Tomasz Skory, RMF FM: Kto kogo dziś zgrillował? Komisja śledcza ds. VAT-u Donalda Tuska czy przewodniczący Rady Europejskiej komisję?Joanna Kluzik-Rostkowska: - Ja mam takie przeświadczenie, że to dzisiaj Donald Tusk przesłuchał komisję. Można było mieć takie wrażenie...- Można było mieć takie wrażenie, ja właśnie takie miałam. To przesłuchanie trwało kilka godzin, miało swoje momenty bardziej dynamiczne i mniej dynamiczne. Natomiast nie mam żadnych wątpliwości, że Donald Tusk absolutnie panował nad sytuacją i że momentami to było tak, że to on przesłuchiwał komisję, a nie komisja jego.A naprawdę nie widziała pani nic niepokojącego w tym, że pan przewodniczący, a kiedyś premier twierdził, że w sprawie VAT-u nie działo się w Polsce nic w zasadzie szczególnego w porównaniu z innymi krajami Europy, że to generalnie była normalka - te przewały na VAT. - Premier mówił, że biorąc pod uwagę inne kraje UE, byliśmy w dość przeciętnej sytuacji. Nie jest tak, że rząd PO i PSL-u nic nie robił w tej sprawie. To, co Tuska dziwiło, i nie tylko jego - bo mnie też to dziwi i wielokrotnie o tym rozmawialiśmy w Sejmie wtedy, kiedy o tej komisji była mowa - to fakt, że jakoś dziwnym trafem rząd PiS-u chce zobaczyć, jak wyglądały kwestie VAT-u, ale wyłącznie w latach 2007-2015. W ogóle nie są zainteresowani tym, żeby zobaczyć, jak to wyglądało przed rokiem 2007 i po roku 2015. Ciekawe dlaczego? Także tutaj Donald Tusk mówił... To takie bandyckie prawo tych, którzy mają większość. Jeżeli będziecie mieli większość, to zapewne te akurat okresy zbada komisja śledcza...- Jeśli jest sytuacja, w której Polska, polski rząd jest zaniepokojony tym, co się działo w sprawie wyłudzeń VAT-u, to po to, żeby na przykład zabezpieczyć się na przyszłość, bo powinien poznać wszystkie te mechanizmy. Nie jest tak, że w momencie, kiedy PiS zaczął rządzić, nagle wszystko stało się inaczej, już tych wyłudzeń VAT-u nie ma. Teraz zresztą widać, że w tym roku te wpływy z VAT-u poszły bardzo mocno w dół, mimo że koniunktura jest dobra. Więc albo się traktuje sprawę stricte politycznie i wtedy trzeba rozpatrywać to posiedzenie politycznie, czyli kto był lepszy. No lepszy był Donald Tusk. Albo chce się dojść do samego sedna prawdy, tych wszystkich mechanizmów...I udoskonalić przepisy związane z łataniem luki w...- I wtedy trzeba zobaczyć całość. Nie bać się tego. PiS się boi. PiS się boi różnych rzeczy, które mogłyby ich dotknąć, w związku z czym traktuje to tylko w kategoriach politycznych, no i czasem przegrywa...Pani wypowiedź też jest w kategoriach wyłącznie politycznych, ale gdybyśmy się spróbowali od nich oderwać: widzi pani jakieś użyteczne cechy tego przesłuchiwania polityków, na przykład rangi premiera, po 10 latach, kiedy naprawdę większość z nas z trudem przypomina sobie, co robiliśmy 2 lata temu. - Z trudem.A tu dość często padają pytania o poszczególne pisma, analizy, polecenia. To zupełnie niebywałe oczekiwanie, że ktoś będzie pamiętał.- To znaczy tak, niektóre pytania były tak szczegółowe i one świadczyły o tym, że osoby, które je zadawały, nie bardzo miały świadomość tego, jak wygląda praca szefa rządu. No bo to też jest jasne, że...No mało kto bywa szefem rządu...- Tak, ale jeśli jest się politykiem z jakimś doświadczeniem, ewentualnie jest się byłym ministrem, to się wie na jaki poziom kompetencji schodzi szef rządu...Ale naiwność to nie grzech. Pytają, bo nie wiedzą.- Myślę, że niektórzy członkowie tego zespołu nie będą dzisiaj mieli takiego wieczoru, w którym pomyślą sobie: "Wygrałem z Donaldem Tuskiem", bo tak nie było. Takie przesłuchiwania działają, według pani, według zamysłu, że przeczołgamy, przyciśniemy, udowodnimy, że nie pamięta i wyjdzie na nasze? To działa czy już nie? - Ja myślę, że te komisje już trochę przestały działać. Zdewaluowały się. - Tak, jest ich już tak dużo i poziom szczegółowości jest tak wielki, że tylko dla osób, które się tym bardzo interesują to może być ważne. Ale panie redaktorze, zapomniałam o jednej rzeczy. Zawsze są paski w TVP Info. To przesłuchanie dzisiaj miało też ten walor, że zawsze można było strzelić bardzo radykalny pasek - już nie pamiętam, jak te paski brzmiały. "Tusk wypiera się kradzieży 250 mld". - Jakoś tak. Ale też dla równowagi warto wspomnieć, że pojawiają się smakowite elementy tych przesłuchań, jak na przykład wzmianka o tym, że Donald Tusk ufał Mateuszowi Morawieckiemu do tego stopnia, że był gotów powierzyć mu funkcję ministra finansów. To jest pocałunek śmierci dla premiera obecnego? - Ja myślę, że Mateusz Morawiecki powinien się z takiej opinii cieszyć. Co robią ci, którzy są jądrem PiS-u, tego nie wiem. Przyglądam się pani, bo mam wrażenie, że to tak z przymrużeniem oka jest... - Ale prawda jest taka, że Mateusz Morawiecki był współpracownikiem Donalda Tuska, ponieważ był członkiem tej rady gospodarczej i w dodatku był na tyle - jak rozumiem - przez Donalda Tuska szanowany, że zastanawiał się nad tym, czy nie powierzyć mu żadnej funkcji państwowej. W związku z tym...A dzisiaj wzmianka o tym ma popsuć szyki premierowi, nie ukrywajmy. - Panie redaktorze, ale czy jest to prawda? No jest to prawda.Jeżeli jest to prawda, to pod przysięgą należy tak zeznać, oczywiście.- Donald Tusk powiedział to, co myślał wcześniej o premierze Morawieckim. Teraz premier Morawiecki i jego sympatycy muszą z tym żyć.Biedactwa. Przy okazji pamiętania rzeczy sprzed lat, bo wprowadziłem taki motyw - czy przypomina sobie pani, żeby prezes PiS kiedykolwiek wspominał o tym, że Jan Krzysztof Bielecki na początku lat 90. chciał likwidacji polskiej armii, rezygnacji z samodzielnej dyplomacji prowadzonej przez Rzeczpospolitą?- Tak, tak. Absolutnie ja sobie tego nie przypominam. Co więcej, kiedy usłyszałam o tym, że taka rzecz miałaby mieć miejsce, zadzwoniłam do Jana Krzysztofa Bieleckiego, mówię: Krzysztof, jak to było? On mówi, że oczywiście to jest kłamstwo, nieprawda. Będzie się domagał przeprosin. Bo nie dość, że nie chciał likwidować polskiego wojska, to był w Waszyngtonie, gdzie jako szef rządu widział się z prezydentem, co jest sytuacją dość wyjątkową, bo to nie ta ranga. Inna sprawa, że to w Stanach Zjednoczonych prezydent jest szefem administracji, bo jest premierem.- W każdym razie Jan Krzysztof Bielecki jako szef rządu pojechał do Waszyngtonu i tam w Waszyngtonie powiedział, że Polska, jak inne kraje Europy Zachodniej, powinna być członkiem NATO. Więc był pierwszym szefem rządu, który mówił o tym, że Polska powinna być w strukturach NATO. Dlaczego Jarosław Kaczyński to wymyślił, tego nie wiem. Mogę się domyślać, natomiast mam nadzieję, że przypomni sobie, że to nie jest prawda i przeprosi, bo inaczej będzie musiał się spotkać z Janem Krzysztofem Bieleckim w sądzie. Tomasz Skory