"Jest rzeczą oczywistą, że za decyzję o usunięciu krzyża odpowiedzialny jest w stu procentach pan Komorowski i to on wprowadza w Polsce zapateryzm, a ja tylko próbuję się temu przeciwstawić. Taka jest prawda" - powiedział Kaczyński w wywiadzie zamieszczonym na portalu pis.org.pl. "Nie myśmy ustawiali ten krzyż, nie z członków PiS, choć być może są w niej jacyś członkowie naszej partii, składa się ta grupa, która pod Pałacem stale jest i broni krzyża. Myśmy rzeczywiście w pewnym momencie, w którym była ona atakowana przez chuliganerię, udzielili jej pomocy" - dodał. Kaczyński uważa, że PiS nie rozstrzyga, jakie były przyczyny smoleńskiej katastrofy. "Ale też żadną miarą nie mamy zamiaru z góry wykluczać, że nie doszło do zamachu. Takie wykluczanie jest niczym innym, jak tylko skrajnym tchórzostwem" - zastrzegł. Przeczytaj pełny tekst wywiadu z Jarosławem Kaczyńskim "Natomiast jeśli chodzi o Pałac Prezydencki, to uważamy, że jest to jak najbardziej właściwe miejsce na postawienie pomnika, mającego uczcić pamięć o Lechu Kaczyńskim, jego małżonce i pozostałych ofiarach katastrofy. Jest to pogląd nie tylko nasz, ale również bardzo dużej części Polaków i dlatego należy poważnie brać go pod uwagę" - podkreślił. Zdaniem Kaczyńskiego, prezydent Komorowski ma prawo do dysponowania pałacem. Dodał jednak, że krzyż powinien być na swoim miejscu do czasu powstania pomnika. Kaczyński, pytany o wypowiedź premiera Donalda Tuska, że niewykluczona jest akcja porządkowa pod Pałacem Prezydenckim, powiedział: "jeśli się na to odważy, to będzie rzeczywiście nowa jakość w życiu publicznym, nawet za czasów komunistycznych nieczęsto spotykana". "Przede wszystkim jednak nie można zapominać, o co w tym wszystkim naprawdę chodzi. Chodzi o to, by nie powstał pomnik, pomnik, który siłą rzeczy będzie pomnikiem Lecha Kaczyńskiego, a pamięci o Lechu Kaczyńskim obecna władza boi się jak diabeł święconej wody. Boi się, bo Lech Kaczyński uosabiał to wszystko, czego zaprzeczeniem ona jest, czyli suwerennej, demokratycznej i sprawiedliwej w swoich stosunkach społecznych Polski" - zaznaczył Kaczyński. Dodał, że jest przekonany, że pamięć o Lechu Kaczyńskim się "przebije", i że zostanie on należycie uczczony nie tylko w Warszawie, ale i w całym kraju. "Boleję tylko nad tym, że z powodu oportunizmu czy radykalnego braku odwagi, pewni ludzie, którzy głoszą mocno idee katolickie, a mają czasem duże kłopoty z wcielaniem ich we własnym życiu, posuwają się do bzdur, kłamstw, tego rodzaju obrzydliwości, jak pisanie, że ja jestem winien pojawieniu się zaczątków zapateryzmu w naszym kraju" - powiedział prezes PiS. Kaczyński ocenił również, że Komorowski został wybrany na prezydenta przez nieporozumienie, bo - jak tłumaczy - jest przekonany, że "bardzo wiele osób, które na niego głosowały, zapateryzmu w Polsce nie chce". Kaczyński tłumaczył też jak rozumie pojęcie "zapateryzm". Jego zdaniem jest to dążenie do tego, żeby wszelkiego rodzaju symbole religijne zniknęły ze sfery publicznej. "To jest dokładnie to samo, co głosili w Polsce komuniści na pierwszym etapie walki z Kościołem. Później w ogóle Kościoła miało nie być. Ale proszę zwrócić uwagę, że komuniści w PRL nie zdobyli się na zaatakowanie na przykład krzyży przydrożnych. Na taką odwagę zdobył się tylko obrońca Wojskowych Służb Informacyjnych prezydent Komorowski" - powiedział prezes PiS. Jak napisano na portalu, wywiad został udzielony w związku z tekstem red. naczelnego "Rzeczpospolitej" Pawła Lisickiego z 5 sierpnia. Lisicki napisał m.in.: "Zastanawiam się jednak, czy najważniejszym rezultatem walki o krzyż nie będzie otworzenie w Polsce drogi dla zapateryzmu. Czy obrazki z Krakowskiego Przedmieścia nie przyczynią się do wzrostu siły radykalnej, antychrześcijańskiej lewicy, której głównym postulatem stanie się walka z Kościołem i publiczną obecnością religii. I czy, paradoksalnie, winowajcami nie będą w pierwszej mierze Jarosław Kaczyński, który udzielił wsparcia protestującym, a z drugiej Bronisław Komorowski, który odpowiada za nieprzemyślaną i nieskuteczną organizację przenosin".