Podczas poniedziałkowego posiedzenia zeznania złożył kandydat PiS na prezydenta Jarosław Kaczyński; we wtorek ma zeznawać Komorowski. Co mówił przed sądem Kaczyński? W programie partyjnym PO prywatyzacja służby zdrowia jest podnoszona jako cel i zachwalana - powiedział w poniedziałek Jarosław Kaczyński przed sądem okręgowym. Według niego, również komunalizacja - proponowana przez PO - mogła łatwo prowadzić do prywatyzacji. Sąd Okręgowy w Warszawie ponownie rozpatruje w poniedziałek w trybie wyborczym sprawę Bronisław Komorowski - Jarosław Kaczyński, dotyczącą prywatyzacji służby zdrowia, zwróconą przez Sąd Apelacyjny do ponownego rozpoznania. Po przerwie sąd zabronił rejestrowania obrazu i dźwięku. Jak tłumaczyła sędzia Małgorzata Perdion-Kalicka, sala sądowa nie jest miejscem do prowadzenia kampanii wyborczej. Kaczyński był pytany przez sędzię, na jakiej podstawie twierdzi, że Komorowski chce prywatyzacji służby zdrowia. W odpowiedzi kandydat PiS powołał się na program PO sprzed kilku lat, który - jak mówił - nie został zastąpiony innym. Według szefa PiS, Komorowski w przygotowaniu programów PO w 2007 roku odegrał bardzo istotną rolę. W tym kontekście kandydat PiS przywołał program partyjny, wyborczy i "Plan Rządzenia". - Komorowski mówił o nich jak o pewnej całości - argumentował Kaczyński. Przyznał, że w programie wyborczym mamy do czynienia "z pewną korektą", ale - według niego - nie jest ona sprzeczna z wcześniejszymi planami PO w zakresie służby zdrowia. Jak przekonywał, również komunalizacja - proponowana przez PO - mogła łatwo prowadzić do prywatyzacji. Kaczyński mówił, że ta sprawa stała się przedmiotem politycznego sporu w kampanii parlamentarnej w 2007 roku, który następnie przeniósł się do parlamentu po wyborach, gdzie - dodał kandydat PiS - skoncentrował się wokół projektu ustawy zdrowotnej. - Media uznawały ten spór za spór o prywatyzację - mówił Kaczyński. Dodał, że sprawę "prywatyzacyjnego sensu tej ustawy" podnosiły prawie wszystkie ugrupowania sejmowe i były propozycje, które miały doprowadzić do ograniczeń w prywatyzacji. Przyznał, że ta ustawa została zawetowana przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który także pojmował ją jako prowadzącą do prywatyzacji. "To była przesłanka do zastosowania weta" - powiedział kandydat PiS. Komorowski podpisze zoz-y, a ja zawetuję Gdyby wróciła ustawa o zoz-ach, to Bronisław Komorowski jako nowy prezydent podpisze ją, a ja ją zawetuję - mówił Jarosław Kaczyński. Kaczyński nie zgodził się z argumentacją strony przeciwnej, że ustawa o zoz-ach miała "uporządkować" sytuację w służbie zdrowia, a nie umożliwiać jej prywatyzację. Ocenił, że każdy, kto nie opowiada się jednoznacznie przeciwko tej ustawie, jest za prywatyzacją służby zdrowia. Zapewnił, że gdyby ta zawetowana przez Lecha Kaczyńskiego ustawa miała powrócić, to on - jako przyszły prezydent - zawetuje ją. Ocenił jednocześnie, że ta sama ustawa zostałaby podpisana przez Komorowskiego. Jak dodał, był o tym przekonany również w Lublinie, kiedy wygłosił słowa, za które został pozwany. Sędzia pytała Kaczyńskiego, jak rozumie słowo prywatyzacja. Ten odparł, że na dwa sposoby: jako podległość regułom kodeksu handlowego, albo jako przejmowanie własności szpitali (częściowo lub w całości) przez podmioty prywatne. Zaznaczył, że prywatyzacja nie musi w jego ocenie oznaczać wprowadzenia płatnej służby zdrowia, oznacza natomiast "inne reguły jej funkcjonowania". Wskazał, że prywatyzowanie szpitali prowadziło niejednokrotnie do zamykania nierentownych oddziałów, np. pediatrii. Odpowiadając na pytanie sądu, Kaczyński powiedział też, że on sam leczy się w ramach publicznej służby zdrowia, podobnie jak jego matka. Kaczyński podkreślił też, że Komorowski jest "bardzo wpływowym" politykiem swojej partii, zatem, gdyby miał inne niż jego partia stanowisko w sprawie służby zdrowia, to miałby możliwość, aby to dobitnie wyrazić. Zaznaczył też, że Komorowski wyrażał już - w sprawach innych niż służba zdrowia - stanowisko odmienne od stanowiska partii. Przypomniał w tym kontekście, że Komorowski głosował przeciwko ustawie o likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, w przeciwieństwie do swojego klubu.