Jak się teraz do pana zwracać? Panie profesorze, mecenasie, ministrze? Po prostu proszę pana. Nie jestem zwolennikiem tytułomanii. Na dokumentach będę się podpisywał tylko nazwiskiem i stanowiskiem. Będzie pan lepszym ministrem od swojego imiennika Zbigniewa Ziobry? Nie chcę się porównywać z ministrem Ziobro. Chcę być naprawdę sobą. A jaki pan jest? Jestem wyrazisty i nie boję się przedstawiać swoich podglądów. Nie jestem mściwy, dlatego pani Patrycja Kotecka, która niedawno zdjęła mnie z anteny, może spać spokojnie. Wszystkie pomysły Ziobry schowa pan do szafy? Rozsądnie się im przyjrzę. Dobre będę kontynuował. Złe zostaną wyeliminowane. Które są złe? Wszystko, co minister robił, było pakowane w błyszczący papierek i ludziom się podobało. Ale jak się ten papierek rozwinie, to w środku zamiast atrakcyjnej czekoladki jest zwykła landrynka. Chociażby sądy 24-godzinne. Handlowa nazwa, a produkt całkowicie nieudany. Drogi, a nieefektywny. Wożenie zatrzymanego pijanego rowerzysty czy woźnicy w tę i z powrotem, kosztowna obrona z urzędu. Ma pan pomysł na plagę pijanych kierowców? Skuteczną metodą są częste akcje policji nazywane Trzeźwy poranek. Nagle robi się klasyczny kocioł i wszystkich się wyłapuje. Ostatnio jechałem na nagranie do telewizji w Krakowie. Przed budynkiem był właśnie taki kocioł, też musiałem dmuchać. Umocniło mnie to w przekonaniu, że nie warto ryzykować. Można też zastanowić się nad produkcją łatwo dostępnych alkomatów, żeby każdy kierowca za 10 zł mógł sobie kupić go na stacji benzynowej i sprawdzić, czy jest trzeźwy, czy pijany. Ja nieraz nie wsiadam, bo mam wątpliwości, czy jeszcze coś z poprzedniego dnia nie zostało. Jak pan odpiera zarzuty, że był pan w PZPR, że bronił pan Henryka Stokłosę, że wydał pan korzystną opinię prawną dla Krauzego... W ogóle nie jestem nimi zaskoczony. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wyobraża sobie, że jako prokurator generalny mogę polecić prokuraturze, żeby nie ścigała Stokłosy, albo żeby ograniczyła listę zarzutów. Zawód adwokata jest jak każdy inny, nie mam emocjonalnego stosunku do sprawy. Zresztą obejmując tekę ministra, rezygnuję z czynnego uprawiania zawodu adwokata. Jest pan już spakowany przed przeprowadzką do Warszawy? Do Warszawy przeprowadzę się tylko zawodowo, nie zamierzam wiązać się ze stolicą na stałe. A z Warszawy dalej w góry, bo jest pan zapalonym narciarzem... Jeśli nic ważnego nie zatrzyma mnie w Warszawie, to weekendy zamierzam spędzać w Krakowie. A z Krakowa można wyskoczyć na narty na Słowację. Choć teraz mój status finansowy znacznie się pogorszy. Jako minister będę musiał żyć dużo skromniej, niż gdy byłem adwokatem - powiada Ćwiąkalski w rozmowie z "Super Expressem".