Według Antoniego Macierewicza (RKN), zeznania Kaczmarka były "niejasne", zaś szef komisji, Józef Gruszka (PSL), ocenił, że były minister "nie był przekonujący dla opinii publicznej". Kaczmarek zeznawał dzisiaj przed sejmową komisją śledczą w związku z artykułem, jaki ukazał się 2 kwietnia br. w "Gazecie Wyborczej". Powołując się na Kaczmarka, "GW" napisała, że UOP zatrzymał 7 lutego 2002 roku ówczesnego prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego za wiedzą premiera Leszka Millera, by uniemożliwić zawarcie rzekomo niekorzystnego dla Polski kontraktu na dostawy ropy naftowej z Rosji. To, co powiedział Miller, jest "w części" nieprawdą Roman Giertych (LPR) pytał Kaczmarka, czy prawdą jest to, co powiedział Miller w Sejmie, że Kaczmarek wiedział, dlaczego należało zablokować kontrakt na dostawy ropy, który zamierzał podpisać ówczesny szef Orlenu, Modrzejewski. "Ówczesny minister skarbu nie tylko wiedział, ale alarmował mnie, iż taka sytuacja może mieć miejsce i będzie szkodliwa dla Orlenu" - cytował Giertych słowa Millera. - Nie mogę podzielić takiej opinii, że to ja alarmowałem pana premiera, bo spotkanie (6 lutego 2002 r.) odbyło się na prośbę premiera i to premier nas poinformował o tego typu zagrożeniach - odpowiedział Kaczmarek. - Czyli to co powiedział w Sejmie premier jest nieprawdą, tak? - chciał wiedzieć Giertych. - W części nie - padła odpowiedź. - Czyli premier powiedział nieprawdę w Sejmie, tak? - dociekał Giertych. - W części dotyczącej tego, co dotyczy mnie - odparł były minister. - Nie alarmowałem pana premiera w tym zakresie - dodał. Miller wywierał "pewną presję" - Ta rozmowa "miała charakter pewnej presji - tak Kaczmarek określił telefoniczną rozmowę z Millerem z początku lutego 2002 r. na temat ówczesnego prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego. Wiceszef komisji Andrzej Aumiller (UP) spytał Kaczmarka, czy premier Miller naciskał na niego co do odwołania Modrzejewskiego z funkcji szefa spółki podczas rozmowy telefonicznej, której świadkiem był redaktor naczelny "Nie" Jerzy Urban. - Ona miała taki charakter pewnej presji, aby rozwiązać tę sprawę jak najszybciej. Ja poinformowałem pana premiera, że 8 lutego zbiera się posiedzenie rady nadzorczej (PKN Orlen - red.) i przedstawiciel skarbu państwa w radzie nadzorczej zgłosi wniosek o odwołanie prezesa zarządu i przedstawi kandydaturę nowego prezesa; tylko tyle minister skarbu mógł zrobić - odparł Kaczmarek. Fakty a "stan emocjonalny" ministra - Leszek Miller prosił o rozważenie, w jaki sposób nie dopuścić do podpisania przez Modrzejewskiego długoterminowego kontraktu na dostawy ropy z Rosji - zeznał Kaczmarek. Były minister skarbu zaprzeczył , że w czasie jego obecności na dwóch spotkaniach w Kancelarii Premiera zapadła decyzja o zatrzymaniu byłego szefa PKN Orlen. Natomiast swoim "stanem emocjonalnym" wyjaśnił Kaczmarek różnicę między swoimi zeznaniami w prokuraturze i przed komisją. W prokuraturze zeznał on bowiem, że 7 lutego - tuż przed zatrzymaniem Modrzejewskiego - wyszedł z Kancelarii Premiera z przekonaniem, że UOP zostanie użyty przeciw szefowi Orlenu. Dziś jednak nie potwierdził tego przed komisją. Telefon z UOP-u Kaczmarek zeznał, że o zatrzymaniu Modrzejewskiego dowiedział się 7 lutego 2002 r. o godz. 17., kiedy zadzwonił do niego ówczesny p.o. szefa UOP, Zbigniew Siemiątkowski, mówiąc, że szef Orlenu został zatrzymany i pytając, czy ma go zatrzymać do posiedzenia rady nadzorczej, "co ma zrobić". - Odpowiedziałem - i powiem wprost: użyłem słów nieparlamentarnych - że trzeba natychmiast zwolnić, wypuścić, bo jutro jest posiedzenie rady nadzorczej i to nie wchodzi w grę, że to jest zachowanie, które skończy się jednym wielkim skandalem i będzie bardzo przykre dla nas w skutkach i nie wyobrażam sobie, że może być inaczej - relacjonował Kaczmarek. Kaczmarek poinformował też, że to on był źródłem informacji o zatrzymaniu szefa Orlenu dla telewizyjnych "Wiadomości". Nocne konsultacje premiera i prezydenta z Kulczykiem - 21 lutego 2002 r. prezydent, premier i Jan Kulczyk uzgadniali do późnych godzin nocnych skład Rady Nadzorczej PKN Orlen - przyznał przed komisją Kaczmarek. Odpowiadając na pytania Konstantego Miodowicza (PO), Kaczmarek przyznał, że 20 lutego 2002 r. szef gabinetu prezydenta RP Marek Ungier wręczył mu w Kancelarii Prezydenta RP listę osób proponowanych do nowej Rady Nadzorczej. Dodał, że tego samego dnia "taką samą listę" wręczono mu też w Kancelarii Premiera. - Czy doszło do konsultacji pomiędzy prezydentem RP, premierem Polski a panem - przy czym pan wziął udział w tych konsultacjach udział pośredni, telefoniczny - i konsultacje te trwały do 3 godziny nad ranem 21 lutego? - pytał Miodowicz. - Tak - brzmiała odpowiedź Kaczmarka. Zarazem dodał on, że poseł "ograniczył jego prawa". - Taka zero-jedynkowa metoda pewnie nie jest najlepsza - skomentował sposób zadawania pytań przez Miodowicza. Kaczmarek przyznał, że Jan Kulczyk poinformował go, że uczestniczył w tych nocnych konsultacjach. Spytany, czy konsultacje te doprowadziły do uzgodnienia listy, Kaczmarek odpowiedział, że on się nie zgadzał na kandydaturę Kulczyka na szefa Rady Nadzorczej. - Ostatecznie udało się panu przeforsować swoje stanowisko? - dociekał Miodowicz. - Tak - padła odpowiedź. - Czy skład Rady Nadzorczej, wybrany 21 lutego, był tożsamy z listą wypracowaną w czasie nocnych konsultacji? - indagował Miodowicz. - Nie - odpowiedział Kaczmarek. Dodał - nie podając nazwisk - że "różniła się ona w sposób znaczący od tego, co proponowano". Wszystko o Orlengate