W czwartek wieczorem, w 88. miesięcznicę katastrofy smoleńskiej, Krakowskim Przedmieściem przeszedł Marsz Pamięci jej ofiar. Poprzedziła go msza św. w intencji ofiar, którą odprawiono w warszawskiej archikatedrze św. Jana Chrzciciela. Prezes PiS w swoim wystąpieniu zwrócił uwagę, że Marsz Pamięci przeszedł w ciszy i - jak dodał - wydawało się, że "to może zapowiedź jakiejś dobrej zmiany, na którą liczymy, której chcemy". "Bo to nie my chcemy dzielić Polaków, to nie my chcemy odbierać komuś prawo do demonstracji, do modlitwy, do obchodzenia swoich świąt, do czczenia tych, którzy na to czczenie zasługują" - mówił. Dodał, że "to inni próbują zorganizować nasz kraj tak, by jedna jego część miała prawa, a inna, większa, dużo większa nie miała praw". "To się nie uda" - stwierdził prezes PiS. "Nasze cele, które stawialiśmy sobie rozpoczynając przeszło siedem lat temu te marsze, zostaną zrealizowane. Mówiłem to tutaj dziesiątki razy. Ktoś może powiedzieć: no dobrze już prawie dwa lata rządów a ciągle zrealizowane jeszcze nie są. Otóż to nie jest wszystko proste, to nie jest wszystko łatwe. Działamy w trudnych okolicznościach z ogromnym oporem, ale idziemy do przodu" - mówił. Wyraził też nadzieję, że "tu niedaleko" staną pomniki upamiętniające ofiary katastrofy. Jak mówił, coraz bliżej też do prawdy o katastrofie. "Słyszymy coraz to nowe komunikaty i na pewno w tym momencie, w którym staną pomniki, a wierzę, że to będzie w 8. rocznicę tragedii, usłyszymy też tę ostateczną odpowiedź. Niezależnie od tego, jaka ona będzie, ale usłyszymy ją" - podkreślił. "Wtedy - tak to się składa po 96 marszach, a ofiar było przecież 96 - będziemy mogli powiedzieć: kończymy. Kończymy, bo zwyciężyliśmy, ale póki nie zwyciężymy, to nie skończymy i nikt nie zdoła nam w tym przeszkodzić" - dodał. "Polska musi odzyskać godność" - kontynuował Kaczyński i dodał, że "tylko pełna prawda - i tylko to wszystko, co przyczyni się do tego, by ci, którzy zginęli na służbie, zginęli, bo chcieli uczcić polskich bohaterów, zostali odpowiednio uczczeni, będzie ostatecznym powiedzeniem: Polska jest krajem godnym, naród polski jest godnym narodem i Polska jest poważnym państwem" - dodał. "Ta straszliwa kompromitacja, o której niemalże codziennie słyszymy - musi zostać jakoś uchylona, zamazana. Zamazana w tym najlepszym tego słowa znaczeniu. Tak, jak zamazuje się jakieś fatalne napisy, jakieś rzeczy, które są nie do przyjęcia" - podkreślił prezes PiS. Okolicznościowy apel odczytała posłanka PiS Anita Czerwińska. "Dzisiaj, kiedy Polska z trudem próbuje odtworzyć etos polskiego żołnierza docierają do nas informacje o profanacji ciał naszych dowódców dokonanych przez potomków katyńskich morderców. Okazana przez Moskwę i zalegalizowana przez rząd Donalda Tuska pogarda dla munduru polskiego żołnierza jest ważnym elementem niszczenia polskiej niepodległości" - podkreśliła. Dodała, że ojczyzna jest winna żołnierzom pamięć i cześć, której "po tragedii smoleńskiej zabrakło". Wystąpienie Kaczyńskiego poprzedziło odśpiewaniu hymnu; w czasie jego trwania kontrmanifestanci podnieśli w górę białe róże. Gdy zaczął przemawiać prezes PiS, słychać było gwizdy, skandowali "kłamca". Z kolei uczestnicy Marszu Pamięci skandowali "Jarosław, Jarosław". Według policji, zarówno podczas Marszu Pamięci, jak i kończącego go przemówienia Kaczyńskiego i Apelu Pamięci, było spokojnie. Już po zakończeniu uroczystości stowarzyszenie "Obywatele RP" zamieściło na Twitterze wpis: "Policja właśnie bez żadnego powodu zaatakowała kilka osób siedzących na Pl. Zamkowym". Potem w kolejny tweetach informowali o zatrzymanych. W mediach pojawiła się informacja, że do przepychanek doszło, gdy policjanci chcieli wylegitymować i sprawdzić plecaki manifestujących. Rzecznik KSP kom. Sylwester Marczak, pytany czy doszło do zatrzymań, powiedział PAP, "że pełna informacja o środkach zastosowanych wobec osób, co do których policja podejmowała czynności, będzie podana w piątek rano". Dodał, że w zabezpieczeniu wszystkich zgromadzeń, które odbyły się w czwartek w Warszawie, uczestniczyło ok. 2 tys. policjantów. Kontrmanifestanci zbierali się wzdłuż trasy marszu, od pl. Zamkowego po Pałac Prezydencki, mimo że wojewoda mazowiecki zakazał takich zgromadzeń w czwartek. "My również wspominamy dzisiaj pamięć 96 osób, które zginęły tragicznie. Wspominamy nawet pamięć Lecha Kaczyńskiego, niegdyś prezydenta RP, tragicznego prezydenta" - mówił do zebranych lider "Obywateli RP" Paweł Kasprzak. Jak dodał, gdyby Lech Kaczyński żył, nie byłyby możliwe "szaleństwa, które dziś wyprawia jego brat bliźniak". Apelował jednocześnie o "unikanie jakichkolwiek form agresji, również słownych". W efekcie podczas przemarszu osoby stojące pod Kolumną Zygmunta uniosły w górę białe róże, które miały ze sobą; nie wznosiły żadnych okrzyków, jedynie rozmawiały między sobą. Wśród kontrmanifestujących byli m.in. b. lider Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski oraz Bartosz Kramek z Fundacji Otwarty Dialog.