- Brak zamiłowania do ciężkiej pracy Donalda Tuska i jego germanocentryczność nie wszystkim odpowiada. Zatem najpewniej nie ma innego wyjścia i musi wrócić - mówi w "Gazecie Polskiej" o spodziewanym powrocie Donalda Tuska do krajowej polityki prezes PiS Jarosław Kaczyński. Na uwagę prowadzących wywiad, że w tym samym czasie, gdy będzie obradować kongres PiS, "to do Polski będzie (...) zbliżać się biały koń z Tuskiem na grzbiecie (...); być może teraz naprawdę wróci, bo zdaje się kończy mu się kontrakt", Kaczyński odpowiada, że wskazany przez nich powód "rzeczywiście może okazać się prawdziwy i sprowadzić Tuska do Polski". "Brak zamiłowania do ciężkiej pracy pana Tuska" - Z tego, co wiem, jego pozycja nie jest - mówiąc delikatnie - najmocniejsza. Brak zamiłowania do ciężkiej pracy pana Tuska - u nas dobrze znany, dowcipy o tym są - tam coraz gorzej jest przyjmowany, a na dodatek jego germanocentryczność nie wszystkim odpowiada. Zatem najpewniej nie ma innego wyjścia i musi wrócić. Taka jest brutalna prawda, cała reszta z tym proszeniem, wyczekiwaniem, to teatr mający być może nieco osłodzić ten powrót lub uczynić go w ogóle możliwym - podkreślił Kaczyński. Czytaj też - Przełom w sprawie RPO staje się faktem. PiS zgłasza... kandydata opozycji Według niego powrót Tuska prawdopodobnie "rzeczywiście ożywi jakąś mniejszościową część elektoratu Platformy". "To tylko spekulacje" Na uwagę, że "bez względu na to, kim Tusk będzie w PO, to będzie poza parlamentem", lider PiS zauważył, że "była mowa o powrocie poprzez Senat; ktoś miałby zrezygnować, byłyby wybory i on wziąłby w nich udział". - Musiałby je oczywiście wygrać. Ale to tylko spekulacje. Nie mam wiedzy na temat planów Tuska - zastrzegł Kaczyński. Na pytanie, czy Tusk może być kandydatem na premiera technicznego, prezes PiS ocenił, że "to jednak byłaby dość ryzykowna akcja". - Taka większość wymagałaby oczywiście części naszej koalicji, ale także Konfederacji. Nie dawałbym szans na zrealizowanie takiego zamierzenia. Ono jest mało prawdopodobne. Taka sytuacja by Tuska nie umocniła i jestem pewien, iż on sam dobrze to wie. Tak jak za czasów pierwszego naszego rządu w latach 2005-2007 nie był zwolennikiem obalania nas za wszelką cenę. Nie chciał iść z Samoobroną, bo traktował to jako obciążenie - mówił Kaczyński.