- Zastanawialiśmy się, jak władza będzie się broniła, znalazła się w sytuacji bardzo trudnej i broni się w sposób, który, jak sądzę, państwo mogli zobaczyć - powiedział Kaczyński, zwracając się do dziennikarzy na briefingu w Sejmie. Odnosząc się do wypowiedzi szefa Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusza Szeląga, Kaczyński ocenił, że "jest bardzo charakterystyczne, że prok. Szeląg najpierw stwierdził bardzo mocno, że nie było żadnego materiału wybuchowego, a później zaczął wywód o tym, że jednak coś tam było, że urządzenia nieprecyzyjne, że tak naprawdę dopiero trzeba będzie zbadać próbki". - Wygląda to po prostu na wielkie oszustwo i tak to traktujemy, bo mamy ku temu też pewne dodatkowe podstawy - powiedział prezes PiS. - Wygląda to na wielkie oszustwo. Doszły do nas wieści, że grupa kilkunastu specjalistów zebrała się w kancelarii premiera, żeby opracować jakąś reakcję i niestety, przykro mi mówić, wygląda to na to, że jest to ta reakcja - dodał. Szef PiS uważa, że prokuratorzy musieli przyznać, że w szczątkach samolotu Tu-154M "wykryto elementy, z których składają się materiały wybuchowe". - To jest przesłanka bardzo potężna, żeby sądzić, że był zamach - ocenił. Szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg powiedział na wtorkowej konferencji prasowej, że powołani przez prokuraturę biegli nie stwierdzili obecności na wraku tupolewa trotylu ani żadnego innego materiału wybuchowego. Jak powiedział informacje na temat tej sprawy, podane przez wtorkową "Rzeczpospolitą" wymagają sprostowania, zawierają "szereg informacji nieprawdziwych lub co najmniej nieprecyzyjnych" oraz "nieuprawnione spekulacje". W dalszej części konferencji Szeląg poinformował, że wszystkie szczątki wraku zbadano spektrometrami ruchliwości jonów pod kątem obecności związków chemicznych mogących stanowić materiały wysokoenergetyczne, w tym wybuchowe. - Biegli nie stwierdzili obecności na badanych elementach jakichkolwiek materiałów wybuchowych - mówił Szeląg. Zwrócił uwagę, że czynności biegłych służyły zabezpieczeniu próbek, a nie wyciąganiu wniosków. - Dopiero badania laboratoryjne będą mogły być podstawą do twierdzenia o istnieniu bądź nieistnieniu śladów materiałów wybuchowych - podkreślił.