Jak ocenił Tomasz Bączkowski - prezes Fundacji Równości, która była głównym organizatorem parady, impreza się udała i była największą tego typu, jaka kiedykolwiek odbyła się w Warszawie. Pochwalił też służby porządkowe i zabezpieczenie imprezy przez policję. - Byliśmy weseli, pokojowi i sympatyczni. Pokazaliśmy, że jesteśmy i że jesteśmy silni - dodał. Nie krył jednak żalu, że EuroPride nie zyskała wsparcia władz miasta, tak jak dzieje się to w innych krajach. - Władze Warszawy kompletnie nie zauważyły EuroPride, a szkoda, bo wówczas byłaby to wielka europejska impreza. Nie wiem, jak to miasto może aspirować do miana Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 r. - powiedział Bączkowski. Różnorodność jest wartościowa W paradzie wzięli udział osoby w różnym wieku i z różnych krajów; nie tylko przedstawiciele mniejszości seksualnych - można było zobaczyć też rodziny z dziećmi, osoby niepełnosprawne. - Jestem tu by pokazać córce, że żyjemy w społeczeństwie różnorodnym i uczyć ją tolerancji. Różnorodność jest wartościowa - powiedziała pani Dorota, która na paradzie była już po raz trzeci. - Przyszliśmy, bo nie zgadzamy się na dyskryminowanie osób homoseksualnych. Takie parady są potrzebne, żeby pokazać, że są w naszym społeczeństwie osoby, których prawa nie są respektowane i że jest to duża grupa - podkreślał chłopak, który w imprezie uczestniczył ze swoją dziewczyną. Z kolei inny młody mężczyzna przyznał, że długo się wahał czy przyjść na paradę. - Mój partner został w domu, ja jednak uważam, że liczy się każda osoba. Niech to miasto w końcu zauważy naszą obecność, my też tu żyjemy i płacimy podatki - dodał. Uczestnicy imprezy mieli przy sobie tęczowe parasole i flagi - symbol tolerancji i międzynarodowej społeczności LGBT. Można było zauważyć także flagi różnych krajów, z których pochodzili uczestnicy imprezy: Szwecji, Szwajcarii, Niemiec, Ukrainy, Meksyku, Francji, Wielkiej Brytanii, Finlandii. Niesiony był także duży transparent z hasłem "Żądamy ustawy o związkach partnerskich". Był to jeden z głównych postulatów tegorocznej imprezy. Podczas parady rozdawane były ulotki z postulatami jej uczestników. Wśród nich były m.in. te dotyczące uznania związków partnerskich oraz zapewnienia im ochrony, w tym przyjęcia ustawy, która umożliwiłaby żyjącym w nich osobom wspólne rozliczanie podatków, dałaby prawo do decydowania o leczeniu nieprzytomnego partnera, czy sprawowania opieki nad jego dziećmi. Domagano się także rzetelnej, zgodnej z obecnym stanem wiedzy edukacji seksualnej, w której homoseksualność i biseksualność nie byłyby prezentowane jako zboczenia, a transpłciowość - jako choroba. Beztroska zabawa Parada przebiegała w atmosferze beztroskiej zabawy, maszerującym towarzyszyło kilkanaście platform, z których rozbrzmiewała muzyka taneczna, uczestnicy bawili się w jej rytmie. Wszystkie platformy były przystrojonych balonikami i kolorami tęczy. Było też kilka drag queen, a w tłumie tańczyło kilka osób w strojach udekorowanych pióropuszami. Jednak strój większości uczestników nie odbiegał od tego, co można zobaczyć na co dzień na ulicach miasta, choć wielu z nich postarało się o tęczowe emblematy. Wśród uczestników parady wyróżniali się członkowie dwóch gejowskich chórów: londyńskiego i sztokholmskiego. Pierwsi ubrani byli w kolorowe koszulki, układające się w tęczę, drudzy na biało. Śpiewali m.in. "Hej sokoły" - po polsku. Kalisz też tańczył Na jednej z platform tańczył poseł SLD Ryszard Kalisz. Spośród polityków obecni byli też m.in. przedstawiciele Zielonych 2004 i Partii Kobiet. Jedna z platform oznakowana była symbolami SdPl. Jadące na niej osoby skandowały: "Marek Borowski następnym prezydentem Warszawy". Na innej były portrety m.in. polskich pisarzy i poetów, którzy byli homoseksualni - wśród nich Marii Konopnickiej, Marii Dąbrowskiej czy Witolda Gombrowicza. Na niesionych transparentach można było zobaczyć także hasła "Pod Grunwaldem też byli geje", "Homoseksualizm nie zmniejsza plonów pszenicy", czy "Tak dla związków partnerskich i zawodowych - bo Polska jest najważniejsza". Parada budziła zainteresowanie warszawiaków. Uczestnikom machali z okien i z balkonów mieszkańcy położonych wzdłuż trasy przemarszu domów. Część przechodniów zatrzymywała się, by popatrzeć, niektórzy robili zdjęcia. Przemarsz ulicami stolicy był głównym elementem trwającego od ubiegłego piątku festiwalu mniejszości seksualnych EuroPride 2010. W ramach imprezy zorganizowano szereg wydarzeń kulturalnych - koncerty, wystawy, przedstawienia, dyskusje i konferencje o tematyce związanej ze środowiskiem LGBT. Dzień przed paradą wręczone zostały też "Hiacynty" - przyznawane przez Fundację Równości nagrody za zasługi na rzecz tolerancji, równouprawnienia i walki z dyskryminacją. Trafiły one m.in. do Joanny Senyszyn, Ewy Wanat i Agnieszki Holland. Odebrał go także Ryszard Giersz, który wytoczył sąsiadce proces sądowy za nazywanie go "pedałem". 2010 - początek końca Eurosodomy W trakcie imprezy doszło do kilku incydentów. Wymarsz parady z pl. Bankowego próbowali zablokować kontrdemonstranci, ostatecznie zostali jednak usunięci z ulicy przez policję. W kierunku uczestników parady poleciały jajka i butelki. Inna grupa kontrmanifestantów przyniosła krzyż i transparenty z hasłami "Bóg, honor i ojczyzna" oraz "1410 zwycięstwo nad pierwszą unią, 2010 początek końca Eurosodomy". Rozdawali też Nowy Testament. W sobotę w Warszawie odbył się także "Marsz Grunwaldzki" - zorganizowany przez Młodzież Wszechpolską pochód z okazji 600-lecia bitwy pod Grunwaldem. Wyruszył on przed południem z Placu na Rozdrożu, sprzed pomnika Romana Dmowskiego. Uczestniczy marszu skandowali m.in.: "Duma, duma, narodowa duma", "Silny naród, wielka ojczyzna", "Cześć i chwała bohaterom", "Bóg, honor i ojczyzna", "Dziękujemy wam za Grunwald", "Jak Jagiełło na Krzyżaków, tak my dzisiaj na lewaków", "Nie tęczowa, nie czerwona, tylko Polska narodowa", "Nie Holandia, tu jest Polska". Prezes Młodzieży Wszechpolskiej Robert Winnicki zapewniał, że marsz nie jest kontrmanifestacją w stosunku do parady. - EuroPride to skandaliczna, żenująca impreza, która nie może być porównywana z tak wielkim wydarzeniem, jak bitwa pod Grunwaldem. W żadnym wypadku nasz marsz nie jest kontrą do czegoś tak niepoważnego, jak EuroPride, natomiast odbywa się w kontekście tej parady - mówił Winnicki. Jeden incydent Marsz przebiegł spokojnie. Na trasie doszło do jednego incydentu - około południa na rogu ul. Świętokrzyskiej i Nowego Światu kilkanaście osób, głównie obcokrajowców, czekających z transparentem "Smash homophobia" ("Rozwalić homofobię"), zaczęło pozdrawiać uczestników "Marszu Grunwaldzkiego". Z pochodu poleciała w ich stronę odpalona raca, plastikowe butelki z wodą oraz jajka. W kierunku osób z transparentem wykrzykiwano "Pedały, pedały". Obie grupy oddzielał kordon policji. Marsz zakończył się złożeniem wieńca przed Grobem Nieznanego Żołnierza na pl. Piłsudskiego. Zdaniem organizatorów wzięło w nim udział 2 tys. osób. Policjanci ocenili, że nie było ich więcej niż 300. W czasie parady policja zatrzymała w sumie dziewięć osób: jedną za czynną napaść na policjanta, jedną za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza, sześć za wykroczenia, np. rzucanie jajkami i jedną za posiadanie narkotyków. EuroPride to coroczna parada środowiska LGBT, która co roku odbywa się w innym mieście europejskim. W zeszłym roku gospodarzem imprezy był Zurich, w 2011 r. odbędzie się w Rzymie, zaś w 2012 r. - Londynie (będzie to ogólnoświatowa edycja EuroPride). O prawo do organizowania EuroPride w 2013 r. ubiegają się Bruksela, Ateny, Tel-Aviv i Marsylia.