Zdaniem Matyjaszczyka, który zasiada w sejmowej komisji śledczej ds. nacisków, J. Kaczyński i Mariusz Kamiński mogli nie dopełnić swoich obowiązków. - CBA przez długi okres swojej działalności działało bez przepisów wykonawczych do ustawy o CBA. Nie było podstawy prawnej do wielu działań, które CBA podejmowało - podkreślił. Działania CBA bez podstawy prawnej Według Matyjaszczyka, Jarosław Kaczyński jako premier "grubo ponad rok" nie wydawał aktów wykonawczych do ustawy o CBA, czym - jego zdaniem - "naraził na szkodę interes publiczny". W zawiadomieniu poseł argumentuje, że ustawa o CBA nakłada na premiera obowiązek wydania zarządzenia regulującego szczegółowy tryb wydawania i posługiwania się dokumentami, które uniemożliwiają ustalenie danych identyfikacyjnych funkcjonariuszy oraz środków, którymi się oni posługują. Jarosław Kaczyński w lutym tłumaczył przed komisją śledczą ds. nacisków, że zarządzenie nie zostało od razu wydane na skutek zaniechania urzędnika podlegającego ministrowi-koordynatorowi specsłużb. Zaznaczył, że CBA mogło działać, mimo braku przepisów wykonawczych. Zapewnił, że żadna operacja CBA nie mogła być podjęta bez zgody sądów. Matyjaszczyk uzasadnił, że Mariusz Kamiński dopuścił do tego, że CBA "wykonywało procedury bez podstawy prawnej". "Nie czekając na wydanie zarządzenia przez Prezesa Rady Ministrów, funkcjonariusze CBA - działając na polecenie i za zgodą szefa CBA - w okresie od 24.07. 2006 r. do 31.08 2007 r. przeprowadzali czynności operacyjno-rozpoznawcze i posługiwali się dokumentami uniemożliwiającymi ich identyfikację oraz identyfikację używanych środków" - napisał poseł w zawiadomieniu. Przestępstwo popełnia Matyjaszczyk? Wczoraj wniosek Matyjaszczyka, aby cała komisja ds. nacisków zwróciła się do prokuratury z zawiadomieniem w tej sprawie odrzucili posłowie komisji z PO, PiS i PSL. Zdaniem Arkadiusza Mularczyka (PiS) z komisji ds. nacisków, zawiadomienie Matyjaszczyka budzi wątpliwości. - Może ono rodzić podejrzenie, że jest to fałszywe oskarżenie i wobec tego to poseł Matyjaszczyk popełnia przestępstwo informując prokuraturę o przestępstwie, którego nie ma. To wniosek polityczny, wynikający z tego, że pan poseł chce zaistnieć w mediach - zaznaczył Mularczyk. Ziobro przed Trybunał Stanu? Posłowie komentowali także informacje Radia ZET, że w przygotowywanym przez posłów PO cząstkowym raporcie z prac naciskowej komisji śledczej dotyczącej afery gruntowej znajdzie się wniosek o postawienie byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Stanu. Według radia, Ziobro stojąc na czele międzyresortowego zespołu ds. zwalczania międzynarodowego terroryzmu mógł wpływać na innych szefów służb i ministrów. Ziobro miał stanąć na czele zespołu na podstawie obecnie utajnionego zarządzenia premiera Kaczyńskiego. - Zastanawiamy się, czy nie postawić wniosku o Trybunał Stanu dla ministra Ziobry. Taki wniosek mogę postawić indywidualnie jako poseł, ale myślę, że byłoby lepiej, gdyby był to wniosek kolegialny. Będziemy się nad tym zastanawiać i to analizować - powiedział poseł PO Robert Węgrzyn. J. Kaczyński wyjaśniał przed komisją, że w jego rządzie minister Ziobro nie miał specjalnej pozycji. - Nie było żadnego superministra - podkreślił. Dodał, że nie było takiej sytuacji, żeby Ziobro wydawał polecenie innym ministrom. Prima Aprilis? Sam Ziobro możliwość postawienia go przed Trybunałem Stanu nazywa "spóźnionym Prima Aprilis PO". "Jeśli posłowie chcą się narazić na ośmieszenie, to cóż, są dorosłymi ludźmi, nie mogę ich przed tym uchronić. Trzymam jednak kciuki, że nie zabraknie im odwagi i postawią mnie przed Trybunałem" - napisał europoseł PiS w oświadczeniu przekazanym mediom. "Dla mnie Trybunał to znakomita okazja, by jeszcze raz udowodnić, że rzekome naciski, to tylko czarna propaganda i wykazać, że jako Prokurator Generalny koordynowałem skuteczną walkę z brutalną przestępczością i korupcją oraz prowadziłem modernizację wymiaru sprawiedliwości" - dodał. Posłowie PO chcą w ciągu miesiąca przeprowadzić konferencję, na której przedstawią dotychczasowy dorobek komisji naciskowej. Posłowie PiS zapowiadają, że zorganizują własną. Specjalne uprawnienia Według Węgrzyna, Ziobro mógł mieć "specjalne uprawnienia". - Po co powołuje się zespół, który się nie zbiera ani razu? W mojej ocenie powołuje się go po to, żeby w przypadku ewentualnych problemów ministra Ziobry z innymi ministrami mógł powołać się na zarządzenie, że jest szefem międzyresortowego zespołu - podkreślił. Szef komisji Andrzej Czuma (PO) dystansuje się od pomysłu swojego klubowego kolegi. - Ani Platforma, ani komisja śledcza nie rozważają takiej opcji. To są luźne uwagi posła Węgrzyna. Jestem odpowiedzialny za przygotowanie sprawozdania z prac komisji i nic takiego nie przewiduję - powiedział Czuma. - Nie przesłuchaliśmy jeszcze do końca Zbigniewa Ziobro (w trybie jawnym - red.), nie przesłuchaliśmy go też w trybie tajnym. Są przesłanki, które najpierw należałoby potwierdzić w tych przesłuchaniach, a dopiero później mówić o wnioskach - ocenił Matyjaszczyk. - Nie wierzę, że przewodniczący komisji naciskowej Andrzej Czuma, który jest delegowany przez Platformę, ale jest w komisji dużym obrońcą PiS, doprowadzi do sytuacji, że komukolwiek z PiS będą przedstawione jakiekolwiek wnioski. To na razie są medialne filipiki, które nie będą miały żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości - dodał. "Wymyślone " zarzuty Zdaniem Mularczyka, zarzuty wobec Ziobry są "wymyślone". - To zmierza do jakiejś farsy, teatralizacji zdarzeń wokół komisji i nijak nie ma się do faktów - podkreślił. - Zrobimy konferencję, z której będzie wynikało, że raport jest nierzetelny, bo nie przesłuchano kilkunastu świadków, w tym pana Ryszarda Krauzego. Nie ma żadnego harmonogramu przesłuchań. To wszystko jest gra - powiedział. Wysokie nagrody w CBA Posłowie Lewicy odnieśli się też do publikacji "Gazety Wyborczej" na temat wysokich nagród dla funkcjonariuszy CBA, które były przyznawane agentom, podczas gdy Biurem kierował Kamiński. Według "Gazety" na nagrody uznaniowe w 2008 przeznaczono 6,4 mln zł. Posłowie Lewicy zaapelowali do premiera, aby w przyszłorocznym budżecie z funduszu uznaniowego wyłączył pieniądze na wypłaty nagród dla agentów CBA. Inne zdanie na ten temat ma PiS. - Państwo nie może być państwem dziadowskim, są służby, które muszą być opłacane znacznie lepiej niż w takim powszechnym standardzie - w ten sposób do informacji na temat nagród w CBA odniósł się szef Komitetu Wykonawczego PiS Joachim Brudziński. - Chciałbym się zorientować, jakie kwoty udało się uratować dzięki działalności CBA i zachować w budżecie państwa, chociażby przez same działania prewencyjne, myślę, że są to kwoty znacznie wyższe - powiedział. Brudziński podkreślał, że jeżeli chce się skutecznie walczyć z patologiami, a "taką patologią jest plaga korupcji w naszym kraju", to osoby, które z tymi patologiami mają walczyć, muszą godnie zarabiać.