Według policji interwencja w sprawie Wiplera była konieczna, ponieważ jego zachowanie było nieodpowiednie i nie ograniczało się jedynie do stawiania biernego oporu. "Nagrania monitoringu z ulicy Mazowieckiej, które zostały dzisiaj upublicznione, są tylko częścią zapisu i nie przedstawiają całego przebiegu interwencji" - czytamy w oficjalnym oświadczeniu, które znalazło się na stronach policji. Stanowisko prokuratury Prok. Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie powiedział z kolei dziennikarzom, że z trzech rodzajów dowodów w śledztwie: zeznań pokrzywdzonych policjantów, zeznań bezstronnych świadków i kilkugodzinnego zapisu monitoringu wynika zarzut naruszenia nietykalności funkcjonariuszy i ich znieważenia przez posła. Podkreślił, że poseł nie ma zarzutu czynnej napaści na policję, lecz właśnie naruszenie ich nietykalności - przez odepchnięcie ręki i szarpanie za mundur we wstępnej fazie swej interwencji. Ponadto używał wobec nich słów wulgarnych, czego - jak podkreślił Nowak - nie słychać na monitoringu. Prokurator powiedział, że Wipler nie miał prawa podejmować w stanie nietrzeźwym "interwencji społecznej" wobec policji wykonującej obowiązki. Dodał, że w drugiej fazie incydentu doszło do użycia przemocy ze strony podejrzanego (stawiania oporu i kopania nogami) oraz zastosowania środków przymusu przez policję. Prokuratura nie dopatrzyła się w śledztwie przekroczenia uprawnień po stronie tych funkcjonariuszy - podkreślił Nowak. Dodał, że żadnego doniesienia nie złożył też sam poseł. Nagranie z monitoringu ma kilka godzin Nowak podkreślił, że w śledztwie poseł skorzystał z prawa do odmowy wyjaśnień. - Nie mieliśmy wersji pana posła, on ją teraz przedstawia w mediach; niech spór rozstrzygnie sąd - dodał. Prokurator powiedział też, że prokuratura przeanalizowała klatka po klatce kilka godzin nagrań monitoringu - a nie tylko kilka minut materiału ujawnionego w mediach. Spytany, czy ten cały zapis prokuratura ujawni, Nowak przypomniał, że nie wolno ujawniać materiału dowodowego, zanim nie dokona tego sąd na rozprawie. Nowak uchylił się od odpowiedzi na pytanie, czy ujawnienie nagrań łączy z finiszem kampanii wyborczej do samorządów (w której Wipler kandyduje). Poinformował zarazem, że prokuratura prowadzi postępowanie sprawdzające, czy wszcząć śledztwo ws. ujawnienia dowodu w postaci monitoringu bez zezwolenia, zanim został on przedstawiony podczas rozprawy sądowej - za co grozi do 2 lat więzienia. Wipler i szefowa MSW chcą wyjaśnień Poseł Przemysław Wipler chce wyjaśnień od premier Kopacz, ministrów i szefów policji. Media ujawniły nagrania z monitoringu miejskiego, na których widać, jak przed rokiem został pobity przez policję. Wipler uważa, że celowo nie ujawniano przez długi czas nagrania z monitoringu, by przekonać opinię publiczną, że jest "pijanym awanturnikiem i bandytą". Wyjaśnień od policji w tej sprawie zażądała także szefowa MSW. Teresa Piotrowska chce także uzyskać informacje, które w ubiegłym roku od policji otrzymał ówczesny szef MSW. - Będzie je analizować, po zapoznaniu się z nimi, będzie mogła mówić o szczegółach - powiedziała PAP rzeczniczka MSW Małgorzta Woźniak. Dodała, że chodzi o informacje dotyczące "całego przebiegu zdarzenia". Na ujawnionych fragmentach nagrań z incydentu widać jak radiowóz na sygnale podjeżdża do dwóch stojących na ulicy przed klubem mężczyzn. Wipler, który siedział na murku i widział całe zajście, podchodzi do radiowozu i zaczyna rozmawiać z policjantami. Nie wiadomo, co mówi, ale kilkanaście sekund później zaczyna się przepychanka. Jeden z mundurowych pryska politykowi w twarz gazem. Następnie z policjantką przewracają posła na ziemię i próbują go skuć. Poseł się wyrywa, wierzga nogami, policjantka bije go pałką.