Od opublikowania taśm udziałem Jarosława Kaczyńskiego minęły prawie dwa tygodnie. Na temat nagrań dotyczących planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem prezesa PiS spółkę Srebrna wypowiadało się wielu. Głos zabierali m.in. prezydent Andrzej Duda czy premier Mateusz Morawiecki. Jarosław Kaczyński skomentował relacje "Gazety Wyborczej" dopiero w rozmowie z tygodnikiem "Sieci", której treść poznaliśmy w poniedziałek (fragmenty wywiadu ukazały się już w sobotę 9 lutego). "Muszę prostować te wszystkie kłamstwa i sugestie, których celem jest prezentacja naszych działań jako czegoś podejrzanego" - zaznaczył prezes PiS w rozmowie z Jackiem Karnowskim. Jak czytamy, według Kaczyńskiego nagrania z jego udziałem to "nie jest nawet kapiszon". "Na tych taśmach nie ma przekleństw, nie ma omawiania nielegalnych działań, nie ma korupcji. Jest poszukiwanie wyjścia z trudnej sytuacji, przy nacisku na legalność działań" - mówił. - Być może istniało przekonanie że to wszystko przyschnie, a jednak zostało to rozpisane na jakiś scenariusz. Pojawiły się dodatkowe wydarzenia, dodatkowe informacje... Ta sprawa zaczęła żyć, a nie obumarła po kilku dniach. Zwykle tak się dzieje, że wtedy pojawia się potrzeba, żeby na to jakoś zareagować - wyjaśnia w rozmowie z Interią dr hab. Jarosław Flis, pytany o powody nieco spóźnionej reakcji Jarosława Kaczyńskiego na opublikowane przez "Gazetę Wyborczą" stenogramy. Według wielu polityków, a także głównego zainteresowanego, doniesienia "Gazety Wyborczej" to nie sensacja, a kapiszon. Co sądzi na ten temat ekspert? - Nigdy nie jest tak dobrze, jak opowiada partia rządząca, i tak źle, jak opowiada opozycja. To jest taka generalna formuła. Sprawa nie jest na miarę Rywina. Przypomina trochę aferę taśmową PO - ocenia Flis. - Może się okazać, że rozejdzie się po kościach, a może się okazać, że jednak dołoży się do tego parę dodatkowych elementów i szala się przechyli - dodaje. Efekty, według socjologa, w dużej mierze zależą od wykorzystania wątku taśm przez opozycję. Jak podkreśla Flis, odnosząc się do sondaży poparcia, "gra toczy się o kilka procent". - Zdanie tych kilku procent wyborców, którzy zmieniają stanowisko, przesądzi o wyników wyborów - mówi.