Spora część rozmowy poświęcona jest procedurze praworządności wszczętej przez KE wobec Polski. "Unia jest oparta na rządach prawa. Niektóre kraje, od czasu do czasu, zależnie od tego, jaka ekipa sprawuje u nich władzę i w jakiej fazie cyklu politycznego się znajdują, pozwalają sobie na pewne swawole. Ale jestem przekonany, że za kilka lat te kwestie już nie będą nas zaprzątać. Państwom, które tak długo musiały stosować reguły narzucone im przez obce, wrogie potęgi, przyswojenie tego, że rządy prawa są podstawowym elementem europejskiej konstrukcji, zajmuje czas" - uważa Jean-Claude Juncker. Szef KE ujawnił, że próbował umówić spotkanie z prezesem PiS, Jarosławem Kaczyńskim. "Ostatni raz spotkałem się z nim w 2005 r. podczas szczytu NATO w Helsinkach, był wtedy premierem. Miałem później wiele spotkań z jego bratem. Z Jarosławem Kaczyńskim nie było już sposobności do rozmów, choć poprosiłem go o spotkanie. Wysłałem specjalnego przedstawiciela, który rozmawiał z nim i z jego najbliższymi współpracownikami przez cztery godziny. (...) Nigdy nie przesłał odpowiedzi na moją prośbę o spotkanie" - Juncker wyjaśnił, że sytuacja miała miejsce rok temu. "Serce Europy naturalnym miejscem dla Polaków" Polsce nie grozi polexit - podkreślił Juncker. "Polska ma za sobą tragiczną historię. To ona razem z Węgrami rozpoczęła proces przemian demokratycznych w Europie Środkowej. Polskę zawsze uważałem za przykład dla Europy Środkowej. Dlaczego mówię o historii? Bo ona powoduje, że polski naród, zwykli ludzie, wiedzą, iż naturalnym miejscem jest dla nich serce Europy" - mówił Juncker. Jak dodał, "dla Polski, Rumunii, Węgier zbudowanie nowych suwerennych państw nie było łatwym zadaniem". "Przejście od scentralizowanej gospodarki do systemu rynkowego, i miejmy nadzieję, jednocześnie socjalnego. To wszystko niektórzy w Europie Zachodniej powinni w znacznie większym stopniu brać pod uwagę, odnosić się do Polski w sposób, jaki uwzględnia cały ten kontekst historyczny" - zauważył szef KE. "Może tego się Polakom nie mówi" W rozmowie przewodniczący Komisji Europejskiej zwrócił także uwagę, że równie ważna jak historia jest przyszłość. Jak dodał, "Polacy widzą, jak kraj się dziś rozwija, że Polska otrzymała od 2004 roku 175 mld euro pomocy strukturalnej. Może nie wiedzą, bo im się tego nie mówi, że dzięki planowi Junckera udało się zainwestować 18,3 mld euro w rozwój małych przedsiębiorstw. Od tego wszystkiego Polacy nie chcą zostać odcięci". Juncker zauważył, że "na Zachodzie nie powinniśmy uważać, że Polska jest w Unii dla pieniędzy". "Polska jest z nami, bo podzielamy wspólne wartości. Nasza pomoc to nie prezent, ale dowód uznania dla ogromu przeprowadzonych reform" - podkreślił. Polska nie musi przystępować do euro Szef KE został także zapytany o perspektywy przystąpienia Polski do unii walutowej. Jak stwierdził, Polacy sami muszą podjąć tę decyzję. "Nie namawiam, aby jutro o 11 rano Polska przystąpiła do strefy euro. Sama musi podjąć tą decyzję. Owszem, jeśli czuje, że jest gotowa i jeśli członkowie strefy euro są gotowi, może przystąpić jutro o 11 rano. Ale nie jestem propagandzistą na rzecz euro. Widzę, że 50-60 procent Polaków nie chce porzucić złotego" - mówił. Zaznaczył jednak, że jego zdaniem jest to "błędne podejście". "Nie wierzę w Stany Zjednoczone Europy" Jean-Claude Juncker uważa, że w zbliżających się wyborach do PE zwolennicy "głupiego nacjonalizmu" "zapłacą za to cenę". Jednocześnie szef KE opowiedział się przeciw europejskiemu federalizmowi. "Nie wierzę w Stany Zjednoczone Europy. Europejczycy nie chcą zmieszać wszystkiego w jednym garnku, w którym wszyscy utracą swoje korzenie. Nie można zbudować Unii wbrew uczuciom narodów. Ale można ją zbudować w opozycji do głupiego nacjonalizmu wymierzonego przeciw innym. Zdrowy nacjonalizm, patriotyzm - tego potrzebujemy" - uważa Juncker. Jak podkreślił, KE nie może "mieszać się we wszystkie szczegóły codziennego życia ludzi". "Ludzie tego nie akceptują, ja też tego nie akceptuję" - zaznaczył. Więcej w "Rzeczpospolitej".