We wtorek w Pałacu Prezydenckim w Warszawie odbyła się uroczystość powołania nowych ministrów w rządzie premiera Mateusza Morawieckiego. Rekonstrukcja rządu związana była m.in. z wyborami do Parlamentu Europejskiego, w których kilkoro ministrów uzyskało mandaty europosłów. Prezes PiS był pytany, czy przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi skład rządu może się jeszcze zmienić. "Nie sądzę, żeby przed wyborami miało się jeszcze coś zmienić. Tutaj jednak dobrze, żeby był premier w tej rozmowie, ale nie ma go" - odpowiedział Kaczyński. Nowych ministrów powołał prezydent Andrzej Duda. Przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin został wicepremierem, a Elżbieta Witek została powołana na stanowisko ministra spraw wewnętrznych i administracji, zastępując Joachima Brudzińskiego. Marian Banaś został powołany na stanowisko ministra finansów. Zastąpił on Teresę Czerwińską. Bożena Borys-Szopa została ministrem rodziny, pracy i polityki społecznej, zastępując Elżbietę Rafalską. Dariusz Piontkowski został powołany na stanowisko ministra edukacji narodowej, zastępując Annę Zalewską. Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk i Michał Woś zostali powołani na stanowiska ministrów - członków Rady Ministrów. Piotr Mueller na stanowisku rzecznika rządu Mateusza Morawieckiego zastąpił Joannę Kopcińską. Tusk ma obyczaj kłamać Kaczyński skomentował również słowa Donalda Tuska, który we wtorek w swoim wystąpieniu na wiecu na Długim Targu w Gdańsku nawiązał do doświadczeń z lat 80. i czasów ówczesnej działalności opozycyjnej. Tusk mówił też o lekcjach, które wynikają z tamtego okresu. "Jest trzecia lekcja z tego 1988 i 1989 roku. Tam nikt nikogo nie wykluczał. Fenomen polskiego zwycięstwa polegał na tym, że Polacy nie podzielili się wówczas na wschód i zachód, wieś i miasto, biednych i bogatych. To w ogóle nikomu do głowy by nie przyszło" - mówił Tusk. Jak dodał, wtedy "ludzie nawet mieli tak wielką wyobraźnię, że potrafili zbudować porozumienie na rzecz bezkrwawej rewolucji z rządem komunistycznym". "Oglądamy dziś te zdjęcia (...) generałowie Kiszczak, Jaruzelski i Lech Wałęsa, Kaczyński piją wódkę" - mówił. "To znaczy Kaczyńskiego teraz na tych zdjęciach nie ma, ale uwierzcie mi, ja widziałem te prawdziwe zdjęcia. A mówię o tym, nie żeby dokuczać, ale żeby powiedzieć rzecz najbardziej oczywistą: a co mieli robić, strzelać do siebie, poprowadzić ludzi na siebie, czołgi?" - dodał Tusk. Do tych słów odniósł się w środę Kaczyński. "Mój świętej pamięci brat świetnie znał Donalda Tuska, ale nie ma to dzisiaj znaczenia. Ale skoro dzisiaj Donald Tusk był np. łaskaw powiedzieć, że mój brat pił razem z Kiszczakiem i z kimś tam jeszcze w Magdalence, to ja od razu wyjaśnię, że było tam wtedy trzech ludzi, którzy się wtedy tam nie fraternizowali w tych wydarzeniach w Magdalence. To był właśnie mój śp. brat, to był - przyznaję - Tadeusz Mazowiecki i to był też - przyznaję - Władysław Frasyniuk. Natomiast inni poszli na taką daleko idącą wódczaną fraternizację, no i słusznie są z tego powodu krytykowani. I to wywoływało absmak już wtedy" - powiedział prezes PiS. "Ja o tym wiedziałem, wiedziałem o tym oczywiście od brata. Więc Donald Tusk ma obyczaj kłamać i kłamie w każdej sprawie, także i w tej, chociaż oczywiście on w Magdalence nie był, był po prostu wtedy człowiekiem no powiedźmy nie specjalnie ważnym" - podkreślił Kaczyński. "Wielkie oczekiwania i nic z tego" Kaczyński był pytany czy obchody 30. rocznicy wyborów 4 czerwca 1989 roku, zapoczątkowały kampanię w wyborach parlamentarnych. "Nie znam jeszcze dokładnie przemówienia Tuska, ale mogę powiedzieć jedno, zdaje się, że było jak zawsze, tzn. wielkie oczekiwania i nic z tego. Ja bym o początku kampanii jeszcze nie mówił" - powiedział prezes PiS. Prezes PiS był pytany o fragment przemówienia Tuska, który mówił, że gdy trwały strajki w latach 70., 80. młodzi ludzie mieli przeciwko sobie władzę, która dysponowała policją, wojskiem, ciągle istniejącym Związkiem Sowieckim z jego poparciem i mieli wszystkie media pod kontrolą. "Jak ja słyszę dzisiaj tłumaczenie - nie gniewajcie się, ja nie mogę tego słuchać - że oni mają media publiczne, telewizję publiczną, nic nie możemy zrobić. Wtedy tamci też mieli media publiczne i wszystkie pozostałe media" - mówił. "My mieliśmy ulotki, gazetki, całe noce zarywaliśmy (...) Nikt nie narzekał. Ok, wasza telewizja publiczna, nasz internet. Przecież to jest proste. Naprawdę nie musimy czekać na łaskę pana Jacka Kurskiego" - podkreślił Tusk. Na uwagę, że takie stawianie sprawy jest próbą postawienia "linii demarkacyjnej między PiS a opozycją", która w tej sposób komunikuje, że reprezentuje Solidarność i wolność, a PiS - władzę, która dąży, by być władzą autorytarną, prezes PiS ocenił, że "to jest zabieg już tak skrajnie prymitywny", że nie sądzi, żeby się ktokolwiek na to nabrał. "W końcu każdy może mieć w domu i ma na ogół pilota telewizyjnego i może sobie obejrzeć ileś tam programów, które są zupełnie inne niż telewizja publiczną i bardzo, bardzo ostro nas atakują z TVN-em na czele, to dotyczy także innych mniejszych i większych stacji, jak np. Polsat, już nie mówiąc o różnych radiach" - powiedział prezes PiS. "To jest coś, co może przemówić tylko do ludzi, którzy albo nie mają nawet najbardziej elementarnej wiedzy, albo też do ludzi, którzy mają najskrajniejszą złą wolę. Taki chwyt zupełnie oderwany od rzeczywistości" - dodał Kaczyński. Podkreślił, że kiedy przy władzy byli politycy PO i PSL, to "oni mieli wszystkie mocne media". "A my mieliśmy bardzo niewiele, chociaż te media, które na szczęście były, odegrały bardzo pozytywną rolę w tym, że można było sytuację polityczną w Polsce zmienić" - powiedział prezes PiS. "Nie jest w naszym interesie być w sporze z Rosją" Szef PiS pytany w środę w radiu Wnet o możliwość poprawy stosunków polsko-rosyjskich, zaznaczył, że to musiałaby być decyzja Rosji, "o tym, że zmienia stosunek do Polski". "Mówię tu o decyzji strategicznej, a nie różnych grach taktycznych - obawiam się może być z tym bardzo poważny kłopot" - powiedział Kaczyński. Jak dodał, nie stanie się to w najbliższym czasie, chociaż - podkreślił - bardzo by chciał się w tej sprawie mylić. "Gdybym się pomylił, to bym się bardzo ucieszył, bo nie jest w naszym interesie, żeby być w jakimś ostrym sporze z Rosją. Ale (...) druga strona najwyraźniej nie przyzwyczaiła się do tego jeszcze, że tutaj istnieje państwo podmiotowe, które może odgrywać pewną rolę w Środkowej Europie - nawet bardzo znaczną rolę w Środkowej Europie. I w tym sensie jest konkurencyjne wobec Rosji" - zaznaczył lider PiS. Podkreślił, że Polska musi umieć wywalczyć tę podmiotowość. "Jeżeli ktoś nie walczy o swoje interesy, jeżeli ktoś zgadza się na taką niepodmiotową pozycję, to pod każdym względem, nie tylko w sferze reputacyjnej, nie tylko w sferze godnościowej, ale pod każdym, także ekonomicznym względem, na tym straszliwie traci" - ocenił Kaczyński. "Fort Trump? Nazwa jest nie najlepiej wymyślona" Prezes Prawa i Sprawiedliwości stwierdził też, że gdyby prezydentem Stanów Zjednoczonych została Hillary Clinton, "niewątpliwie mielibyśmy bardzo poważne kłopoty". "Jeżeli chodzi o Donalda Trumpa, to wiele spraw posuwa się do przodu" - wskazał Kaczyński. Pytany, czy w Polsce będzie Fort Trump, prezes PiS odpowiedział: "Tego nie wiem, może nazwa jest nie najlepiej wymyślona. Natomiast wojska amerykańskie są w Polsce i sądzę, że będzie ich więcej. Chociaż nie ma w tej chwili powodu sądzić, że to będą jakieś wielkie siły" - powiedział Kaczyński. Dodał, że już ich obecność w naszym kraju "wyraźnie zwiększa nasze bezpieczeństwo". "Tym bardziej, że nie będzie to obecność symboliczna" - zaznaczył polityk. "Siły inspirowane zewnętrznie zostaną zmarginalizowane" Kaczyński był pytany o co idzie bitwa w kampanii wyborczej i wyborach w 2019 roku. "O to, czy w Polsce będzie coraz lepiej, tak jak jest pod naszymi rządami, chociaż jest rzeczywiście jeszcze bardzo daleko do tego, co być powinno. Czy też w Polsce będzie tak, jak to było przedtem, (czyli) coraz lepiej stosunkowo wąskiej elicie, a innym powiedzmy sobie różnie" - odpowiedział prezes PiS. "Czasem coś tam rzeczywiście spadało z tego pańskiego stołu, ale ten pański stół był dla bardzo dużej części społeczeństwa czymś zewnętrznym, abstrakcyjnym" - dodał Kaczyński. Podkreślił, że PiS działa w tym kierunku, "żeby tego stołu już nie było i żeby wszyscy mogli dostawać możliwie najwięcej". "Chociaż powtarzam - droga do tego daleka, bo musimy być bogatsi i jeszcze mechanizmy podziału muszą być udoskonalone, jednak idziemy jednocześnie w tym kierunku, żeby polskie interesy były bronione przez polskie państwo, a siły które są inspirowane zewnętrznie, zostały zmarginalizowane" - mówił Kaczyński.