Jedenaście miesięcy po katastrofie smoleńskiej ulicami stolicy przeszedł kolejny "marsz pamięci". Od sierpnia ub.r. co miesiąc organizują go środowiska związane z "Gazetą Polską". W marszu wzięło udział ok. 2 tys. osób. Demonstranci przemaszerowali przed Pałac Prezydencki spod archikatedry św. Jana na Starym Mieście, gdzie brali udział w mszy św. w intencji ofiar tragedii z 10 kwietnia. Pod pałacem lider PiS dziękował wszystkim, którzy tu przychodzą. - Jesteście tymi wytrwałymi; to dzięki wam (...) sprawa smoleńska żyje, manipulatorzy i oszuści przegrywają i przegrają - powiedział. - Chcemy prawdy, bo mamy do tej prawdy prawo, bo nie jest to żądanie skrajne - dodał. Podkreślił, że prawda jest fundamentem demokracji i niepodległości. - Musimy o nią walczyć i musimy dojść do momentu, w którym ta prawda zwycięży, niezależnie od tego, jaka będzie - oświadczył J. Kaczyński. Według niego "nie może się powtórzyć kłamstwo katyńskie i się nie powtórzy, m.in. dzięki tym, którzy są gotowi tu co miesiąc przybywać". - Mam nadzieję, że wielkim dniem przypominania tej prawdy, wołania o tę prawdę będzie 10 kwietnia - powiedział. - Dzięki niezgodzie na zło, zwyciężymy - dodał lider PiS, co zebrani przyjęli okrzykami: "Zwyciężymy". Liderowi PiS towarzyszyła grupa polityków partii, m.in. Antoni Macierewicz i Wojciech Jasiński. Jak co miesiąc na czele marszu niesiono transparent "Żądamy prawdy"; wzywano też do budowy pomnika ofiar. Były także napisy: "To nie był zwykły wypadek", "Smoleńsk, nie pozwolimy zakłamać prawdy". Część manifestantów miała zapalone znicze lub pochodnie, niesiono też biało-czerwone flagi. Na Krakowskim Przedmieściu przed Hotelem Europejskim w tym samym czasie odbywał się też happening z okazji 71. rocznicy urodzin aktora filmów sensacyjnych Chucka Norrisa. Jak napisała "Gazeta Wyborcza", zorganizował go Dominik Taras, który był także autorem sierpniowej "Akcji krzyż" (gdy kilka tysięcy osób domagało się przeniesienia krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego w inne miejsce). Ok. 150 demonstrantów gwizdało w trakcie przemówienia Kaczyńskiego, skandując "Niech żyje Chuck", któremu odśpiewali "Sto lat!". Zapowiedzieli, że 10 kwietnia spotkają się tu, by obchodzić 59. urodziny Stevena Seagala, amerykańskiego aktora kina akcji. Kilku z nich miało na sobie koszulki Ruchu Poparcia Palikota. Przed Pałacem Prezydenckim stanął ok. dwumetrowy drewniany krzyż, okolony przez kwiaty oraz białe i czerwone znicze. Porządku na Krakowskim Przedmieściu pilnowali policjanci i strażnicy miejscy. Przed pałacem służby miejskie ustawiły barierki, za którymi stali policjanci. Ruch pojazdów wstrzymano już przed godz. 18. Jak powiedział rzecznik prasowy stołecznej policji Maciej Karczyński, demonstracje przebiegły spokojnie. Przed marszem odbyła się msza św. w intencji ofiar katastrofy, w której wzięli udział m.in. członkowie rodzin, w tym J. Kaczyński. - Domaganie się prawdy, wyjaśnienia wszystkich faktów jest naszym słusznym i niezbywalnym prawem. (...) Z naszej strony nie może to być lamentowanie i rozdmuchiwanie płytkiego sentymentalizmu - mówił w homilii kapucyn o. Gabriel Bartoszewski. Podczas mszy wręczono przyznane Lechowi Kaczyńskiemu i Stefanowi Melakowi ordery Żelaznej Gwiazdy Wytrwałości. Jego źródła sięgają czasów powstania listopadowego w 1831 r., a przyznawany jest tym, "co za sprawę narodową do ostatniej kropli krwi walczyli i do końca wytrwali pod jej sztandarami - Usque ad finem". Osoby, które dotychczas prosiły o comiesięczne msze św. za ofiary katastrofy, zamówiły już nabożeństwa w tej intencji każdego 10. dnia miesiąca do końca 2011 r. Poinformował o tym ks. Bogdan Bartołd, proboszcz archikatedry św. Jana. W katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem 10 kwietnia zginęło 96 osób, które udawały się na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Wśród ofiar byli m.in. prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria.