Jedenaste - nie wychylaj się
Ze Zbigniewem Czerwińskim, przewodniczącym Rady Fundacji św. Benedykta, rozmawia Łukasz Kaźmierczak.
Z corocznych raportów publikowanych przez Amnesty International wynika niezmiennie, że chrześcijanie stanowią nadal największą grupę religijną prześladowaną z powodu wyznawanej wiary...
Szacuje się, że dziś od 180 do 200 milionów chrześcijan podlega różnego rodzaju restrykcjom. Przy czym niektóre ze współczesnych krajów jako żywo przypominają Rzym czasów Nerona. Ot, choćby Korea Północna czy Arabia Saudyjska, gdzie wyznawanie chrześcijaństwa grozi śmiercią.
Dlatego Fundacja św. Benedykta przygotowała serię plakatów zachęcających do wzięcia udziału w Drodze Krzyżowej w intencji męczenników XXI wieku: jedne przedstawiają płonącą świątynię, inne zakrwawioną chrzcielnicę, są też i takie, na których widnieje Biblia opleciona drutem kolczastym...
Plakat jest pewną syntezą, skrótem myślowym, który ma prowokować, działać na wyobraźnię, a przez to jasno informować, o co chodzi w danym przekazie.
Weźmy choćby ową Biblię oplecioną drutem kolczastym. Poprzez ten plakat chcieliśmy symbolicznie pokazać sytuację chrześcijan w Korei Północnej. Pismo Święte jest w tym kraju lekturą zakazaną, za czytanie której grozi pobyt w łagrze i to zarówno jej posiadaczowi, jak i dorosłym członkom jego rodziny, którzy nie wykazali się czujnością rewolucyjną i nie zadenuncjowali krewniaka. A koreański łagier to jest obóz wyniszczającej kilkunastogodzinnej pracy w bardzo prymitywnych warunkach.
Uznaliśmy, że nasz przekaz jest na tyle jasny i czysty, że nie powinien budzić żadnych wątpliwości. Okazało się jednak, iż jest inaczej...
Bo plakaty zostały zakwestionowane przez dyrekcję poznańskiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego...
Wystąpiliśmy do MPK o wyrażenie zgody na rozwieszenie plakatów w pojazdach komunikacji miejskiej i jednocześnie poprosiliśmy o rabat, ponieważ uznaliśmy, że nie jest to akcja komercyjna tylko społeczna. I dyrektor Wojciech Tulibacki takiego rabatu nam udzielił, dzięki czemu za rozwieszenie plakatów informacyjnych zapłaciliśmy tylko 300 złotych plus VAT. Szkopuł w tym, że Pan Dyrektor wystąpił jednocześnie w roli cenzora, zakazując wywieszania plakatów obrazkowych. Jako powód takiej decyzji podano, że nasze plakaty nawołują do waśni religijnej. A przypominam, że w świetle prawa obowiązującego w Polsce jest to przestępstwo.
Czyli w ślad za tym powinno pójść doniesienie do prokuratury...
No właśnie, tymczasem nic takiego się nie stało. Zarzuty MPK uważamy za absurdalne. No bo skoro wytyka się nam nawoływanie do waśni religijnej, to pytam, z jaką religią np. w Korei Północnej nawołujemy do waśni? No, chyba że za religię uznamy kult osoby Kim Dzong Ila, ale wtedy należałoby to potraktować w kategoriach żartu, a nie poważnej debaty.
Podobno jednak Wasze plakaty naruszają także "neutralność kulturową". W kontekście ogłoszeń reklamujących np. agencje towarzyskie, bo i takie trafiają się w pojazdach MPK, owa "troska" o pasażerów brzmi cokolwiek śmiesznie...
Tramwaj to miejsce publiczne, do którego może wsiąść i wysiąść każdy, rządzi się więc prawami przestrzeni publicznej. Ponadto MPK jest spółką ze stuprocentowym udziałem miasta Poznania. Nie jest to więc żadna instytucja prywatna, w której wszystko zależy od kaprysu jej właściciela. Dlatego dyrektor MPK nie może sobie ot tak, po prostu, wchodzić w rolę cenzora, chyba że uzna, iż naruszamy prawo. Ale wtedy, jak już mówiłem, winien powiadomić prokuraturę.
A jakie są Pańskim zdaniem prawdziwe powody stojące za odmową MPK?
Naprawdę nie jestem w stanie dojść racjonalnych przyczyn tej decyzji.
Mogę jeszcze zrozumieć motywację, z jaką mieliśmy do czynienia podczas naszej akcji plakatowej przed dwoma laty - wtedy część osób spanikowała, bo obawiała się ataków islamistów. Próbowano wówczas wpisywać naszą akcję w falę niepokojów, jaka rozlała się po Europie w związku z karykaturami Mahometa.
Tyle tylko, że my ani dwa lata temu, ani też teraz w ogóle nie pokazywaliśmy sylwetek prześladowców. Wtedy przedstawialiśmy konkretne ofiary prześladowań, w tym roku zaś
skupiliśmy się na represjach, jakie dotykają chrześcijan.
Jeśli zaś ktoś zarzuca nam, że uprawiamy politykę, to odpowiadam, że upominanie się o kogoś, kogo spotykają tortury tylko dlatego, że się żegna znakiem Krzyża, jest przede wszystkim kwestią przyzwoitości. No bo kto, jeśli nie chrześcijanin, ma się upominać o prawa drugiego chrześcijanina...?
Dyrekcja MPK straszy jednak ewentualnymi międzynarodowymi konsekwencjami Waszych działań...
Od prowadzenia polityki międzynarodowej jest rząd i prezydent, a nie dyrektor MPK. I dyrektor Tulibacki naprawdę nie musi tłumaczyć się przed żadnymi zagranicznymi dyplomatami ze swoich decyzji. Dlatego opowieści o wezwaniu "na dywanik" przez tureckiego konsula brzmią raczej groteskowo.
A międzynarodowe konsekwencje? Cóż, zawsze kiedy człowiek upomina się o prześladowanych, naraża się tym samym ich prześladowcom. Kiedy podejmowane były w Polsce akcje w obronie Czeczeńców, to narażaliśmy się na gniew mocarstwa nuklearnego, od którego jesteśmy jeszcze dodatkowo uzależnieni w zakresie dostaw energetycznych. I wtedy jakoś nie słyszałem, żeby było w tym coś złego. Dlaczego więc nie możemy dziś upominać się o prawa Koreańczyków, Saudyjczyków czy Hindusów? No, chyba że jeśli prześladuje się chrześcijan, to wszystko jest w porządku...
Ale przecież nikt nie myśli w taki sposób...
Wydaje mi się, że w ciągu dwóch ostatnich lat wiele się pod tym względem zmieniło na korzyść. W 2007 roku Parlament Europejski przyjął nawet stanowisko, w którym wprost wymienił chrześcijan wśród represjonowanych grup. A jak wiadomo, Europarlament nie jest raczej areną działania fundamentalistów chrześcijańskich.
Dlatego też odmowa ze strony poznańskiego MPK, a zwłaszcza jej uzasadnienie, wprawiło nas w prawdziwe osłupienie. Z drugiej zaś strony otrzymaliśmy sporo miłych głosów i gestów poparcia dla naszej inicjatywy. Odezwał się do nas m.in. szef MPK w Białymstoku, który wyraził ubolewanie z powodu zachowania swojego poznańskiego kolegi i zadeklarował, że z chęcią pomoże w przeprowadzeniu podobnej akcji u siebie.
Co dalej z Waszą akcją?
Ja mam ciągle nadzieję, że Poznań nie zwariował i że z pomocą władz miasta uda nam się tę sytuację jakoś wyklarować. Oczekujemy odwołania tych wszystkich pomówień ze strony MPK, chcemy też wyjaśnienia całej sprawy na przyszłość. Jest to o tyle ważne, że nie zamierzamy zaprzestawać działań w obronie prześladowanych.
Dostajemy bowiem maile od młodych chrześcijanami studiujących w Polsce, a pochodzących z Bliskiego Wschodu, w których piszą oni, że dzięki naszej akcji łatwiej jest im dziś funkcjonować. Bo dotychczas, kiedy opowiadali o swoich doświadczeniach, to albo napotykali na mur milczenia, albo nie mieli odpowiedniej siły przebicia.
Przed naszą akcją w roku 2006 aresztowano trzy indonezyjskie katechetki, które skazano potem na trzy lata więzienia. Jednak dzięki presji międzynarodowej zostały niedawno przedterminowo zwolnione. My także mamy w tym swój drobny udział, a tym samym i powód do wielkiej satysfakcji.
Najważniejszy jest jednak aspekt modlitewny Drogi Krzyżowej za męczenników...
Tysiące chrześcijan na całym świecie czeka na nasze wsparcie czy to poprzez modlitwę, czy pisanie petycji protestacyjnych, czy wreszcie wspomaganie dzieł misyjnych w krajach, w których traktowani są oni nadal jak obywatele drugiej kategorii.
Istota tego przedsięwzięcia polega właśnie na tym, żeby modlić się za nich w pierwszy piątek Wielkiego Postu. Uznaliśmy bowiem, że nie ma lepszego dnia, aby uwrażliwić ludzi na sytuację tych, którzy cierpią dla Chrystusa.
Fundacja św. Benedykta została założona w 2005 roku. Jej podstawowym celem jest działalność na rzecz cywilizacji chrześcijańskiej oraz zachowania i rozwoju tradycji łacińskiej Kościoła katolickiego w liturgii, duchowości i dyscyplinie. Fundacja wydaje m.in. dwumiesięcznik "Christianitas", serię książkową "Biblioteka Christianitas" oraz prowadzi serwis internetowy christianitas.pl