W tym czasie część placówek będzie całkowicie zamkniętych, w części będą prowadzone tylko zajęcia opiekuńcze - nie będzie lekcji. Będą też takie placówki, gdzie nauczyciele swoje poparcie dla protestu wyrażą strojem - założą czarne koszulki - powiedział Broniarz - inne placówki oflagują się i oplakatują. Prezes wyjaśnił, że w związku z różnymi godzinami rozpoczynania pracy przez różne placówki, strajk może się rozpocząć zarówno o godzinach 6, 7 rano, jak i o godzinie 8. "O godzinie 10.00 placówki powinny już normalnie pracować" - powiedział. Z danych jakie uzyskała PAP w poniedziałek przed południem w okręgach wojewódzkich ZNP, wynika, że np. w województwie łódzkim decyzję o przystąpieniu do wtorkowej akcji protestacyjnej podjęło około 700 szkół i przedszkoli, tj. ok. 50 proc. wszystkich placówek w regionie. W województwie podlaskim strajk będzie prowadzony w 15-20 proc. placówek oświatowych; najwięcej w powiecie sejneńskim, gdzie strajk planowany jest w prawie wszystkich szkołach. Na Warmii i Mazurach udział w strajku zadeklarowało około 20 proc. placówek. - Według szacunków w Lublinie do strajku przystąpi 80 proc. placówek - powiedziała sekretarz zarządu regionu lubelskiego ZNP Jolanta Biniaszewska. Prezes ZNP zaznaczył, że strajk nie jest wymierzony w dzieci i rodziców. - To strajk w interesie wszystkich nauczycieli, niezależnie, czy są członkami związku, czy nie - podkreślił Broniarz. Poinformował, że z informacji, które napływają do centrali ZNP wynika, że w chęć udziału w proteście deklarują też m.in. członkowie oświatowej "Solidarności" i Federacji Związków Zawodowych. Przypomniał także, że strajk nauczycieli popiera Krajowe Porozumienie Rodziców i Rad Rodziców. ZNP domaga się zwiększenia nakładów na edukację, 20-procentowego podwyższenia płac nauczycieli, zachowania możliwości przechodzenia przez nauczycieli na wcześniejsze emerytury na dotychczasowych zasadach do 2011 r., objęcia emeryturami pomostowymi nauczycieli urodzonych po 1969 r. oraz prowadzenia przez rząd dialogu ze związkiem nie tylko pod groźbą strajku. Broniarz przypomniał, że nauczyciel stażysta, czyli taki który rozpoczyna pracę w szkole, otrzymuje na rękę miesięcznie 983 zł. - Stażysta w Warszawie przez 10 miesięcy musiałby nie jeść, nie pić i wszystkie zarobione pieniądze odkładać, by kupić jeden metr kwadratowy mieszkania - zaznaczył. Poinformował także - powołując się na przykład swojej żony - że nauczyciel dyplomowany, czyli na najwyższym stopniu awansu zawodowego, z dwoma ukończonymi fakultetami, mający uprawnienia egzaminatora i eksperta, po 25 latach pracy, zarabia miesięcznie na rękę 1720 zł. ZNP jest od końca lutego w sporze zbiorowym z rządem. 7 maja rozpoczęło pogotowie strajkowe. Podczas zakończonego w połowie lutego referendum strajkowego ZNP ponad 80 proc. pracowników oświaty biorących w nim udział opowiedziało się za przeprowadzeniem jednodniowego strajku ostrzegawczego w szkołach jako wyrazu swojego sprzeciwu wobec polityki edukacyjnej prowadzonej przez Giertycha. We wtorek ma dojść do spotkania kierownictw: ZNP i Sekcji Krajowej NSZZ "Solidarność" z wicepremierem Przemysławem Gosiewskim, który przewodniczy Międzyresortowemu Zespołowi ds. Nadzoru Ubezpieczeń Społecznych. W środę przedstawiciele obu związków mają się spotkać z wicepremierem ministrem edukacji Romanem Giertychem, podczas którego ma on przedstawić związkowcom swoja propozycję dotyczącą podwyżek dla nauczycieli w przyszłym roku. W ubiegłym tygodniu po spotkaniu z szefostwem ZNP minister edukacji podkreślił, że termin spotkania ze związkowcami jest specjalnie zaplanowany tak, aby doszło do niego dzień po strajku ostrzegawczym. - Nie chcę prowadzić rozmów płacowych pod groźbą strajku - wyjaśnił.