Prezes PiS był w środę gościem w Programie 1 Polskiego Radia oraz Polskim Radiu 24. Kaczyński był pytany m.in. o kandydata na RPO, którego chce wystawić Porozumienie. - To jest sprawa uzgodniona - powiedział polityk i dodał, że wie o kogo chodzi. - To zresztą jest i nasz kandydat - podkreślił. Pytany, czy PiS nie będzie poszukiwało kandydata, którego jest w stanie zaakceptować także Senat, spoza świata polityki, odpowiedział: To jest osoba o ogromnym zacięciu społecznym. Trudno ją widzieć poza polityką w ogóle, ale to na pewno nie jest polityka partyjna. "Wchodzi w grę" Kaczyński zapytany, czy wobec propozycji Porozumienia nie wchodzi w grę ze strony PiS-u kandydatura senator Lidii Staroń, odparł: Sądzę, że wchodzi. Wybór RPO jest konieczny, ponieważ we wrześniu zeszłego roku upłynęła kadencja RPO Adama Bodnara. Zgodnie z ustawą o RPO mimo upływu kadencji Rzecznik nadal pełni swój urząd do czasu powołania przez parlament następcy. 15 kwietnia Trybunał Konstytucyjny orzekł jednak, że przepis ustawy, który na to zezwala, jest niekonstytucyjny. Straci on moc w połowie lipca. Parlament już czterokrotnie, bezskutecznie, próbował wybrać następcę Bodnara. Dwukrotnie jedyną kandydatką była mec. Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, która była wspólną kandydatką KO, Lewicy i Polski 2050 Szymona Hołowni. Nie uzyskała ona jednak poparcia Sejmu. Za trzecim razem Sejm powołał na RPO kandydata PiS, wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka, jednak Senat nie wyraził na tę kandydaturę zgody. Podobnie było za czwartym razem - w czwartek Senat nie zgodził się, by urząd RPO objął powołany na to stanowisko przez Sejm poseł PiS Bartłomiej Wróblewski. Zgodnie z konstytucją Rzecznik Praw Obywatelskich jest wybierany przez Sejm zwykłą większością głosów. Musi jednak uzyskać zgodę Senatu, w którym również głosowanie przeprowadzane jest zwykłą większością. "Budzi emocje" Jarosław Kaczyński został także zapytany, czy wie, kto mógłby zostać jego następcą na stanowisku prezesa PiS. Polityk odpowiedział, że zamierza startować w najbliższych wyborach na tę funkcję, lecz - jeśli zostanie wybrany - będzie to ostatni raz. - Odchodzący lider nie powinien wskazywać wprost następcy, bo to tego następcę obciąży. Jest branych pod uwagę kilka osób. Będę dyskretny, ale na pewno na horyzoncie naszej partii, polityki czy horyzoncie europejskim jasno świeci gwiazda obecnego premiera. On ma wysokie kwalifikacje - zapewnił w Radiowej Jedynce. Następnie Kaczyński zastanawiał się, czy "bardzo sprawny premier, niezwykle pracowity, będzie jednocześnie dobrym szefem partii, w której jest od niedawna". - On budzi w niej emocje. To zależy w dużej mierze od niego, umiejętności zawierania kompromisów, bo tego wymaga polityka partyjna w dużym, znaczącym ugrupowaniu - uściślił. Dodał jednak, że na razie nie podjął decyzji w sprawie swojego następcy. - Będziemy musieli różne funkcje rozdzielać. Czas szybko biegnie, będą wybory prezydenckie w 2025 r. Mamy (potencjalnych) kandydatów, osoby bijące różne rekordy. Krótko mówiąc, jest z czego wybierać, wszystko w rękach Pana Boga - uznał Kaczyński. "Ja jemu nie przeszkadzam i on mi też nie przeszkadza" Prezes PiS zapytany, czy znalazł równowagę w swojej roli, kiedy pełniąc funkcję przywódcy partii, podczas posiedzeń rządu jego zwierzchnikiem staje się premier Morawiecki, zapewnił, że "tutaj nie ma żadnego problemu". - Uznaję, że premier jest premierem, a ja szefem partii. Jak jesteśmy na posiedzeniu rządu, to on jest szefem. Jak jesteśmy na posiedzeniu kierownictwa partii, to ja - opisał. Dodał, że jeśli chodzi o usposobienie Morawieckiego, to "należy on do ludzi, którzy naprawdę zwracają uwagę przede wszystkim na kwestie merytoryczne". - Tutaj współpraca jest bardzo dobra. Sądzę, że ja jemu nie przeszkadzam i on mi też nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, uważam, że bardzo dobrze się trafiło. Współpracujemy, idzie to dobrze - zapewnił. Jak dodał Kaczyński, jest "bardzo zadowolony", że "pewnie już przy końcu" kariery politycznej znalazł "kogoś takiego jak pan premier - podsumował szef PiS. "Obóz będzie przekształcony" Kaczyński był pytany, czy złożenie podpisów liderów ZP pod programem Polski Ład kończy wewnętrzne tarcia w koalicji. Prezes PiS wyraził nadzieję, że tak. - Chociaż oczywiście - zaznaczył - zawsze może być różnie. Przypomniał jednocześnie, że pod programem podpisał się również premier Mateusz Morawiecki. - To ważny dokument, przedtem były rozmowy, były spotkania także poza Warszawą; narady dłuższe, nawet takie nie jednodniowe. Więc to jest dokument podpisany po, można powiedzieć, długim namyśle i długim dialogu, stąd jego waga - stwierdził lider PiS. Na uwagę, że po podpisaniu dokumentu, Kaczyński wspomniał, że mogą się pod nim podpisać kolejne osoby, prezes PiS zaznaczył, że w tej chwili nie chce mówić kogo miał na myśli. - Sądzę, że będziemy mieli do czynienia z taką sytuacją, że obóz będzie nieco przekształcony - powiedział. Na pytanie, czy chodzi o Pawła Kukiza, z którym od dłuższego czasu prowadzone są rozmowy, szef PiS odparł, że chodziło o kogoś innego, choć - przyznał - "bardzo byśmy się ucieszyli". Dodał, że "nawet nie jesteśmy daleko od porozumienia, sądzę, że jesteśmy blisko". "Reforma sądów jest planowana" Prezes PiS pytany był w Programie I Polskiego Radia i Polskim Radiu 24 także o to, czy Polski Ład nie przesłoni innych ważnych zmian, na przykład w sądownictwie. - Jeśli chodzi o reformę sądów, to ona jest planowana. Tyle tylko, że Polski Ład dotyczy przede wszystkim kwestii społecznych i gospodarczych. A to jest kwestia o nieco innym charakterze, odnosząca się do reformy państwa - powiedział Kaczyński. Jak mówił, "my będziemy reformowali państwo, bo jego obecny kształt nie jest przystosowany do naszych warunków politycznych, kulturowych". - Krótko mówiąc, pewne zmiany są potrzebne, ale dzisiaj nie będziemy się na tym koncentrować - zaznaczył wicepremier. - Koncentrujemy się przede wszystkim na tej szansie, żeby szybko dojść do poziomu europejskiego. Mówię o przeciętnej Unii Europejskiej, jeżeli chodzi o dochód na głowę liczony siłą nabywczą - podkreślił prezes PiS. Jak dodał, "w tej chwili to jest 77 procent, czyli już niemało". - Zaczynaliśmy, wchodząc do Unii, z dużo, dużo niższego poziomu. Ale dzisiaj, na skutek tych wszystkich wydarzeń, które znamy, jest rzeczywiście możliwość, żeby do końca tego dziesięciolecia, to już było przynajmniej około stu - powiedział Kaczyński. - Możemy to osiągnąć albo do końca tego dziesięciolecia, może na samym początku kolejnego, a to byłaby jednak ogromna zmiana i to byłaby sytuacja w dziejach Polski niespotykana - zaznaczył prezes PiS. "Widzę możliwość współpracy z Lewicą" Kaczyński pytany, czy po porozumieniu ws. KPO widzi możliwość dalszej współpracy z Lewicą, zwrócił uwagę, że w polskim parlamencie zdarzają się ustawy, które popierane są przez wszystkich posłów. - Sam fakt, że się z kimś współpracuje, nawet jeśli w wielu bardzo ważnych sprawach się radykalnie różnimy, nie jest niczym nadzwyczajnym i nie powinien być niczym nadzwyczajnym, bo są pewne sprawy, interesy, oczywistości (...) i trzeba to brać pod uwagę - mówił Kaczyński. - Widzę możliwość współpracy, szczególnie w sprawach społecznych, bo my jesteśmy partią prospołeczną, a Lewica też to deklaruje - zaznaczył. Ocenił, że droga lewicy obyczajowej, koncentrującej się na wojnie z Kościołem i próbie przebudowy kulturowej Polski, jest droga marginalną. Szef PiS stwierdził również, że jeżeli Lewica chce poważnie istnieć w życiu publicznym, musi koncentrować się na osobach najbiedniejszych, które w małym stopniu korzystają ze wzrostu gospodarczego. - To jest sytuacja, którą trzeba zmieniać. My chcemy ją zmieniać i mam nadzieję, że oni też chcą ją zmieniać - zaznaczył. Ustawa bez poprawek Prezes PiS został zapytany, czy po tym, jak ustawa o ratyfikacji Funduszu Odbudowy wróci z Senatu, spodziewa się powtórki z głosowania w Sejmie, kiedy Lewica oraz PSL głosował wspólnie z PiS. - Gdyby padł wniosek o odrzucenie w całości, to pewnie tak, natomiast jeśli chodzi o poszczególne poprawki, to sądzę, że będziemy musieli liczyć na siebie - powiedział. Podkreślił jednak, że w zasadzie do ustawy poprawek być nie powinno. - Jeden z prawników sejmowych stwierdził to na posiedzeniu komisji sejmowej, ale jednocześnie powiedział, że jednak posłowie mogą te poprawki głosować. Głosowali i potem trudno już było się z tego wycofać, ale w zasadzie nie powinny być głosowane i tak samo powinno być w Senacie. Będziemy bronili tego stanowiska - mówił prezes PiS. Jak wskazywał, w tej sprawie zapadło też orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, choć linia orzecznicza "nie była jednoznaczna". - Ratyfikacja to jest po prostu zgoda na to, żeby prezydent to ratyfikował (...) I nic więcej tam być nie powinno - mówił Kaczyński. Podkreślił, że we wszystkich krajach UE, które dotychczas ratyfikowały decyzję o zwiększeni zasobów własnych, żadnych poprawek nie zgłaszano. - To nie znaczy, że w Polsce nie może być innego rozwiązania, niemniej spór na pewno będzie dotyczył także tego, czy poprawki powinny w ogóle być głosowane. Ratyfikacja tego planu jest ratyfikacją bezwarunkową. Pewne warunki już żeśmy ustalili, m.in. z Lewicą, i to jest nasza wewnętrzna sprawa - powiedział Kaczyński. Bez awantur w sejmie Kaczyński był także pytany o ocenę sytuacji Platformy Obywatelskiej. - Ja bym w tej chwili w żadnym wypadku nie powiedział, że losy Platformy Obywatelskiej są przesądzone, bo mam własne doświadczenia - już tyle razy leżałem w politycznym grobie i jakoś powstawałem. Więc krótko mówiąc, różnie może być, chociaż wydaje mi się, że bez jakichś zmian w Platformie, bardzo daleko idących, będzie to rzeczywiście droga w dół. Czy takie zmiany są możliwe? Tego po prostu nie wiem - powiedział prezes PiS. Kaczyński przyznał, że taka opozycja "pod pewnymi względami" była dla rządzących wygodna. - Ale ja bym naprawdę wolał, żeby w Sejmie zamiast awantur toczyły się merytoryczne dyskusje, zamiast wystąpień, które w gruncie rzeczy niemal zawsze (...) były obraźliwe dla rządzących, mielibyśmy do czynienia z wypowiedziami nawet bardzo krytycznymi, ale jednak utrzymanymi w pewnych ramach. Oni po prostu nie panują nad swoimi emocjami, a to są emocje, powiedzmy sobie, grup bardzo ubogich kulturowo - powiedział.