Sędzia Iwona Baran w uzasadnieniu powiedziała, że oskarżonego obciążały zeznania wykonawcy zamachu, Jerzego B., zweryfikowane w oparciu o dowody i słowa świadków. Niektóre rzeczy potwierdzał sam oskarżony, przykładowo fakt przekazania pieniędzy B. Twierdził jednak, że to była pożyczka dla borykającego się z kłopotami finansowymi B., a nie zapłata za zabójstwo. Sąd uznał jednak jego wyjaśnienia są nielogiczne. Obrońca M., Stanisław Wrona, tuż po wyjściu z sali rozpraw zapowiedział apelację. Tłumaczył, że w uzasadnieniu nie padło ani jedno słowo na temat motywu, jakim miałby się kierować jego klient. - Tylko szaleńcy nie mają motywu, a mój klient szaleńcem nie jest. Oskarżony nie znał ofiary, nie łączyły go z nim żadne relacje, dlatego nie mógł zlecić zabójstwa - mówił obrońca. Prokurator Maciej Ferenc powiedział, że prokuratura wystąpi o pisemne uzasadnienie wyroku i po szczegółowym zapoznaniu się z nim podejmie decyzję o ewentualnej apelacji. Mieczysław M. i Zbigniew Nawrot byli głównymi bohaterami tak zwanej Schnapsgate, afery gospodarczej z lat 1990-1991. Wykorzystując luki w przepisach podatkowych, wwieźli do Polski ogromne ilości spirytusu Royal. Była to jedna z pierwszych afer gospodarczych III RP. Mieczysław M. do zabójstwa Nawrota wynajął kolegę z dzieciństwa - Jerzego B. - szantażując go, że powiadomi policję o jego kryminalnej przeszłości. Groził także jego rodzinie. Jerzemu B. w podłożeniu bomby pomagał Jan N. Bomba eksplodowała pod należącym do Nawrota ferrari testarossa 1 listopada 1991 roku w Hamburgu. W wyniku wybuchu ofiara doznała poparzeń 60 procent ciała. Nawrot zmarł w hamburskiej klinice 19 listopada. Ranna w zamachu została także znajoma biznesmena, Cecylia C. Sąd nie podzielił zdania prokuratury, jakoby Mieczysław M. kierował zamachem. Ocenił, że oskarżony po wyjeździe zamachowców z Bielska-Białej nie miał już wpływu na ich działanie. Nie miał też możliwości skontaktowania się z nimi. Dlatego sąd uznał, że Mieczysław M. jedynie podżegał do zamachu. Mieczysław M. przez kilkanaście lat, aż do 24 kwietnia 2007 roku, ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości. Tego dnia został zatrzymany w domu byłej żony w podbielskim Jaworzu. W akcji uczestniczyło ponad 100 policjantów z Centralnego Biura Śledczego, Komendy Głównej Policji, antyterrorystów z Katowic, Krakowa i Wrocławia oraz funkcjonariuszy Samodzielnego Pododdziału Prewencji w Bielsku-Białej. Proces Mieczysława M. trwał od września ubiegłego roku. Oskarżony konsekwentnie nie przyznawał się do winy. W środę nie pojawił się na sali rozpraw. Przebywa w szpitalu więziennym w Bytomiu. W sprawie tego zamachu bielski sąd okręgowy skazał już w latach 90. Jerzego B. na 25 lat więzienia. Drugi z zabójców - Jan N. - został skazany na 12 lat więzienia.