W wywiadzie dla "DGP" Joanna Kluzik-Rostkowska była pytana o wyniki Instytutu Badań Edukacyjnych, z których wynika, że sześciolatki w pierwszych klasach radzą sobie gorzej niż siedmiolatki. - Rzeczywiście IBE uznał, że sześciolatki poradziły sobie nieznacznie gorzej. Tyle że z tych samych badań wynika, że znacznie ważniejsze niż wiek jest środowisko, z którego wywodzi się dziecko. Im trudniejsze, tym gorzej dla dzieci. Reforma obniżenia wieku szkolnego jest szczególnie ważna w przypadku środowisk defaworyzowanych - przekonywała Kluzik-Rostkowska. - Zdecydowana większość rodziców sześciolatków nie miała żadnych wątpliwości, czy dziecko jest gotowe iść do szkoły w wieku lat sześciu. Nie wiedzieli tylko, czy gotowa jest na to szkoła - czy ma kącik zabaw, wychowawcę, który potrafi z dzieckiem pracować, świetlicę. Pójście sześciolatków do szkół dużo mniejsze emocje budziło w niewielkich społecznościach. A 73 proc. szkół to małe szkoły, które pracują na jedną zmianę. Nie występuje w nich problem przepełnienia. Problem jest w dużych miastach i szkołach - dodała. Ale 19 proc. rodziców odroczyło start szkolny dzieci - dopytywał dziennikarz. - Tak, sama to ułatwiłam. Umożliwiłam też powrót do przedszkola, gdyby okazało się, że dziecko jednak sobie nie radzi w pierwszej klasie. 19 proc. pierwszej połowy rocznika zostało w przedszkolu, za to 14 proc. z drugiej połowy rocznika poszło do szkoły. Czasem szkoły wymagały dokumentu z poradni poświadczającej dojrzałość szkolną tych dzieci - odpowiedziała Kluzik-Rostkowska. - Przeciwnicy posyłania sześciolatków obowiązkowo do pierwszej klasy mówią tak: rodzic wie najlepiej. Ale ci sami ludzie, którzy są o tym przekonani, gdy dziecko ma sześć lat, nie mają problemu, żeby państwo zdecydowało za nich, kiedy dzieci mają lat siedem. To się kupy nie trzyma - dodała. PiS proponuje, żeby rodzic mógł wybierać. Co się stanie, jeśli faktycznie taka zmiana wejdzie w życie - zapytano minister Kluzik-Rostkowską. - W sytuacji skrajnej, czyli wtedy, gdy przekonają rodziców wszystkich sześciolatków, że lepiej zostać w przedszkolu, nie będzie w ogóle pierwszych klas - stwierdziła. Kluzik-Rostkowska odniosła się także do pomysłu PO, który zakłada zniesienie sprawdzianu szóstoklasisty. Co zamiast testu - zapytano. - Losowe badanie np. 10 proc. szkół. Szkoły i tak będą rzetelnie pracować, ale nie będzie "paliwa" do rankingowania i stresu. Kiedy zostałam ministrem, miałam pokusę odejścia od tego egzaminu. Poproszono mnie, żebym jeszcze tego nie robiła w roku 2014/2015, bo po raz pierwszy miał być egzamin z języka obcego i inny sposób oceniania - odpowiedziała. Więcej w dzisiejszym "Dzienniku Gazecie Prawnej".