Dziś prawnik Kaczmarka złożył w Sądzie Rejonowym Warszawa-Śródmieście wezwanie do ugody ze Skarbem Państwa. W razie niepowodzenia negocjacji ugodowych Kaczmarek zamierza złożyć pozew o zapłatę. - Kwota pięć i pół miliona złotych wynika z bezprecedensowej skali nagonki na pana Kaczmarka i jego rodzinę, w jakiej uczestniczyli najwyżsi przedstawiciele organów ścigania - powiedział mec. Mieczysław Hebel, pełnomocnik Kaczmarka odwołując się do zdarzeń z 2007 r. Sam Kaczmarek chce przede wszystkim przeprosin od następcy prawnego ówczesnego ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry - czyli prokuratury lub ministerstwa sprawiedliwości. - Nie chodzi mi o to, żeby pan prokurator Andrzej Seremet czy minister Krzysztof Kwiatkowski składali mi przeprosiny, ale o to, aby przeprosiły instytucję - prokuratura czy ministerstwo - powiedział Kaczmarek. Jak dodał, jeśli nastąpiłyby takie przeprosiny, zrezygnuje z 3 mln zł zadośćuczynienia za straty moralne. Na 2,5 mln zł wycenił on wartość należnego mu odszkodowania. - Wycenę przygotował specjalista z dziedziny finansów, jest oparta na wysokości uposażenia prokuratora Prokuratury Krajowej - powiedział. Nie wiadomo jeszcze, jak na pismo Kaczmarka zareaguje prokuratura, bo jeszcze do nich nie dotarło. 13 sierpnia do sądu wpłynęło podobne w treści pismo Jaromira Netzla, szefa PZU za rządów PiS. Swe straty Netzel wycenia na 10 mln 229 tys. 620 zł. Wstępne posiedzenie w tej sprawie sąd zaplanował na 13 października. Rzecznik Prokuratury Generalnej pytany wtedy o sprawę powiedział, że "wydaje się bardzo mało prawdopodobne", by uznali taką wysokość żądanej sumy. Dziś dziennikarz PAP ustalił, że prokuratura nie zgadza się na ugodę z Netzlem. Janusz Kaczmarek stracił funkcję szefa MSWiA latem 2007 r. Premier Jarosław Kaczyński zwrócił się do prezydenta Lecha Kaczyńskiego o dymisję swego ministra uznając, że jest on w kręgu podejrzeń o dokonanie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa, która doprowadziła do wyeliminowania z rządu wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera, a w konsekwencji - upadku rządu koalicji PiS-Samoobrona-LPR i przedterminowych wyborów parlamentarnych, wygranych przez PO. W sierpniu 2007 r. Kaczmarek został zatrzymany przez ABW w tym samym czasie co prezes PZU Jaromir Netzel i b. szef policji Konrad Kornatowski. Zatrzymać miano też biznesmena Ryszarda Krauze, którego jednak nie było wówczas w kraju. Kaczmarkowi, Kornatowskiemu i Netzlowi zarzucono utrudnianie śledztwa w sprawie przecieku z afery gruntowej w resorcie rolnictwa. Zarzutu o dokonanie przecieku nie przedstawiono nikomu. Kaczmarek według śledczych miał zataić, że spotkał się z Krauzem na 40. piętrze warszawskiego hotelu Marriott w przeddzień akcji CBA. Tak to przedstawiał to na multimedialnej konferencji ówczesny wiceprokurator generalny Jerzy Engelking, prezentując podsłuchy rozmów m.in. Netzla, Kaczmarka i Kornatowskiego. Śledztwo zostało umorzone już za rządów ekipy PO. Prokuratura stwierdziła, że Kaczmarek zeznawał realizując swoje prawo do obrony. - Ówczesne kierownictwo prokuratury powinno mieć świadomość, że stosowane wobec pana Kaczmarka środki są bezprawne. Już w styczniu 2007 r. Prokurator Generalny wystąpił do Sądu Najwyższego o wykładnię, w jakich sprawach można stosować podsłuch. I SN w kwietniu odpowiedział. Z odpowiedzi wynikało, że nie można tego robić w sprawach o fałszywe zeznania czy o przeciek z akcji - podkreślił mecenas Hebel. Już wcześniej Kaczmarek wytoczył Skarbowi Państwa proces o 100 tys. zł odszkodowania za niesłuszne zatrzymanie. W czerwcu 2008 r. stołeczny sąd - na wniosek prokuratury - zawiesił ten proces do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia śledztwa. We wrześniu 2007 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa uznał zatrzymanie Kaczmarka za "bezzasadne i nieprawidłowe". Podzielono argumenty jego obrońców, że nie trzeba było go zatrzymywać, bo deklarował, że stawi się na każde wezwanie. Ta sprawa pozostaje zwieszona.