Sąd uznał dziś Jarucką za winną wszystkich zarzutów. Orzekł, że to ona podrobiła upoważnienie. Inne zarzuty to fałszywe zeznania przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen i ukrywanie dokumentów MSZ. Wina umyślna Wyjaśnienia Anny Jaruckiej były sprzeczne z materiałem dowodowym; jej wina umyślna i działanie w tzw. zamiarze bezpośrednim nie budzą wątpliwości - tak sąd uzasadnił wyrok skazujący byłą asystentkę Cimoszewicza. Anna Jarucka działała z wyrachowaniem; manipulowała opinią publiczną i naraziła na szwank dobre imię Włodzimierza Cimoszewicza - uznał sąd. - Oskarżona mogła mieć na celu chęć zemsty za ignorowanie przez Cimoszewicza jej próśb o wysłanie jej na zagraniczną placówkę - mówiła sędzia Salomea Truszkowska w ustnym uzasadnieniu wyroku. Według sądu, Jarucka działała z wyrachowaniem, a czyny, których się dopuściła, są naganne moralnie i mają wysoki stopień szkodliwości społecznej. Przy wymiarze kary sąd wziął pod uwagę, że oskarżona nie była karana, obecnie nie pracuje, ma troje dzieci, a mąż jest na rencie. Obrońca oskarżonej mec. Michał Kołodziejczyk zapowiedział apelację. Zadowolenie z wyroku wyraził mec. Bogdan Michalak, pełnomocnik Cimoszewicza, który jest oskarżycielem posiłkowym (nie było go na ogłoszeniu wyroku). Prokuratura także nie będzie apelować. Prokuratura wnosiła o wymierzenie Jaruckiej kary 2 lat więzienia w zawieszeniu i 5 tys. zł grzywny. Adwokat Cimoszewicza, który jest oskarżycielem posiłkowym, nie żądał bezwzględnego pozbawienia wolności", ale wyraził nadzieję, iż wyrok skazujący "być może pozbawi innych chęci, by manipulować życiem politycznym". Obrona chciała uniewinnienia podsądnej. 42-letnia Jarucka (formalnie groziło jej do 5 lat więzienia), nie przyznała się do zarzutów w procesie, który trwał od stycznia 2007 r. Afera z 2005 roku Afera z udziałem b. asystentki Cimoszewicza doprowadziła do wycofania się tego polityka z wyborów prezydenckich w 2005 r. O Jaruckiej zrobiło się głośno, gdy w sierpniu 2005 r. oświadczyła przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen, że Cimoszewicz miał ją w kwietniu 2002 r. upoważnić do zamiany swego oświadczenia majątkowego za 2001 r. i usunięcia z pierwotnego oświadczenia informacji o posiadanych przezeń akcjach PKN Orlen. On sam mówił, że jego oświadczenie majątkowe nie było nigdy zmieniane. Przyznawał zaś, że pomylił się, wypełniając je zgodnie ze stanem z kwietnia 2002 r., kiedy składał oświadczenie, a powinien był je wypełnić zgodnie ze stanem na koniec 2001 r., kiedy jeszcze posiadał akcje PKN Orlen (sprzedane w styczniu 2002 r.). Prokuratura zajęła się rzekomym upoważnieniem i uznała, że zostało ono sfałszowane przez nieustaloną osobę. Według prokuratury motywem działania b. asystentki była chęć zemsty. Kobieta wielokrotnie zwracała się bowiem do szefa MSZ, a także później, gdy był marszałkiem Sejmu, o "załatwienie" dla niej i jej męża placówki dyplomatycznej we Włoszech. Oprócz posłużenia się podrobionym dokumentem, prokuratura oskarżyła Jarucką także o składanie fałszywych zeznań przed komisją śledczą co do wystawienia upoważnienia. Trzeci zarzut dotyczy ukrywania dokumentów z MSZ. Jarucka nie przyznała się do zarzutów. "Nie miałam żadnego powodu do zemsty na panu Cimoszewiczu" - twierdziła.