Nieoficjalnie w Kancelarii Premiera można usłyszeć, że skoro prezydent "uparł się jechać szczyt", to rząd "zwiąże go" instrukcjami. Stanowisko polskiego rządu zostanie przyjęte podczas wtorkowego posiedzenia Rady Ministrów. Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski poinformował w poniedziałek, że stanowisko będzie zawierało przyjętą przez rząd w ubiegłym tygodniu mapę drogową wejścia Polski do strefy euro - jako "nasz wkład w stabilizację" sytuacji w związku z kryzysem światowym. Rząd chce, by Polska stała się członkiem strefy euro od stycznia 2012 roku. Drugim elementem - według rzecznika MSZ - będzie sprawa Traktatu Lizbońskiego. Polska - zapowiedział Paszkowski - ma zaapelować do wszystkich krajów UE o najszybszą ratyfikację Traktatu z Lizbony. Według informacji PAP prezydentowi nie będą towarzyszyli ministrowie rządu Donalda Tuska. Spotkanie w Brukseli ma formułę roboczego lunchu, każdy z krajów członkowskich ma tam reprezentować jedna osoba. Informację o tym, że wybiera się na najbliższy szczyt UE potwierdził sam prezydent w piątek podczas konferencji prasowej w Krakowie. W poniedziałek Kancelaria Prezydenta zwróciła się do zainteresowanych dziennikarzy o zgłaszanie się na wyjazd z Lechem Kaczyńskim do Brukseli. Szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki powiedział w poniedziałek dziennikarzom, że w czwartek wieczorem Lech Kaczyński będzie chciał porozmawiać z ministrem finansów Jackiem Rostowskim. Kownacki podkreślił też, że jeśli premier Donald Tusk chciałby się spotkać z prezydentem przed jego wylotem do Brukseli, to Lech Kaczyński nie ma nic przeciwko temu. Dopytywany przez dziennikarzy, zaznaczył też, że jeżeli premier zdecydowałby się polecieć do Brukseli, to także "nie ma przeszkód ze strony pana prezydenta". Jak mówił, prezydent chce przed wylotem porozmawiać ze stroną rządową, aby w Brukseli zaprezentować pogląd nieodbiegający od stanowiska Rady Ministrów. Szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak podkreślił w rozmowie z PAP, że jeśli prezydent będzie potrzebował dodatkowych konsultacji, to zarówno minister finansów, jak i szef rządu są gotowi na takie rozmowy. - To oczywiste, że prezydent w Brukseli będzie reprezentował stanowisko rządu - powiedział Nowak. Do piątku nie było jasne, kto pojedzie do Brukseli 7 listopada. Tusk zapowiedział w ubiegłym tygodniu, że jeśli prezydent będzie zdecydowany jechać do Brukseli, to mu ustąpi. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy będzie chciał poinformować unijnych przywódców o stanowisku przygotowywanym na szczyt gospodarczy w Waszyngtonie. "Ale ważniejsze dla mnie dzisiaj będzie to, żeby prestiż Polski nie ucierpiał" - mówił szef rządu. Prezydent USA George W. Bush będzie 15 listopada w Waszyngtonie gospodarzem szczytu poświęconego globalnemu kryzysowi finansowemu; zaproszeni zostali członkowi Grupy Dwudziestu (G20), obejmującej główne gospodarki rozwinięte i wschodzące. Premier podkreślał, że on sam jest gotów do wyjazdu, bo szczyt ma "spore znaczenie", ale jeśli prezydent zdecyduje się jechać, to rząd "wyposaży go we wszystkie potrzebne do dobrego reprezentowania Polski na tym spotkaniu instrumenty, począwszy od transportu, skończywszy na instrukcjach rządowych i ekspertach". - To nie jest Rada Europejska, spotkanie ma charakter nieformalny, więc nie ma tu jakichś szczególnych problemów konstytucyjnych - dodał szef rządu. Tusk zwrócił się już do Trybunału Konstytucyjnego o rozstrzygnięcie, czy prezydent może samodzielnie decydować o udziale w posiedzeniach Rady Europejskiej, czy też ostateczna decyzja w tej sprawie należy do szefa rządu. Przed październikowym szczytem UE doszło do konfliktu na linii prezydent-premier wokół składu polskiej delegacji i wyjazdu L.Kaczyńskiego do Brukseli. Kancelaria Premiera odmówiła prezydentowi przelotu rządowym samolotem (poleciał Donald Tusk z dwoma ministrami), argumentując że prezydent nie jest członkiem rządowej delegacji na szczyt. Do Brukseli Lech Kaczyński poleciał ostatecznie czarterem. Wicepremier Grzegorz Schetyna mówił w poniedziałek, że rząd nie chce dopuścić do powtórki "żenującego spektaklu, którego wszyscy byliśmy świadkami". - Jeżeli pan prezydent uważa, że jest konieczna jego obecność na nieformalnym spotkaniu premierów rządów tak naprawdę, to premier Tusk nie będzie czynił zabiegów żeby wpłynąć na te decyzje - powiedział Schetyna. Zapytany, czy rząd będzie namawiał prezydenta, żeby ten na spotkaniu poruszał ustalenia rządowe ws. euro, wicepremier odpowiedział: ?Będziemy namawiać ale z jakim skutkiem?". Rząd jednoznacznie opowiada się za wejściem Polski do strefy euro w 2012 roku - prezydent sceptycznie wypowiada się o tej dacie. Po październikowym posiedzeniu Rady Gabinetowej Lech Kaczyński ocenił, że wprowadzenie w Polsce euro powinno być "sprawą pewnej dyskusji". Premier uznał, że udało się przekonać prezydenta do "cieplejszej oceny" wejścia Polski do strefy euro. O tym, że prezydent zaprezentuje w Brukseli stanowisko uzgodnione z rządem jest przekonany poseł PiS Paweł Kowal. Jak mówił w poniedziałek dziennikarzom w Sejmie, nadszedł czas by "nadać sens słowu >>współdziałanie