Uroczystości przed pomnikiem Gloria Victis na warszawskich wojskowych Powązkach to kulminacyjny moment corocznych obchodów rocznicy wybuchu powstania warszawskiego.W czwartek, w godzinę "W", przed pomnikiem Gloria Victis hołd poległym powstańcom oddali nieliczni żyjący weterani, prezydent Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, licznie zgromadzeni warszawiacy. Po zakończeniu oficjalnych uroczystości i opuszczeniu cmentarza przez przedstawicieli władz wieniec przed pomnikiem złożył prezes PiS Jarosław Kaczyński wraz z przedstawicielami klubu PiS. Kaczyński mówił na piątkowej konferencji prasowej, że przez wiele lat przy okazji obchodów rocznic wybuchu powstania warszawskiego miała miejsce "piękna, spontaniczna uroczystość". "Wieńców było bardzo wiele i (...) nie najlepiej przyjmowano tam PO. To jest zrozumiałe, bo to jest formacja, która, że tak powiem, kulturowo nie konweniuje z tym środowiskiem, które się tam zbiera, środowiskiem postakowskim, patriotycznym, przecież to jest zupełnie inny świat. (...) Jakaś niebywała wręcz małostkowość, małoduszność doprowadziła do tego, że zaczęto (to) administracyjnie ograniczać" - mówił szef PiS. Według niego możliwość składania kwiatów w ramach uroczystości najpierw ograniczono do kilku delegacji, m.in. partyjnych. "Później także partie już nie mogły, tylko w imieniu Sejmu, a wreszcie jeszcze doszło do tego, że nie wymienia się nazwisk wysokich reprezentantów państwa i każdy z nich ma obok siebie kombatantów. To jest z jednej strony bardzo smutne, a z drugiej strony - nie ukrywam - niesłychanie śmieszne" - ocenił Kaczyński. "Takiego pokazu małostkowości, małoduszności i jednocześnie śmieszności ludzi, którzy coś takiego robią, niszczą coś naprawdę pięknego, co było w polskiej i warszawskiej tradycji, ja się z niczym takim nie spotkałem. Zrobiono coś bardzo złego, ale mam nadzieję, że to sytuacja przejściowa" - dodał prezes Prawa i Sprawiedliwości. Dopytywany przez jedną z dziennikarek, czy chciałby składać kwiaty wraz z premierem Donaldem Tuskiem, Kaczyński odparł, że z obecnym szefem rządu nie chce mieć nic wspólnego. Prezes PiS był również pytany o gwizdy i okrzyki "hańba", które towarzyszyły składaniu wieńca przez Tuska i Władysława Bartoszewskiego. "Jeżeli ktoś mówi o ludziach +bydło+, +hołota+, +tłuszcza+, +motłoch+, to musi się liczyć, że jest na to reakcja. Tutaj żaden życiorys ani żaden, nawet bardzo sędziwy wiek, nic nie zmienia. Powtarzam: jeżeli ktoś używa takich słów, a nikt nie zaprzeczy, że takich słów używa pan Bartoszewski, to musi się liczyć z konsekwencjami" - powiedział Kaczyński. Bartoszewski, żołnierz AK i powstaniec warszawski, mówił w środę "Gazecie Wyborczej", że zastanawia się, czy wziąć udział w tegorocznych obchodach rocznicy wybuchu powstania warszawskiego, chociaż jest zdrowy i będzie w tym czasie w stolicy. "Teraz, zamiast czuć się uprawnionym moralnie współgospodarzem obchodów - nie obiektem czci, ale współgospodarzem - zastanawiam się: czy ja tam jestem na miejscu? Czy to jest miejsce zawłaszczone przez motłoch? Bo tak nazywam tych ludzi" - powiedział. Do piątkowych słów prezesa PiS odniósł się w rozmowie z PAP poseł PO Andrzej Biernat. "Licytowanie się, kto jest większym patriotą, a kto mniejszym, kto ma prawo do wyrażania patriotyzmu, a kto nie - jak to w wypadku Jarosława Kaczyńskiego jest - dla mnie jest trochę śmieszne" - powiedział Biernat. Pytany o okrzyki "hańba", które pojawiły się, gdy Tusk i Bartoszewski składali kwiaty, stwierdził, że "tego nie unikniemy". "Jest taki zakon ludzi, którzy uważają, że pan premier i prezydent są z innej planety i oni będą zawsze tak krzyczeli. A nikt ich za to nie aresztował, nie ukarał, żyjemy w normalnym, demokratycznym kraju. I każdy ma prawo do wyrażania swych poglądów, czy one są słuszne, czy nie, to już zupełnie inna sprawa" - powiedział polityk PO. Odniósł się też do słów Kaczyńskiego, że "jeżeli ktoś mówi o ludziach 'bydło', 'hołota', 'tłuszcza', 'motłoch', to musi się liczyć, że jest na to reakcja". Według posła PO prezes PiS używa "bardziej radykalnych słów w stosunku do ekipy rządzącej w tej chwili, mówi o nich 'zdrajcy' i tym podobne rzeczy". "Tak, że co ja mogę powiedzieć, niech ludzie sami to oceniają" - dodał. Biernat podkreślił jednocześnie, że jest zażenowany tym, że ktoś próbuje "zawłaszczać jakiekolwiek elementy patriotyczne, (...) że chce być jedynym sprawiedliwym, jedynym sędzią w sprawie, nieomylnym".