- Osobom, biorącym udział w tym zdarzeniu zatarła się granica pomiędzy koleżeńską przysługą a popełnieniem przestępstwa. Korzyść w postaci nie zapłacenia mandatu i nie naliczenia punktów otrzymał kierowca, ale prokuratorskie zarzuty karne usłyszało sześć osób - ocenia komenda główna. Cała sprawa zaczęła się od prozaicznego wykroczenia drogowego - w maju zeszłego roku w powiecie ostrołęckim kierowca opla przekroczył dopuszczalną prędkość o ponad 50 km/h. Zarejestrował to policyjny fotoradar. Kierowcy groził mandat 400 zł i 10 punktów karnych. Mężczyzna, podróżujący z żoną nie negował faktu popełnienia wykroczenia. Uznał jednak, że lepiej byłoby, aby mandat i punkty naliczono jego żonie - oboje mieli co prawda zerowe konto punktowe, ale mężczyzna jeździł więcej i miał "ciężką nogę", więc czuł się bardziej "zagrożony" możliwością otrzymania kolejnych punktów karnych. Policja ustaliła, że mężczyzna skontaktował się ze znajomym mechanikiem samochodowym, który znał policjanta z KMP w Ostrołęce - w taki sposób dotarł do funkcjonariuszy ruchu drogowego obsługujących fotoradar. Przedstawił swoją prośbę, powołując się na wcześniej poznanego funkcjonariusza. Policjanci zgodzili się i w dokumentach wpisali, że autem kierowała kobieta i że to właśnie ona jest sprawcą wykroczenia. Policjanci Biura Spraw Wewnętrznych KGP wykryli fałszerstwo i sprawę przekazali prokuraturze. - Na jej zlecenie we wtorek zatrzymani zostali trzej funkcjonariusze Policji z KMP w Ostrołęce, kierowca i jego żona. Policjanci usłyszeli zarzuty przekroczenia uprawnień i poświadczenia nieprawdy. Za te przestępstwa grozi im nawet do 10 lat pozbawienia wolności. Podobna kara grozi także pozostałym podejrzanym za podżegania i pomocnictwo w tych przestępstwach - informuje KGP. Wobec wszystkich podejrzanych prokurator zastosował poręczenia majątkowe oraz zakaz opuszczania kraju. Policjantów ponadto zawieszono w obowiązkach służbowych.