We wtorek wieczorem Rokita został wyprowadzony w kajdankach z samolotu na lotnisku w Monachium. Rokita i jego żona Nelly wyjaśniali, że do zdarzenie doszło, gdy b. poseł przełożył ich płaszcze do innego schowka, ponieważ nie zmieściły się tam, gdzie włożyła je stewardesa. Stewardesa zażądała, by opuścił samolot, a gdy odmówił wezwani zostali policjanci, którzy - według Rokity - w brutalny sposób, zakutego w kajdanki wyprowadzili go z samolotu. Noc Rokita i jego żona spędzili na komisariacie policji. Złożyli już skargę na linie lotnicze. - Niezależnie od takich, czy innych okoliczności nie wierzę w to, że Jan Rokita - który nie jest moim politycznym sojusznikiem - wszedł do samolotu i zaczął tam ostro się awanturować, ostro rozrabiać, że był człowiekiem niebezpiecznym dla lotu. A sposób jego potraktowania był brutalny i niesłychany - powiedział J.Kaczyński na konferencji prasowej w Olsztynie. Zdaniem J.Kaczyńskiego, sposób potraktowania Rokity przez niemiecką policję wymaga interwencji. - My nie powinniśmy się pozwolić w ten sposób traktować - podkreślił prezes PiS. Dodał, że bardzo smutne jest to, że Polacy obecni na pokładzie samolotu nie zareagowali. Powtórzył, że nie wypowiada się o Rokicie jako o swoim politycznym sojuszniku. Bowiem, zdaniem J. Kaczyńskiego, Rokita - który obecnie jest komentatorem "Dziennika" - jako dziennikarz wobec PiS jest "często niesprawiedliwy i nieobiektywny". Szef PiS podkreślił jednak, że ma obowiązek ocenić sposób potraktowania Rokity na lotnisku w Monachium. W opinii J. Kaczyńskiego, gdyby podobna sytuacja dotyczyła znanego niemieckiego polityka, to reakcja ze strony Niemiec byłaby bardzo ostra. W środę rano serwis Alert24.pl podał, że Jan Rokita został wyprowadzony w kajdankach z samolotu na lotnisku w Monachium po awanturze z załogą. Nelli i Jan Rokitowie chcieli wrócić samolotem Lufthansy - klasą ekonomiczną - z Monachium do Krakowa. Jak relacjonował we wtorek J.Rokita, "starał się garderobę żony ułożyć w odpowiednim miejscu". Następnie - tłumaczył Rokita - stewardesa zażądała, by opuścił samolot. Kiedy odmówił, "sprowadzono dość brutalną niemiecką policję ze wszystkimi konsekwencjami". Jak powiedział J.Rokita, później szydzono z niego, wyzywano i usiłowano zastraszyć. "Potem w bardzo dziwnych okolicznościach próbowano ode mnie wyłudzić 8 tys. euro - jakąś astronomiczną zupełnie sumę, którą ci policjanci na posterunku koniecznie chcieli dostać w gotówce i natychmiast". Jego zdaniem, "wszystko to wyglądało dość irracjonalnie i nie przypominało w niczym praworządnego państwa". Z kolei rzecznik Prezydium Policji w Monachium Hans Peter Kammerer powiedział, że przeciwko obywatelowi polskiemu zostało złożone doniesienie. Chodzi o próbę uszkodzenia ciała i naruszenie ustawy o bezpieczeństwie ruchu lotniczego - wyjaśnił. W relacji rzecznika policji w Monachium, personel samolotu mającego odlecieć do Krakowa wezwał policję, ponieważ pilot uznał, że jeden z pasażerów stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa samolotu i nie chce go opuścić. Po przybyciu policji, kiedy pasażer nie chciał wstać z miejsca, konieczne okazało się użycie siły i doprowadzenie go na komisariat. Jak relacjonował Kammerer, na komisariacie okazało się, że obywatel polski wdał się w kłótnię ze stewardessą, która chciała, by zapiął pasy, lecz on uporczywie odmawiał. Jak powiedział, pasażer "odsunął" stewardessę i wtedy pilot uznał, że musi on opuścić samolot. Rzecznik dodał, że prokuratura zażądała kaucji w wysokości kilku tysięcy euro. Po interwencji konsulatu zadecydowano, że wobec obywatela UE można zrezygnować z kaucji i odpowie on z wolnej stopy.