Justyna Kopińska jest dziennikarką "Dużego Formatu" i autorką książek "Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie" oraz "Polska odwraca oczy". Za reportaż zatytułowany "Oddział chorych ze strachu" otrzymała w połowie kwietnia prestiżową nagrodę European Press Prize, nazywaną "europejskim Pulitzerem". Wcześniej była laureatką m.in. Grand Press, nagrody PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego, wyróżnienia im. Andrzeja Woyciechowskiego i nagrody im. Teresy Torańskiej. "Oddział chorych ze strachu" to opowieść o maltretowanych pacjentach ze szpitala psychiatrycznego w Starogardzie Gdańskim. *** Przeczytaj fragment reportażu Justyny Kopińskiej pt. "Oddział chorych ze strachu": *** Kontrola zastała w izolatce chłopca, który był unieruchomiony przez 1871 godzin. Za niegrzeczne zachowanie wstrzykiwano dzieciom zastrzyki z soli fizjologicznej. Niektórzy pacjenci nie wytrzymywali. Były próby samobójstw. Pięć lat później była ordynator Anna M. pracuje jako biegła Sądu Okręgowego w Gdańsku oraz psychiatra w przychodni w Malborku. Jesienią 2010 roku do rzecznika praw dziecka przyszedł list ze Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Starogardzie Gdańskim. Pielęgniarki i salowi pisali: "W naszym szpitalu na oddziale numer XXIII ordynator Anna M. prowadzi "terapię dla nieletnich". Obrazy jak z hitlerowskiego obozu. Dzieci ubrane w przykrótkie, podarte, popielatoniebieskie piżamy stoją na baczność w ogromnej sali wspartej dwoma filarami. Wzdłuż 24-osobowego szeregu przechadza się filigranowa kobieta o zimnych, ostrych rysach i przenikliwym spojrzeniu. Przemierza całą salę z rękami założonymi do tyłu. Przygląda się temu personel pielęgniarski, który jak zahipnotyzowany wpatruje się w postać szalonej pani doktor. Niektóre dzieci mają szerokie paski na biodrach, a oba nadgarstki spięte skórzanymi pasami. Wyglądają, jakby zakuto je na stojąco w dyby. Doktor Anna wystukuje żołnierski rytm. Dlaczego dzieci ustawiono w szeregu? Doktor spytała je: co to są kłykciny kończyste? Nie wiedziały. Musiały stać na baczność przy filarach przez osiem godzin. Następnego dnia dwoje z nich nie wiedziało, jakie rozróżniamy organy u kobiet. - No to postoicie sobie do wieczora - powiedziała ordynator. - Jeśli ktoś będzie kucał lub się kładł, to personel ma moje zezwolenie na przywiązanie takiego delikwenta pasami do słupa. Pamiętajcie!". Autorzy listu opisali kary, które stosowała ordynator, takie jak ograniczenie pacjentom spotkań z rodzicami, poniżanie, wyzwiska oraz wielomiesięczne izolowanie nastolatków od otoczenia. "Siostro, siostro kochana! - woła nas Laura zamknięta w izolatce od wielu miesięcy. Dzień miesza jej się z nocą. Jest tylko małym "zwierzątkiem", któremu ordynator chce pokazać, kto jest silniejszy. Laura dla kontaktu z ludźmi zrobi teraz wszystko. Uderza pięścią w kratę, krzyczy, a nawet sama prosi o zastrzyk na uspokojenie. Zgłasza, że miesiączkuje, choć to nieprawda. Chce choć przez minutę ujrzeć przez kratę ludzką twarz". List zakończono słowami: "Personel oddziału też jest winny. Przymykaliśmy dotychczas oczy na wiele spraw. Marne usprawiedliwienie, że jeśli ktokolwiek z nas przeciwstawi się ordynator, pożegna się z pracą. Nie mamy poparcia w kadrze kierowniczej, ale nie chcemy, by nasze dzieci myślały, że przyczyniliśmy się do nieludzkiego traktowania pacjentów. Mamy dość, krzyczymy: pomóżcie dzieciom. Będziemy zeznawać i świadczyć przeciwko oprawcy dr Annie M.". Boso na mrozie Szpital w Starogardzie Gdańskim, zwany Kocborowem, to jeden z najstarszych i największych szpitali psychiatrycznych w Polsce. Pierwszych pacjentów przyjął w 1895 roku. Budynek z czerwonej cegły wybudowano z myślą o tysiącu pacjentów. Szpital ze względu na swoją historię - podczas drugiej wojny światowej jego pacjenci zostali brutalnie zamordowani w Lesie Szpęgawskim - często inspiruje początkujących autorów mrocznych opowiadań. Oddział XXIII opisany w liście do rzecznika powstał w styczniu 2009 roku; od początku jego ordynatorem była Anna M. Sądy z całej Polski kierują tam dziewczyny i chłopców w wieku 13-18 lat z zaburzeniami emocjonalnymi lub psychicznymi. Psycholodzy dziecięcy zwracają jednak uwagę, że młodzież trafiająca na takie oddziały to często osoby skrzywdzone przez dorosłych, nadwrażliwe, które przez bunt, próby samobójcze lub samookaleczanie się chcą przyciągnąć uwagę rodziców lub nauczycieli. W listopadzie 2010 roku, po przeczytaniu listu, pracownicy biura Rzecznika Praw Dziecka oraz wojewódzki konsultant ds. psychiatrii dr Izabela Łucka przyjechali na kontrolę oddziału. Mijali budynki tak duże, że każdy mógłby funkcjonować jako oddzielny szpital. Budynek numer XXIII miał kraty w oknach i gęsto rozmieszczone kamery. Kontrolujący byli uważni. Pamiętali fragment listu salowych: "Przyjeżdżają tu dzieci z postanowienia sądu. Przywożą je rodzice, opiekunowie prawni lub pracownicy socjalni. Wystraszone nastolatki, które w pierwszym kontakcie chcą pokazać, że są harde, nieugięte. To ich ostatni taki »występ«. Ordynator pokaże każdemu z osobna, kto tu rządzi". Pracownicy biura rzecznika zastali w izolatce Cezarego, chłopca, który w trakcie swojego pobytu był unieruchomiony już 1871 godzin. Dyrektor szpitala tłumaczył się, że niedawno dowiedział się o karach i nie jest w stanie powiedzieć, kto za nimi stoi. Część personelu obwiniała o przemoc ordynator, natomiast ona złożyła pismo, w którym opisywała kary stosowane przez salowych bez jej wiedzy. Zgłaszała w nim, że unieruchomieni pacjenci są kopani i bici przez salowych, polewani zimną wodą, zastraszani. Pracownicy bronili się, mówiąc, że kary były stosowane na rozkaz pani ordynator. Według pielęgniarek kazała ona na przykład jednemu z chłopców chodzić przez tydzień z brudnymi majtkami na głowie i wyrzucała dzieci boso na spacerniak przy kilkunastostopniowym mrozie. W raporcie z kontroli pracownicy biura opisali wiele przypadków znęcania się nad pacjentami, jak zastraszanie, kopanie, usypywanie uzależnionym od narkotyków "ścieżek z cukru" z rozkazem: "Wciągnij". Za niegrzeczne zachowanie robiono dzieciom zastrzyki z soli fizjologicznej... (...) Po publikacji reportażu Prokuratura Apelacyjna skontrolowała śledztwo dotyczące przemocy ordynator i salowych. Marek Jamrogowicz, zastępca Prokuratora Generalnego, potwierdził, że w postępowaniu były nieprawidłowości. W grudniu 2015 roku psychiatra Anna M. stanęła przed sądem. *** Cały nagrodzony reportaż i inne publikacje Justyny Kopińskiej do przeczytania w zbiorze pt. "Polska odwraca oczy" (wyd. Świat Książki). Przeczytaj rozmowę naszego dziennikarza z Justyną Kopińską