Szef rządu na wtorkowej konferencji prasowej powiedział m.in., że Kaczyński dzieli Polaków na zwolenników i przeciwników tezy, że rząd "współuczestniczył w zbrodni zabójstwa prezydenta i 95 polskich obywateli w katastrofie smoleńskiej". Tusk mówił, że nie sposób ułożyć sobie życie w jednym państwie z tymi, którzy formułują tego typu wnioski. "Nie chodzi o polityków, ale także obywateli, którzy są stawiani przed tego typu wyborem" - podkreślił. Kaczyński pytany o te słowa szefa rządu powiedział: "Nie wiem, czy pan Tusk chce mnie zamordować czy też ograniczy się do banicji, ale jego słowa wykazują, jak bardzo się denerwuje i jak bardzo wie, że prawda i tak wyjdzie na jaw niezależnie od tego, że jest różnica pomiędzy stwierdzeniem, że czegoś nie było, a że czegoś nie stwierdzono". Premier odnosił się do wtorkowych wypowiedzi szefa PiS związanych z publikacją "Rzeczpospolitej", która podała, że polscy prokuratorzy i biegli, którzy ostatnio badali wrak tupolewa w Smoleńsku, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych - trotylu i nitrogliceryny. Informacje "Rz" zdementowała warszawska Wojskowa Prokuratura Okręgowa. Jej szef płk. Ireneusz Szeląg poinformował, że biegli nie stwierdzili trotylu ani żadnego innego materiału wybuchowego na wraku Tu-154M. Dodał, że dowody nie dają podstaw, by twierdzić, że katastrofa smoleńska była efektem zamachu. Po południu redakcja "Rz" wydała oświadczenie, że pomyliła się pisząc we wtorkowym artykule o trotylu i nitroglicerynie. Pytany o to oświadczenie Kaczyński powiedział, że "to tylko jest określenie kondycji polskich mediów". "Przyjmuję to ze smutkiem, ale jeszcze raz potwierdzam to wszystko, co my mówiliśmy. My mamy własne źródła informacji" - zaznaczył Kaczyński. Dodał, że nie wie dokładnie, jak brzmi oświadczenie "Rz".