potwierdził, że będą konfrontacje świadków. "Świadkowie mijają się w szczegółach, mijają się w ocenie niektórych zdarzeń, a zatem i taka potrzeba też zajdzie. Tym bardziej, że część świadków bardzo chętnie wypowiada się w mediach, bardziej oszczędna jest w prokuraturze" - powiedział Kaczmarek w TVN24. Prokurator krajowy skomentował też fakt, że nie został jeszcze przesłuchany asystent posła Samoobrony i radny sejmiku woj.łódzkiego Jacek Popecki. - Prokuratorzy dokonują oceny sytuacji. Ponieważ osoba ta (Popecki - red.) też została pomówiona, w pewnym momencie trzeba będzie dokonać analizy, czy i w jakim charakterze tę osobę przesłuchać. Dlatego prokuratorzy nie spieszą się do przesłuchania tej osoby - powiedział Kaczmarek. W poniedziałek Popecki powiedział dziennikarzom, że ojcem dziecka Anety Krawczyk jest b. radny Samoobrony powiatu tomaszowskiego, a obecnie miejski radny PO w Tomaszowie Mazowieckim Marek Celner. Celner - który został przesłuchany w tej sprawie we wtorek - zaprzecza słowom Popeckiego. Popecki miał być przesłuchany w miniony czwartek. Jednak jego przesłuchanie odłożono, ponieważ prokuratura chciała wcześniej jeszcze raz porozmawiać z Krawczyk. Ujawniła ona bowiem, że gdy była w ciąży, Popecki - z zawodu technik weterynarii - miał jej "aplikować różne środki farmakologiczne", w tym oksytocynę przeznaczoną dla zwierząt, by wywołać skurcze porodowe. Popecki wszystkiemu zaprzecza. Kaczmarek zapowiedział również, że w niedługim czasie wypowiedzą się biegli lekarze specjaliści, którzy dokonają oceny zeznań Anety Krawczyk oraz historii porodowej i dokumentacji w szpitalu, w którym ona przebywała, m.in. pod kątem działania specyfiku, który ponoć został jej podany, by wywołać poronienie. Pytany o to, dlaczego została już kilkakrotnie przesłuchana, odpowiedział, że stało się tak, bo znaczną część swych wypowiedzi przedstawiała w mediach, a nie w prokuraturze. - Stąd też śledczy niejednokrotnie byli zaskakiwani jej wypowiedziami w telewizji, a kiedy konfrontowali je z tym, co powiedziała w prokuraturze, to okazywało się, że wielu z tych rzeczy nie ma w protokole - powiedział Kaczmarek. Tzw. seksaferę w Samoobronie opisała w ub. tygodniu "Gazeta Wyborcza" na podstawie relacji Anety Krawczyk. Ta była radna Samoobrony w łódzkim sejmiku i była dyrektorka biura poselskiego Łyżwińskiego twierdzi, że pracę w partii miała dostać w zamian za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i szefowi Samoobrony Andrzejowi Lepperowi. Łódzka prokuratura okręgowa prowadzi śledztwo w sprawie żądania oraz przyjmowania korzyści osobistych o charakterze seksualnym przez osobę pełniącą funkcję publiczną i uzależnienie od nich zatrudnienia w biurze poselskim.