W trakcie procesu legislacyjnego nie złamano prawa Na żadnym etapie procesu legislacyjnego dotyczącego nowelizacji ustawy hazardowej nie doszło do złamania prawa w rozumieniu przepisów prawa karnego - uznała prokuratura, która prowadziła śledztwo dot. afery hazardowej. To jeden z czterech wątków, który badany był w ramach tego śledztwa. Jak powiedział w czwartek jeden z prowadzących je prokuratorów Arkadiusz Buśkiewicz, dokładnie zbadano ewentualne nieprawidłowości, do których mogłoby dojść w ramach prac legislacyjnych. Dodał również, odnosząc się do całości śledztwa, że w ramach zgromadzonego materiału dowodowego, nie da się wykazać, iż analizowane czyny noszą znamiona zabronionych; a nawet - w odniesieniu do niektórych z nich, nie da się udowodnić, że zaistniały. - W naszym systemie prawnym prokurator stawiając zarzuty bierze na siebie ciężar dowodów, czyli musi w sposób kategoryczny udowodnić stawiany zarzut - mówił prokurator. Zaznaczył również, że w tym postępowaniu istnieje możliwość "innych wersji zdarzeń, których nie sposób obalić, tak, by sąd podzielił stanowisko prokuratora". Nie ustalono czy rekomendacja spowodowała szkodę Wątek śledztwa dot. rekomendacji przez ministerstwo sportu i turystyki jednego z kandydatów na członków zarządu Totalizatora Sportowego został umorzony, ponieważ nie ustalono czy spowodowało to realną szkodę - poinformowała prokuratura. Wątek ten, na początku nieobjęty postanowieniem o wszczęciu śledztwa, dotyczył przekroczenia uprawnień przez szefa gabinetu politycznego ministra sportu i turystyki, w związku z mailem wysłanym do podsekretarzu stanu w ministerstwie skarbu, w którym to rekomendowano jednego z kandydatów na członka zarządu Totalizatora Sportowego. Chodzi o Marcina Rosoła - szefa gabinetu politycznego ministerstwa sportu, który według prokuratorskich ustaleń miał rekomendować do zarządu TS Magdalenę Sobiesiak - córkę biznesmena z branży hazardowej. Jak powiedział dziś prokurator Arkadiusz Buśkiewicz, ustalono bezsprzecznie, że w tej sprawie podjęto działania "niezgodne z obowiązującą procedurą" ale prokuratorzy nie zdołali na podstawie zebranego materiału ustalić, czy w wyniku tego doszło do szkody w rozumieniu prawa. Dlatego umorzyli również ten wątek z powodu braku przesłanek o popełnieniu przestępstwa. Nie ustalono, by CBA przekroczyło uprawnienia W trakcie śledztwa dotyczącego tzw. afery hazardowej nie ustalono, by doszło do przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego - poinformowała warszawska prokuratura okręgowa. Jak powiedział jeden z prokuratorów prowadzących postępowanie Arkadiusz Buśkiewicz, właśnie dlatego nie podjęto decyzji o wyłączeniu w tym zakresie materiałów ze śledztwa. To właśnie po doniesieniu CBA, w październiku 2009 r., prokuratura wszczęła śledztwo w tzw. aferze hazardowej. W sumie objęło ono cztery wątki: niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych w czasie prac nad ustawą o grach i zakładach wzajemnych; podejmowania się pośrednictwa w załatwieniu sprawy w ramach prac nad tą ustawą, udzielenia lub obietnicy udzielenia korzyści majątkowej lub osobistej w zamian za takie pośrednictwo oraz rekomendacji przez ministerstwo sportu i turystyki kandydata na członka zarządu Totalizatora Sportowego. Afera wybuchła na początku października 2009 r., po publikacji "Rzeczpospolitej", która ujawniła materiały CBA. Z materiałów tych wynikało, że ówczesny szef klubu PO Zbigniew Chlebowski i ówczesny minister sportu Mirosław Drzewiecki mieli podczas prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej działać na rzecz biznesmenów z branży hazardowej. Obaj zaprzeczali temu, ale stracili stanowiska.