Dzięki pomocy pasjonatów, instytucji, władz powiatu drawskiego i prywatnych sponsorów niemalże co tydzień organizowane są kolejne badania na akwenie. Choć poszukiwania te wszczęto z myślą o odnalezieniu śladów hipotetycznej działalności na jeziorze niemieckiej marynarki wojennej, to obecnie polegają one na wyjaśnieniu różnorakich historycznych tajemnic, jakie kryje w sobie jezioro oraz jego najbliższe okolice. Od kilku miesięcy wspólnie ze szkołą nurkowania ANDAtek i Gralmarine - naszymi stałymi partnerami w "mokrej robocie" - uczestniczymy w kolejnych odsłonach akcji "Jeziora Tajemnic". Co rzeczywiście znajduje się na dnie jeziora Drawsko i czy uda się nam odnaleźć ślady po Kriegsmarine? Trudno dziś dociec, kto i kiedy po raz pierwszy wspominał o możliwości istnienia na terenie Czaplinka nieznanego ośrodka szkoleniowego niemieckiej marynarki wojennej. Jak zwykle w takiego rodzaju sprawach nie istnieją dokumenty ani realne poświadczone relacje, które można by porządnie przeanalizować. Oczywiście samo sytuowanie produkcji czy też testowanie różnego rodzaju broni podwodnych na śródlądowych jeziorach nie jest niczym nowym. Takiego rodzaju śladów poszukiwano po II wojnie światowej na kilku zbiornikach wodnych - z różnym skutkiem. Przykładowo na Jeziorze Sławskim (woj. lubuskie), mimo wielu legend i opowieści, do dziś nie udało się udowodnić istnienia niemieckiego, tajnego ośrodka badawczego. Z kolei na jeziorze Miedwie (woj. zachodniopomorskie) przyjmuje się już bez żadnych wątpliwości, iż funkcjonowały tam warsztaty torpedowe, a na samym akwenie prowadzono testy torped morskich. Nawiasem mowiąc, jeden z obecnych uczestników akcji "Jezioro Tajemnic", nurek i saper Adam Brzuska, uczestniczył w wydobyciu zatopionych przez Niemców torped na jeziorze Miedwie w latach 70. W przypadku Czaplinka (niem. Tempelburg) jedyną spisaną wzmianką jest notatka odnaleziona w prywatnych zapiskach przez Jerzego Janczukowicza, naszego wieloletniego przyjaciela, długoletniego prezesa Klubu Płetwonurków Rekin. W notatce, sporządzonej na podstawie rozmów z mieszkańcami w trakcie prowadzonych przez niego poszukiwań w latach 70., zapisał on, iż szkoła w Czaplinku była siedzibą ośrodka szkoleniowego niemieckiej marynarki wojennej. To właśnie kursanci z tego ośrodka mieli m.in. testować, szkolić się czy wykorzystywać na jeziorze miniaturowe okręty podwodne. Wstępna kwerenda, jaką przeprowadziliśmy w celu ustalenia czy w Czaplinku znajdowała się jakiegoś rodzaju szkoła marynarki, nie wypadła pomyślnie. W szczegółowym spisie miejsc szkoleniowych i jednostek Kriegsmarine zebranym przez B. Bölschera w pracy "Hitlers Marine im Landkriegseinsatz 1939-1945" nie ma Tempelburga. Oczywiście w grę mógł wchodzić ośrodek wypoczynkowy, jakiegoś rodzaju miejsce pojedynczych kursów bądź inna "niestandardowa" i nieujęta w spisie szkoła. Niemniej dowody na związki Kriegsmarine z jeziorem Drawsko i szkołą w Czaplinku były bardzo wątłe. Oprócz miejscowej legendy i wzmianki zanotowanej przez J. Janczukowicza, w której nie zawarł on źródła swoich informacji, były nimi początkowo jedynie... guziki. A konkretnie trzy guziki odnalezione przez uczestników projektu na terenie obecnego liceum w Czaplinku. Są to na razie praktycznie jedyne pamiątki związane z II wojną odnalezione na terenie szkoły. Guziki pochodzą z różnych części umundurowania i oporządzenia należącego do Kriegsmarine. Co ciekawe w tych samych miejscach nie odnaleziono guzików czy innych pamiątek związanych np. z niemieckimi wojskami lądowymi. Na początku lipca natrafiliśmy na pierwszy wymierny dowód wskazujący, że w całej tej historii kryje się ziarno prawdy. Stało się nim zdjęcie pochodzące od mieszkającego w USA prywatnego kolekcjonera. Zdjęcie wchodzi w skład kilkunastu fotografii wykonanych w 1939 roku w Czaplinku i nad jeziorem Drawsko. Widać na nich m.in. niemieckich mieszkańców miejscowości, żołnierzy Wehrmachtu prawdopodobnie przebywających na urlopie bądź przepustce, samo jezioro i pływające na nim łodzie żaglowe. Jedno ze zdjęć jest szczególnie ważne, widnieje na nim budynek szkoły w Czaplinku z powiewającą przed jego gmachem wysoko na maszcie... banderą Kriegsmarine! Zdjęcie zostało wykonane, jak napisano na odwrocie, w maju 1939 roku. Co ciekawe wg informacji dyrektora LO w Czaplinku i uczestnika poszukiwań Roberta Patrzyńskiego obiekt miał być przejęty przez armię niemiecką właśnie w 1939 roku. Fotografia stanowi więc pierwszy niepodważalny dowód na to, że chodziło jednak o niemiecką marynarkę wojenną. Niezależnie od tego wątku śledztwa historycznego na jeziorze Drawsko poszukiwania odbywają się pełną parą. Jaki jest ich cel? Odnalezienie śladów historii. Niezależnie czy miałby nimi być niemieckie miniaturowe okręty podwodne, fragmenty samolotu, zatopione pozostałości II wojny światowej czy stara i zapomniana łódź żaglowa... Metodyka prac jest prosta. W pierwszym etapie, dzięki wynikom sonaru Akademii Morskiej w Szczecinie i aparatury p. Michała Szczepaniaka z Łodzi, wytypowaliśmy podejrzane punkty - miejsca, gdzie na dnie znajdują się przedmioty i pozostałości wykonane ręką człowieka. W drugim etapie pozostaje zejść pod wodę i sprawdzić, co oznaczają intrygujące kształty widoczne na ekranie sonaru. Obecnie pomimo przeskanowania zaledwie ok. 20% powierzchni jeziora, punktów takich jest prawie dwieście! Każdy z nich może okazać się ciekawy i każdy musi zostać sprawdzony... Z pewnością chwila, gdy z przepływającej łodzi wpada do wody tzw. "prosiak", czyli boja oznaczająca miejsce, gdzie mają zejść nurkowie, należy do najbardziej emocjonujących. Do chwili, gdy nurek zejdzie po linie na dno, aby na własne oczy sprawdzić, czym tak naprawdę jest intrygujący kształt widoczny na sonarze. Spośród kilkunastu punktów oznaczonych za pomocą sonaru najbardziej obiecujące pod kątem podwodnej eksploracji były te wskazujące na możliwość zalegania na dnie regularnych kształtów, przypominających jak żywo smukłe sylwetki torped oraz zatopionych łodzi. Weryfikacja przeprowadzana jest zwykle przez dwuosobowe zespoły doświadczonych nurków związanych ze szkołą nurkowania "ANDAtek". W większości przypadków tajemnicze "obiekty" okazywały się pniami drzew lub fantazyjnie ułożonymi, obrośniętymi starymi sieciami, których na dnie jest wyjątkowo dużo. Być może są pamiątką po, jak twierdzą w nieoficjalnych rozmowach mieszkańcy, tzw. wojnie kłusowników, podczas której wiele lat temu konkurujące ze sobą grupy przecinały sieci i topiły łodzie. Jednak nie każdy z uchwyconych przez sonar obrazów okazywał się tylko kształtem stworzonym przez przyrodę lub stanowił pozostałości sieci. W zachodniej części Zatoki Siemczyńskiej udało się odnaleźć i wydobyć niewielką łódź wiosłową, której budowa przypomina przedwojenne łódki używane na jeziorze. Ślady oznaczeń burtowych i rodzaj farby sugerują jednak, że była używana jeszcze długo po wojnie. Nie udało się jednak odnaleźć ani jej właściciela, ani ustalić okoliczności zatopienia. W pobliżu jednej z wysp udało się natomiast odkryć "dłubankę" - czółno, które może pochodzić z czasów, gdy nad jeziorem mieli swoją siedzibę templariusze. Zostanie ono objęte osobnymi pracami archeologicznymi. Jednak pierwsze znaleziska ewidentnie związane z II wojną światową zostały zlokalizowane bliżej samego Czaplinka, gdzie Jerzemu Sadowskiemu (prowadzącemu dział fortyfikacji miesięcznika Odkrywca) udało się zlokalizować pozostałości po niemieckich granatnikach przeciwpancernych - "pancerfaustach". Część z nich została wydobyta przez uczestników akcji nurków - saperów z Diver Service. Akcja "Jezioro Tajemnic" trwa... Łukasz Orlicki Szef Działu Badań Terenowych czasopisma "Odkrywca" - GEMO.