O tym, że Arnold Schwarzenegger urodził się w Austrii, wie chyba każdy fan kina. Gdy po sukcesie w wyborach na gubernatora Kalifornii pojawiła się plotka na temat ubiegania się prezydenturę, europejskie korzenie okazały się przeszkodą nie do pokonania. Amerykańska konstytucja nie pozwalała na wybór kandydata, który nie pochodził z terytorium USA. Przeszłość odegrała w życiu aktora znaczenie również od strony rodzinnej. Jego ojciec - Gustav - był bowiem zadeklarowanym austriackim nazistą, który wstąpił do NSDAP w 1938 r., a następnie walczył podczas wojny, gdy w 1943 r. zwolniono go ze służby po zachorowaniu na malarię. Relacje między ojcem a synem układały się bardzo chłodno, do tego stopnia, że gdy Gustav Schwarzenegger zmarł w 1973 r. z powodu wylewu, Arnold nie przyleciał na pogrzeb, w kilku wywiadach podając sprzeczne wersje swojej decyzji. Jedną z nich były przygotowania do konkursu kulturystycznego. Gdy w środę 28 września aktor i były gubernator po raz pierwszy odwiedził niemiecki obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau, wprost nawiązał do historii rodziny. - Byłem synem człowieka, który walczył w wojnie po stronie nazistów, był żołnierzem. Ja chcę walczyć z nienawiścią, uprzedzeniami i dyskryminacją - powiedział podczas konferencji prasowej w jedynej ocalałej synagodze w Oświęcimiu. Wcześniej, w towarzystwie swoich najbliższych, współpracowników i władz Auschwitz Jewish Center Foundation (AJCF), został oprowadzony po terenie Auschwitz oraz obozu koncentracyjnego w Birkenau. Przez cały czas pobytu - od przejścia słynną bramą z napisem "Arbeit macht frei", po rampę rozładunkową, na której segregowano więźniów do pracy i eksterminacji - Arnold Schwarzenegger był bardzo skupiony, zadawał wiele pytań. Aktor złożył również znicze przed Ścianą Straceń w Auschwitz I oraz przy pomniku ofiar obozu KL Auschwitz II-Birkenau. - Bardzo chcieliśmy, żeby ta podróż się udała. Gdy przyznaliśmy Arnoldowi w czerwcu nagrodę "Za walkę z nienawiścią", przeprosił, że nie może przyjechać jej odebrać do Nowego Jorku, bo kręci akurat nowy film. Obiecał jednak, że przyleci do siedziby naszej fundacji w Oświęcimiu. Słowa dotrzymał - mówi w rozmowie z Interią Aviva Miller, dyrektor AJCF i współorganizatorka pobytu aktora w Polsce. Aktorowi przez cały czas towarzyszył również Simon Bergson, syn ocalałych, a obecnie przewodniczący Auschwitz Jewish Center Foundation. - I on i jak pochodzimy z Austrii. Urodziliśmy się już po wojnie, ale nasi rodzice ją przeżyli i byli jej częścią. Widzicie państwo, jakąś różnicę może zrobić różnica jednego pokolenia, gdy zanika nienawiść? - mówił pod koniec pobytu Schwarzenegger. Wcześniej w synagodze Chewra Lomdei Misznajot były gubernator Kalifornii spotkał się również z ocalałą z Zagłady Polką, Lidią Maksymowicz. Rozmowa, tłumaczona z polskiego, była długa i wzruszająca. - To przerażające, czego doświadczyła Lidia Maksymowicz. Trzyletnie dziecko poddawane eksperymentów medycznych doktora Mengele. Dziękuję, że otworzyła przede mną swoje serce, to były niesamowite świadectwo. Dzięki takim ludziom pamiętamy, do jakich tragedii tutaj doszło, jak brutalnie wymordowano ponad milion ludzi. Dzisiaj wszyscy, nie tylko Żydzi, musimy powiedzieć na głos: "Nigdy więcej". Nikt nie zasługuje na to, aby być ofiarą dyskryminacji i nienawiści - powiedział Schwarzenegger. Na koniec swojej wizyty, zapowiedział - nawiązując do słynnego cytatu z "Terminatora" - że jeszcze wróci do Polski. Tak też brzmiał jego wpis do księgi pamiątkowej Muzeum Auschwitz.