy złotych (ok. 12 tys. podstawowej pensji plus dodatki za wysługę lat, funkcyjne i premie). Oznacza to, że ten manewr Kaczyńskiego pozbawił ministrów co najmniej kilkudziesięciu tysięcy złotych. Ale samego Kaczyńskiego już nie - prezydent go nie odwoływał, bo nie było go we wniosku PO. Przez trzy miesiące będzie zatem dostawał różnicę między swoją premierowską pensją a wynagrodzeniem posła.