Wiceszef Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście Krzysztof Ćwirta powiedział we wtorek, że śledztwo zostało wszczęte w poniedziałek. Dodał, że zgromadzono już pewne dokumenty; zaplanowane jest przesłuchiwanie świadków. Nie chciał mówić szczegółowo o planach prokuratury. W połowie maja prokuratura wszczęła z urzędu postępowanie sprawdzające w sprawie blokad z 11 maja, które uniemożliwiły posłom opuszczenie terenu Sejmu. Prokuratura zapowiadała wtedy, że zwróci się o dokumentację do organizatorów protestu oraz do Sejmu; zapyta, czy i jakie zakłócenia pracy izby miały miejsce. Ponadto śledczy mieli wystąpić o zapisy z monitoringu przed budynkiem parlamentu. W maju Kancelaria Sejmu podała, że po analizie "dostępnych materiałów" szef Kancelarii przesłał prokuraturze rejonowej dwa zawiadomienia o popełnieniu przestępstw w czasie zgromadzenia zorganizowanego przez Komisję Krajową NSZZ "Solidarność". Jedno zawiadomienie dotyczyło domniemanego przestępstwa bezprawnego pozbawienia wolności posłów i pracowników Kancelarii Sejmu przez uniemożliwienie im opuszczenia gmachu Sejmu. Drugie dotyczyło naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego posła PO Pawła Suskiego. W poniedziałek śródmiejska prokuratura wszczęła już śledztwo w sprawie naruszenia jego nietykalności. Od 3 miesięcy do 5 lat więzienia Art. 189 par. 1 Kodeksu karnego za pozbawienie człowieka wolności przewiduje karę od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Z komentarzy prawnych wynika, że czyn taki polega na podejmowaniu działań pozbawiających człowieka możliwości swobodnego decydowania o wyborze miejsca pobytu. I tak formą tego przestępstwa może być np. zamknięcie kogoś w jakimś pomieszczeniu lub też zainstalowanie przeszkód, które uniemożliwiają wydostanie się z danego miejsca. Dla bytu tego przestępstwa nie jest konieczny minimalny czas pozbawienia wolności. Rzecznik przewodniczącego KK NSZZ "Solidarność" Marek Lewandowski oświadczył, że Solidarność i przewodniczący Piotr Duda biorą "całkowitą odpowiedzialność za to, co wydarzyło się tego dnia". Według Lewandowskiego incydenty, do których doszło, "przy takiej skali protestu i emocji były nieliczne i trudne do uniknięcia". Śródmiejska prokuratura nadal bada w drodze postępowania sprawdzającego zawiadomienie ws. incydentu z udziałem Stefana Niesiołowskiego (PO) i dziennikarki Ewy Stankiewicz. Podczas blokady Sejmu Stankiewicz (autorka m.in. filmu "Solidarni 2010") filmowała posła PO, mimo że mówił, by tego nie robiła. "Won stąd" - rzucił Niesiołowski do Stankiewicz i odepchnął kamerę.