Cała sprawa wygląda zadziwiająco. Suski, który jest rzecznikiem dyscypliny w klubie PiS, chciał przekazać pisemne upomnienie Jackowi Kurskiemu. - Zapoznałem się z informacją policji, która wpłynęła do Sejmu i z wyjaśnieniami złożonymi przez Jacka Kurskiego. Doszedłem do wniosku, że nie zachował się jak poseł, który powinien być wzorem. Postanowiłem więc udzielić mu upomnienia na piśmie - tłumaczył w rozmowie z tvp.info Suski. Problem jednak w tym, że nie zdążył wręczyć mu tego upomnienia. Bo zanim się spotkali, Kurski - wg naszych informacji - poskarżył się Jarosławowi Kaczyńskiemu. Ten kazał Suskiemu anulować decyzję o upomnieniu i umorzyć całe postępowanie. - Prezes uznał, że skoro sejmowa komisja, w której PO i PSL mają większość, uniewinniła Kurskiego, to my nie możemy być bardziej święci od papieża - mówi tvp.info jeden ze współpracowników Jarosława Kaczyńskiego. Co na to poseł Suski? - Decyzja rzeczywiście została w ciągu ostatnich kilku godzin zmieniona - mówi serwisowi rzecznik dyscypliny klubu PiS i utrzymuje, że pisemne upomnienie było "tylko jego propozycją". Jacek Kurski nie kryje z kolei zadowolenia. - Nie mogło być inaczej. Uniewinniła mnie przecież nawet nieprzychylna mi komisja sejmowa - chwali się. Cała sprawa dotyczy sytuacji z początku listopada. Kurski "podpiął" się wówczas swoim samochodem do konwoju CBA. Z dużą prędkością pędził za nim z Gdańska do Ostródy. Dopiero tam został wylegitymowany przez funkcjonariuszy, którzy obawiali się, że drogowa szarża posła była próbą odbicia przestępcy z konwoju. Kurski tłumaczył się potem, że myślał, iż w kolumnie samochodów jechał marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Mówił też, że śpieszył się na spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim, a z powodu mgły z trójmiejskiego lotniska nie startowały samoloty.