Kaczyński, lider PiS i były premier, pozwał Giertycha (lidera LPR, wicepremiera w swym rządzie, obecnie adwokata) o ochronę dóbr osobistych za postawiony publicznie zarzut, że Kaczyński zbierał "haki" na polityczną konkurencję i naciskał na służby państwowe, by takie informacje pozyskiwać. W odpowiedzi Giertych pozwał Kaczyńskiego - za to, że lider PiS zarzucił mu kłamstwo. Oba procesy toczą się osobno przed warszawskim sądem okręgowym. Zeznający w czwartek jako świadek Kaczmarek, pytany o znane mu przykłady zbierania przez Kaczyńskiego "haków" na polityczną konkurencję, posłużył się własnym przykładem. Jak powiedział, od połowy sierpnia 2007 r. był kandydatem na premiera (jego kandydaturę wysunęły LPR i Samoobrona), a jego zatrzymanie - w śledztwie w sprawie przecieku z akcji CBA w "aferze gruntowej" nastąpiło pod koniec lipca 2007 r. (sprawa została po latach umorzona; Kaczmarek domaga się odszkodowania za niesłuszne zatrzymanie). - Był specjalny zespół prokuratorów, którzy szeroką garścią zbierali informacje na mój temat. Zespół był powołany wbrew ustawie o prokuraturze, bo funkcjonował nie w jednostce macierzystej, a w ministerstwie sprawiedliwości - podlegając bezpośrednio ministrowi - mówił Kaczmarek. Jak podkreślił, w tym czasie służby państwowe prowadziły działalność mającą na celu zdyskredytowanie jego osoby. - Informacje o mnie i mojej rodzinie zbierały: AW, ABW, CBA i prokuratura. Obserwacji poddana była moja najbliższa rodzina i osoby ze mną się kontaktujące. Sięgano nawet do mojego pradziadka i dziadków mojej małżonki - zeznał były prokurator i szef MSWiA z czasu rządów PiS. Jego zdaniem liczba służb zaangażowanych w tę sprawę - w tym bezpośrednio podległych szefowi rządu - wskazuje, że Kaczyński "choćby ze względu na pragmatykę zawodową, musiał o tym wiedzieć". Jak oświadczył potem Giertych, już sam ten fakt stanowi potwierdzenie zarzutu, jaki publicznie postawił Kaczyńskiemu, za co lider PiS wytoczył mu proces. Kaczmarek zeznał, że gdy ponad 10 lat temu był jeszcze trójmiejskim prokuratorem na Pomorzu zaginął mąż Danuty Hojarskiej (działaczki Samoobrony). Jego ciało znaleziono kilka lat później. - W tzw. sprawie przeciekowej badano wątek, czy nie byłem kochankiem Hojarskiej i nie dokonałem zabójstwa jej męża. Zwracano się nawet do Zakładu Medycyny Sądowej o opinię, jaki był mechanizm śmierci męża Hojarskiej - zeznał Kaczmarek. Potwierdził też, że w aktach "śledztwa przeciekowego" można znaleźć decyzję kierownictwa CBA o zasięgnięciu opinii wróżki, która miała się wypowiedzieć o jego charakterze i tego, jakie będą jego kroki w przyszłości. - Czy powołanie tej wróżki było konsultowane z premierem - tego nie wiem - dodał Kaczmarek. Ujawnił też, że śledczy badali, czy kapitałowo i finansowo jest powiązany z posłem PO Markiem Biernackim i czy między Kaczmarkiem a Biernackim nie było przepływów finansowych, gdy Biernacki w latach 90. był likwidatorem PZPR. - W tej samej sprawie badano wątek moich ewentualnych powiązań finansowych z ówczesną prezydent Gdyni Franciszką Cegielską. Wszystkie te elementy znalazły swój wyraz w paszkwilanckich artykułach "Gazety Polskiej", która miała wiedzę z prowadzonych postępowań przygotowawczych - zeznał Kaczmarek, powołując się na akta śledztw, które przeglądał, gdy prokuratura uznała go za pokrzywdzonego. - A jaki był w tym udział Jarosława Kaczyńskiego? - pytał Kaczmarka sąd. - Byłem świadkiem, jak w innych sprawach odbywały się narady u premiera Kaczyńskiego - z udziałem moim, ministra Ziobry i podległych służb. W trakcie narad Kaczyński był zainteresowany informacjami o sprawach z udziałem polityków - i temu służyły te narady, by omawiać takie postępowania - a powinny być tajemnicą śledztwa, operacyjnego postępowania. A nie były to informacje do końca potwierdzone, mimo to następnie informacje z tych narad bądź śledztw były przedmiotem artykułów w "Gazecie Polskiej" czy to w programie "Misja specjalna". Celem była tzw. walka z układem. Przykład - narada ws. Blidy. Myślę więc, że podobne narady odbywały się i w mojej sprawie - konstytucyjnego ministra - odparł świadek. Pytany, czy Kaczyński naciskał na organa ścigania, aby zdobywać informacje o politycznej konkurencji, Kaczmarek odparł, że najbardziej jaskrawym tego przykładem jest sprawa Barbary Blidy. - Albo wizyty niektórych krakowskich prokuratorów w domu partii, czyli siedzibie PiS, z aktami spraw, które dotyczyły szeregu polityków - dodał, nie ujawniając dalszych szczegółów, bo - jak powiedział - wiąże go w tej sprawie tajemnica. Sąd odroczył ten proces, dobiegający już końca. Nie zdecydowano jeszcze, czy przed wyrokiem będą przesłuchane obie strony postępowania, tzn. Kaczyński i Giertych. Obaj składali już na wstępie tzw. zeznania informacyjne.