Małgorzata Szczepańska-Piszcz: Najnowszy raport Rady Języka Polskiego dotyczący stanu ochrony języka polskiego został opracowany wyłącznie na podstawie analizy pasków głównych wydań "Wiadomości" TVP z lat 2016-2017. Co wyszło z państwa badań? - To, co napisaliśmy we wnioskach - autorzy pasków w "Wiadomościach" traktują język nie jako dobro społeczne, ale jako instrument w walce politycznej, służący jednemu podmiotowi politycznemu w celu kreacji własnej wizji świata i narzucania jej obywatelom. Powszechną praktyką staje się przemoc symboliczna, czyli narzucanie debacie publicznej zespołu znaczeń zinterpretowanych ideologicznie. Krytyka przeciwników nie ma charakteru merytorycznego. Służy tylko zdyskredytowaniu poprzez kpinę, ironię, oskarżenie, ośmieszanie, kompromitowanie. Dlaczego Rada Języka Polskiego zajęła się właśnie językiem informacji politycznej? - Rada jest ustawowo zobowiązana do tego, żeby co dwa lata przedkładać parlamentowi sprawozdanie ze stanu ochrony języka polskiego. Sama wybiera tematy. Wcześniej zajęła się m.in. promocją polszczyzny przez polskie ambasady i konsulaty oraz sprawnością komunikacyjną materiałów kierowanych do obywateli przez ministerstwa i urzędy centralne. Analizowała też polszczyznę wojska, poszczególnych Kościołów, biznesu, handlu, szkoły itd. Tym razem wybrano do omówienia polską informację polityczną.Co to znaczy stan ochrony języka polskiego? - Zdefiniowano to w ustawie o języku polskim. Wynika z niej wprost, że ochrona języka polskiego polega również na tym, że wszystkie instytucje publiczne są zobowiązane do stwarzania warunków dobrego rozwoju języka polskiego, dobrej komunikacji. Zatem to nie jest tylko kwestia dobrego obyczaju, ale, podkreślam, obowiązku.Dlaczego tym razem skupiliście się akurat na paskach "Wiadomości" TVP 1? - Dlatego że TVP SA to nadawca publiczny, finansowany z naszych pieniędzy, a więc stawia mu się dużo wyższe wymagania niż nadawcom prywatnym, którzy mogą kierować się przede wszystkim zyskiem. A nadawca publiczny nie powinien. Poza tym nadawcy prywatni mogą być stronniczy. I są stronniczy. To normalne w dojrzałej demokracji i nie narusza zasad pluralizmu, że jedna redakcja jest otwarcie lewicowa, a druga prawicowa. Natomiast publiczny nadawca ma szczególne obowiązki, jednym z nich jest dążenie do maksymalnego obiektywizmu. A dlaczego paski? Bo właśnie w latach 2016-2017 paski "Wiadomości" zapowiadające relacje z wydarzeń politycznych wywołały ogromne kontrowersje społeczne. Postanowiliśmy więc przyjrzeć się bliżej stronie językowej tych przekazów. Dwa lata pasków. Ogromny materiał do analizy. - Uzbierało się w tym czasie ok. 8-9 tys. pasków. Ale odrzuciliśmy te niezwiązane z polityką, czyli sygnujące tematy obyczajowe, gospodarcze, historyczne, sportowe itp. I musieliśmy selekcjonować dalej, bo materiału ciągle było zbyt dużo jak na nasze możliwości finansowo-organizacyjne. Dlatego postanowiliśmy skupić się na paskach dotyczących 13 najważniejszych wydarzeń politycznych tych dwóch lat: od walki o Trybunał Konstytucyjny, przez działania Unii Europejskiej kontrolującej stan praworządności w Polsce oraz tzw. komisję reprywatyzacyjną, po aferę Amber Gold i aborcję, a także obchody 11 Listopada, program 500+ i protest lekarzy rezydentów. Warto podkreślić, że przeanalizowaliśmy wszystkie paski dotyczące tych 13 tematów. Wyszło 306 pasków. Postawiliśmy na badania jakościowe z elementami badania ilościowego.I co znaleźliście na tych paskach? - Uchwyciliśmy wiele ciekawych tendencji. Wyraźnie rzuca się w oczy, że paski praktycznie nie mówią o działaniach strony rządzącej, a jeśli już, to wyłącznie pozytywnie. Na 306 pasków tylko dwa razy pojawia się nazwa PiS, a 34 razy nazwa Platforma, Platforma Obywatelska, PO czy opozycja. Spośród pięciu ugrupowań parlamentarnych paski dotyczą niemal wyłącznie Platformy. Podobnie jest na poziomie nazwisk. Pojawia się wprawdzie Petru, ale już nie Kukiz czy Kosiniak-Kamysz. Za to często Tusk i Schetyna.W jakim kontekście? - Niemal wyłącznie negatywnym. Cytaty na paskach też niemal wyłącznie pochodzą z wypowiedzi polityków PO. I są tak dobrane, że mają dezawuować albo ośmieszać.O czym to świadczy? - Nie chciałbym odpowiadać na to pytanie. Nie moją rolą jest analiza prawna czy polityczna. My zajęliśmy się wyłącznie analizą językoznawczą. Ale wiem, że rzecznik praw obywatelskich po zapoznaniu się z naszym sprawozdaniem skierował do prezesa KRRiTV oficjalne pytanie, czy nie doszło do naruszenia prawa - konkretnie zapisów ustawy medialnej. Z tego, co wiem, odpowiedzi jeszcze nie ma.No to wróćmy do analizy języka pasków. Co jeszcze uchwyciliście? - Dostrzegliśmy liczne nadużycia komunikacyjne. Znaleźliśmy niespójności między paskami - pełniącymi tę samą rolę, co tytuł w artykułach prasowych - a materiałami, które zapowiadają czy komentują. Jak na przykład w materiale, który zapowiedziano paskiem "Ostatnia walka esbeków", choć dotyczył obywatelskiego protestu przed Sejmem w czasie uchwalania tzw. ustawy dezubekizacyjnej. Do nadużyć komunikacyjnych dochodzi też, gdy w pasku umieszcza się nazwiska osób negatywnie postrzeganych przez obóz rządzący, żeby zdezawuować wydarzenia, które z tymi osobami mają niewiele wspólnego. Tak było z sylwestrową imprezą plenerową, na której był wprawdzie Adam Michnik i nawet tam przemówił, ale nie był jej organizatorem ani głównym gościem. Relację z tej imprezy pasek "Wiadomości" zaanonsował: "Sylwester z Michnikiem". Czyli wydarzenie jest z definicji złe, bo pojawił się na nim Adam Michnik. Podobnie było z "hołdem dla Baumana". To sformułowanie pojawiło się w tytule relacji z wiecu protestacyjnego, na którym ktoś wygłosił kilka ciepłych słów o Zygmuncie Baumanie, bo było to kilka dni po jego śmierci. W materiale o tym wiecu zabrakło miejsca na ciepłe słowa, za to był długi komentarz dziennikarza niezwiązanego etatowo z TVP, który wypowiadał się niepochlebnie o Baumanie. I od razu wiadomo, że to zgromadzenie jest złe, bo związane ze złym Baumanem. Poza wszystkim jest to również złamanie pewnego tabu obyczajowego nakazującego nie mówić źle o niedawno zmarłym.Szydzenie ze zmarłych bardziej pasuje do brukowca, podobnie jak wiele innych cech pasków "Wiadomości", które wyliczacie w waszej analizie, czyli nadmierna emocjonalność, narzucanie oceny, kalamburyzacja tytułów, nadużywanie tzw. wielkich kwantyfikatorów, czyli słów nigdy, zawsze itp. Czy nadawca publiczny może schodzić tak nisko? - Media publiczne mają chronić obywateli przed manipulacją, kłamstwem, stronniczością. Ale po pierwsze, złudzeniem jest, że istnieją media obiektywne. A po drugie, dziś wszystkie media się tabloidyzują. To konsekwencja kierunku rozwoju rynku medialnego i wynikających z tego przemian kulturowych. Liczba komunikowanych przez media informacji jest ogromna, wielokrotnie większa niż kiedyś. Nasze mózgi nie nadążają z przetwarzaniem tego zalewu informacyjnego. Tabloidy, mało subtelnie wskazując, kto jest zły, a kto dobry i co masz myśleć o danej sytuacji, szybko porządkują rzeczywistość, bardzo ułatwiają odnalezienie się w gąszczu informacji. W walce z tabloidami o odbiorcę nawet tzw. media opiniotwórcze się tabloidyzują. Dlatego nic dziwnego, że paski TVP zbliżają się do narracji tabloidowej. Bo mają po pierwsze, być wyraziste, efektywnie konkurować o widza, a po drugie - sterować opinią publiczną. Nie jest źle, gdy paski zawierają ocenę, ale powinna ona być spersonalizowana. Widz musi wiedzieć, kto tak sądzi. I - najlepiej - dlaczego tak sądzi. Natomiast jeśli operuje się językiem emocjonalnym typu "żenująca prowokacja", jest to nadużycie. Bo czego dowiadujemy się z tego powiadomienia? Że doszło do jakiegoś wydarzenia, które nadawca ocenia jako prowokację. Ale po co dodaje do tego jeszcze słowo żenująca? W ten sposób odwołuje się do jakichś kategorii etycznych, które nie zostały sprecyzowane. Czyje to są kategorie etyczne? Redakcji? Zgodnie z obowiązującymi przepisami nakładającymi na nadawcę publicznego obowiązek pluralistycznego, zgodnego z faktami, nieemocjonalnego informowania redakcja medium publicznego nie może eksponować swoich poglądów etycznych. Dziennikarz może. Ale musi być podpisany imieniem i nazwiskiem. Widz musi wiedzieć, że to jest wyłącznie jego zdanie, jego komentarz.Nieoddzielanie komentarza od informacji czy nawet zastępowanie informacji komentarzem - to uderza w kanon rzetelnej informacji. - Wyliczyliśmy, że tylko co czwarty tekst sygnujący materiał reporterski jest powiadomieniem w sensie ścisłym, tj. informacją intencjonalnie pozbawioną oceny. I choć nie każdy pasek zawierający określenia wartościujące staje się automatycznie nierzetelny, to wskaźnik ten należy uznać i tak za niski, a zatem można stwierdzić, że autorzy treści pasków "Wiadomości" TVP 1 częściej przekazują obywatelom własną wizję omawianych wydarzeń niż maksymalnie bezstronną informację.Paski pełnią więc głównie funkcję kreacyjną - jak piszecie w raporcie - magiczną. I jeszcze perswazyjną (wpływanie na odbiorcę) oraz ekspresywną (wyrażanie emocji), a w niewielkim stopniu informacyjną. - Gdy w materiale na temat demonstracji redakcja napisze "protest opozycji przed Sejmem", będzie to neutralna informacja. Ale jeśli nazywa to "żenującą prowokacją", to jest to ocena i stwarzanie pewnego obrazu rzeczywistości, z którym widz nie musi się zgadzać. Mamy więc tu do czynienia z odwracaniem porządku powstawania poglądów - ocena faktów wyprzedza wiedzę o faktach, co oznacza po prostu, że dla osób redagujących paski ocena jest ważniejsza niż sens, informacja o wydarzeniu. Rozumiem, że na pasku nie ma za wiele miejsca i że paski jak tytuły prasowe powinny być atrakcyjne dla widza, ale jeśli wprowadza się do nich emocjonalne oceny, to w materiale musi być informacja, że jest to spojrzenie konkretnego redaktora czy eksperta. A tego z reguły nie ma. W ten sposób ocenę podaje się zamiast faktów.Jakie są negatywne skutki takiego języka informacji publicznej? - Język jest własnością społeczną. Nie może być zawłaszczany przez jakąś grupę. Jeśli wykorzystuje się język (zwłaszcza w mediach publicznych) w celach wywarcia wpływu politycznego, czy zgodnie z interesem konkretnego podmiotu, jest to groźne. Dlaczego? - Bo taki język informacji publicznej podważa zaufanie obywatela do państwa, może sugerować, że wolno kogoś wykluczać ze wspólnoty, oraz może generować zachowania agresywne. Warto przypomnieć w tym miejscu, co się działo w Rwandzie 25 lat temu. Tam też wszystko zaczęło się od języka. Najpierw media będące w rękach Hutu szczuły na mniejszość Tutsi. Potem rząd zakupił maczety, rozdał obywatelom i rozpoczęło się ludobójstwo na przerażającą skalę. Trzeba także podkreślić, że taki język informacji publicznej może świadczyć o przyzwalaniu na okradanie obywatela z prawa do rzetelnej informacji, z prawa, by mówiono do niego etycznie, językiem najwyższej jakości.Wasza praca spotkała się z ogromnym zainteresowaniem, ale również z krytyką telewizji i mediów skupionych wokół obozu rządzącego. - Zarzucono nam, że nie zajmowaliśmy się paskami "Wiadomości" TVP 1, gdy u władzy była dzisiejsza opozycja. Owszem, ale wtedy te paski nie budziły kontrowersji. A teraz budzą. Wydaje się więc, że opinia publiczna dostrzegła tu jakiś problem, jakieś zagrożenie dla wolności debaty i jakości jej języka, co w moim przekonaniu jest wystarczającym argumentem za podjęciem działania analitycznego, którego skutkiem jest nasz raport. Kolejnym zarzutem było to, że podstawa materiałowa badania jest zbyt wąska, a wnioski zbyt daleko idące. Nie zgadzam się z tym. Wystarczy dobrze przeczytać nasz raport. Formułujemy wnioski dotyczące wyłącznie sposobów redagowania pasków sygnujących materiały dotyczące 13 najważniejszych wydarzeń politycznych w Polsce w latach 2016-2017. I trzeci zarzut, że nasze badanie powstało z intencją polityczną, specjalnie przed wyborami. To też nietrafny zarzut, bo pracę nad raportem zaczęliśmy w lutym ubiegłego roku, gdy do wyborów było jeszcze daleko.