Szef rządu mówił o tym w programie Tomasz Lis "Na Żywo" w TVP2, gdzie był pytany m.in. o różnice zdań między koalicjantami wobec ogłoszonego w expose zamiaru podniesienia wieku emerytalnego. Jednocześnie Tusk zaznaczył, że wydaje mu się, iż znajdzie argumenty, aby przekonać PSL do zaakceptowania całości propozycji zawartych w expose. Zapewnił też, że jeśli któraś z propozycji Stronnictwa będzie do zaakceptowania - to on jest gotowy do rozmowy. Szukać własnego oblicza Premier ocenił, że intencją prezesa PSL, wicepremiera Waldemara Pawlaka i ludowców nie jest być przeciw proponowanym zmianom w sprawie podniesienia wieku emerytalnego, tylko szukać "własnego oblicza i własnej propozycji w tej z grubsza zaakceptowanej" sprawie. Przyznał, że argumentacja Stronnictwa dotycząca tego, jak zadośćuczynić szczególnie Polkom za ich dodatkową, bardzo ciężką pracę związaną z rodzeniem i wychowywaniem dzieci "co do zasady robi na nim wrażenie". PSL proponuje, by kobiety mogły pracować o 3 lata krócej za każde urodzone dziecko. Tusk ocenił, że koalicja być może znajdzie rozwiązanie satysfakcjonujące dla matek, a równocześnie nie osłabi znaczenia tej reformy. Jak zaznaczył, on sam raczej nie obniżałby wieku emerytalnego dla wybranych grup, ale szukałby "większego zadośćuczynienia dla tych, którzy biorą na siebie" większy ciężar. Szef rządu powiedział, że jeśli będzie miał przekonanie, że któraś z propozycji PSL jest do zaakceptowania jest gotowy do rozmowy. - Jeśli PSL uzna, że nie chce razem z nami przeprowadzić tego pakietu reform zapowiedzianego w expose, czyli jeśli będzie szukało jakby pretekstu, żeby być jakby przeciw koncepcjom rządu, jako całości, to trudno będzie dalej kontynuować współpracę - stwierdził Tusk. Koalicja z SLD? Nie odpowiedział na pytanie, czy ma plan rezerwowy, który przewiduje np. zawarcie koalicji z SLD. - Wydaje mi się, że znajdę argumenty, aby przekonać PSL do zaakceptowania całości propozycji zawartych w expose - powiedział premier. - Gdyby się miało okazać, że nie możemy dalej współrządzić, będę szukał i chyba znajdę argumenty na inne ewentualności, ale na razie ich nie muszę szukać - dodał. Premier zaznaczył przy tym, że ma wrażenie, iż PO i PSL znajdą wspólny język, co do reform jeszcze przed głosowaniem nad nimi. Tusk chwalił Ruch Palikota i SLD za postawę w czasie ubiegłotygodniowej sejmowej debaty nad informacją rządu dotyczącą przyszłości UE. - Co do istoty sprawy mówimy dosyć podobnym językiem. (...) Zarówno Leszek Miller jak i Janusz Palikot mogą być chyba, co niektórych zaskoczy, dość stabilnym sojusznikiem dla obozu rządzącego - ocenił premier. Jak podkreślił, jeśli politycy tych partii byliby gotowi wesprzeć najtrudniejsze propozycje rządu, to nisko się im pokłoni. Przytomny człowiek Premier pytany był też o niektóre decyzje personalne dotyczące rządu, m.in. o to, dlaczego na ministra pracy wybrał młodego, 30-letniego lekarza Władysława Kosiniaka-Kamysza (PSL). Zdaniem Tuska, Kosiniak-Kamysz będzie jednym z największych pozytywnych zaskoczeń w tym rządzie. - Od razu miałem bardzo dobre wrażenie, po tym jak został mi zaprezentowany - jeszcze zanim został ministrem. Sądzę, że (...) to jest niezwykle przytomny człowiek. Zresztą nie uważam, żeby ludzie po 30-ce, byli za młodzi (do objęcia tek w rządzie - red.) - powiedział premier. Autentyczna obsesja Tusk pytany, czy ma aspiracje do objęcia w przyszłości unijnych stanowisk np szefa Rady Europejskiej lub szefa Komisji Europejskiej, powiedział: "Mam zajęcie, które bardzo odpowiada moim aspiracjom, po to wygrywałem wybory, żeby przez następne cztery lata, robić to co, uważam, robię w Polsce nie najgorzej - tak przynajmniej ocenili wyborcy. To jest moja autentyczna obsesja". Jak podkreślił, obecnie nie ma takiego scenariusza - jak aspirowanie do objęcia tych posad. Ale - jak zastrzegł - gdyby Polak mógł uzyskać w Europie tak silną pozycję, jaką mają szef RE i szef KE, to byłoby to "wyłącznie z korzyścią dla Polski". - Czy to jest scenariusz realny? Nie wiem. (...) Ja naprawdę jestem przywiązany do tej myśli, że nie ma dzisiaj kapitalniejszej roli do odegrania, niż premier polskiego rządu, który kolejne cztery lata ochroni Polskę przez najgroźniejszymi skutkami kryzysu - powiedział Tusk.