odniosła się ten sposób do doniesień prasowych o tym, że jest jednym z ministrów zagrożonych dymisją w sierpniu tego roku. Minister zażartowała, że już przyzwyczaiła się do doniesień prasowych o swojej dymisji. - Już się do tego przyzwyczaiłam, "Rzeczpospolita" mnie zdymisjonowała dosyć dawno. Teraz jestem podobno dwa razy dziennie dymisjonowana - powiedziała na konferencji prasowej w Lublinie. Podkreśliła, że przy wypracowywaniu założeń reform współpracuje m.in. z ministrem Michałem Boni, a premier zapoznał się z tymi założeniami i popierając je przedstawił podczas spotkania z przedstawicielami środowisk naukowych 16 kwietnia. - Gdyby miał mnie zdymisjonować, na pewno by to zrobił wcześniej, przed wyraźnym poparciem tychże reform - dodała. Minister szkolnictwa odpierała zrzuty, jakoby miała sprzyjać uczelniom niepublicznym. - Patrzę na oba sektory (uczelni publicznych i niepublicznych - red.). Przyznam, że gdy o założeniach reform mówią przedstawiciele sektora niepublicznego, to mają dużo pretensji, że został on w bardzo dużym stopniu pominięty, i że nadal nie przewidujemy dojścia w krótkim czasie do równowagi tych sektorów, którą zaleca chociażby raport OECD - powiedziała. Zaznaczyła, że założenia reform nie przewidują "wielkiej rewolucji", ale stopniowe doprowadzenie do zmian, które poprawią jakość nauki polskiej. - Zmiany, które proponujemy, będą służyły docelowo, kiedyś w przyszłości rzeczywistemu zrównaniu tych sektorów, ponieważ i jeden i drugi mają dobry wpływ na siebie, zwiększają konkurencyjność - powiedziała. Dodała, że swoje życie zawodowe spędziła na uczelni publicznej, a przez 9 lat kierowała uczelnią niepubliczną - Wyższą Szkołą Administracji Publicznej w Białymstoku. Podkreśliła, że została jej rektorem w drodze konkursu i nie ma w niej udziałów. - Uczelnia założona została przez fundację rozwoju demokracji lokalnej, nie przez żadną spółkę. Ja byłam tylko pracownikiem najemnym w tej uczelni - powiedziała. Kudrycka spotkała się w Lublinie z przedstawicielami środowiska naukowego.