Premier była pytana w środę na konferencji prasowej w Ostródzie o pojawiające się przypadki zachorowań wśród uchodźców przebywających w krajach zachodnich i czy to nie świadczy, że prezes PiS Jarosław Kaczyński miał rację mówiąc o potencjalnym zagrożeniu dla zdrowia publicznego w związku z pojawieniem się imigrantów. "Nie straszmy Polaków, to nie jest metoda, to nie jest humanitarne - jeśli straszymy ludzi innymi ludźmi, sugerując że oni mogą nas doprowadzić do ciężkiego schorzenia" - apelowała Kopacz. Jak oceniła, "haniebne" jest używanie argumentów, że uchodźcy - którzy przyjadą do Polski - "będą nas zarażać śmiertelnymi chorobami". Zdaniem premier, to nie są prawdziwe argumenty, bo - przekonywała - uchodźcy, którzy będą przyjmowani do kraju docelowego, będą przechodzić komplet badań. Jak dodała, jeśli chodzi o choroby pasożytnicze, czy pierwotniakowe, to "nasze dzieci mogą mieć glistę ludzką, wtedy, kiedy bawią się w piaskownicy, w której wcześniej był pies, czy kot, w związku z tym możemy mieć równie dobrze choroby pasożytnicze". Premier była pytana w kontekście wypowiedzi prezesa PiS, który tydzień temu w Makowie Mazowieckim odniósł się do publikacji tygodnika "wSieci" o tym, że rząd zgodził się by, do Polski trafiło 100 tys. islamskich imigrantów. Jak mówił wtedy Kaczyński, on nie wie, czy to jest prawda, ale wie "o jakich liczbach się mówi jeżeli chodzi o liczbę tych, którzy się mają w Europie znaleźć w niedługim czasie, albo już się w Europie znaleźli". I w związku z tym - zaznaczył prezes PiS - są pytania do premier, szefowej MSW, ale również do minister zdrowia, "bo to są także kwestie związane z różnego rodzaju niebezpieczeństwami w tej sferze". "Są już przecież objawy pojawienia się chorób bardzo niebezpiecznych i dawno niewidzianych w Europie: cholera na wyspach greckich, dyzenteria w Wiedniu, niektórzy mówią o jeszcze innych, jeszcze cięższych chorobach. No i są pewne przecież różnice związane z geografią - różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne. To nie oznacza, żeby kogoś dyskryminować, ale sprawdzić trzeba. Sprawdzić trzeba, dlatego minister zdrowia powinien wyjaśnić, jak w tej chwili naprawdę to wygląda, bo z tego co my wiemy, z tego, co wiedzą nasi działacze (...) to wygląda bardzo niedobrze" - powiedział wówczas szef PiS.