- Aby zaspokoić roszczenia potrzebne są fundusze, aby były fundusze należy podnieść podatki, a my nie chcemy łamać zobowiązań, z którymi szliśmy do wyborów i nie chcemy podnosić podatków. W tej sprawie musimy odwołać się do społeczeństwa, proponuję więc referendum ws. podniesienia podatków, nie wszystkim, nie najuboższym, ale najzamożniejszej części społeczeństwa - powiedział premier Jarosław Kaczyński. Premier wielokrotnie zaznaczał, że chodzi o podwyżkę podatków dla najbogatszych. którzy jak widać popierają protest "skoro są obecni wśród pielęgniarek" i przez swoich "pracowników" zaostrzają konflikt, który już dawno stał się sprawą polityczną. Premier dodał też, że rząd nie ma instrumentów do przeprowadzenia takich zmian, choć już pracuje się nad takim rozwiązaniem w Ministerstwie Finansów, i musi się odwołać do społeczeństwa. - Gdyby dzisiaj ktoś, kto jest nieżyczliwy Polsce gdzieś poza Polską myślał, co by tu zrobić, żeby te dobre perspektywy Polski zniszczyć, to by wymyślił właśnie to, co się dzieje - powiedział J. Kaczyński. Pytany, czy w razie porażki referendum, jego gabinet poda się do dymisji, premier powiedział: Czy ta akcja jest po to, żeby zmusić rząd do dymisji? Premier odpowiedział: -Zaczynam mieć takie wrażenie. - A to by oznaczało - jego zdaniem - że nie chodzi o żadne interesy pielęgniarek, czy o jakichkolwiek pracowników, tylko o interesy tych, którzy nas się boją, bo mają powody się bać. To nie są pracownicy, to są na ogół bardzo bogaci ludzie, którzy drżą przed tym, żeby nie pokazano źródeł tego bogactwa i różnego rodzaju przedsięwzięć, w które byli, a czasem w dalszym ciągu zaangażowani. To jest tak, to ci ludzie chcą tak bardzo, żeby ten rząd upadł, tak bardzo się boją - twierdzi premier. Według niego; - ci ludzie dysponują potężnymi środkami wpływu" i przeprowadzają tego rodzaju operację przy pomocy swoich pracowników, bo - jak mówił J. Kaczyński - nie nazwie tego dziennikarzami. Być może w referendum pojawi się pytanie o prywatyzację służby zdrowia - powiedział premier Jarosław Kaczyński. Podkreślił, że jego rząd jest przeciwny takiej prywatyzacji. Szef rządu ocenił też, że nie ma możliwości oszczędności w aparacie państwowym. - Rząd jeździ starymi samochodami, lata samolotami, które nie powinny już istnieć (...) nie jest tak, że ktoś tu rozrzuca pieniądze - powiedział. W ramach unijnych przepisów o konwergencji rząd nie może też powiększyć deficytu budżetowego, ponieważ groziłoby to cofnięciem unijnych dotacji w wysokości 200 mld. zł co, jak określił premier "byłoby katastrofą dla całego narodu". - Aby spełnić żądania służby zdrowia trzeba przecież podnieść podatki. Jeśli ustąpimy pielęgniarkom, pojawią się żądania innych grup zawodowych. Pielęgniarki łamią prawo w sposób oczywisty - powiedział Jarosław Kaczyński. Premier stwierdził, że nie może rozmawiać w warunkach, gdy łamane jest prawo karne. - Będzie przestrzeganie prawa, będą rozmowy z pielęgniarkami. To jest oczywiste i rząd nie ustąpi. W Polsce musi być porządek. Jest tylko jeden warunek rozmów z protestującymi pielęgniarkami - zaprzestanie łamania przez nie prawa, czyli opuszczenie kancelarii. Panie opuszczą ten gmach - będziemy rozmawiać. Nie opuszczą - nie będziemy - dodał. Premier Jarosław Kaczyński nie wykluczył, że wobec protestujących w kancelarii pielęgniarek w przyszłości zostaną wyciągnięte konsekwencje. - Te panie łamią prawo w sposób oczywisty - powiedział premier na piątkowej konferencji prasowej. -Ja odpowiadam za Polskę, za całość. Jestem gotów robić wszystko, żeby los pań pielęgniarek był lepszy i uważam, że im się to należy. Ale moja odpowiedzialność odnosi się nie do jednej grupy, a całości społeczeństwa - mówił J. Kaczyński. Jak dodał, rząd ma obowiązek przestrzegać prawa. - Teraz i tak tego prawa nie przestrzegamy, tolerując tę okupację. W zasadzie powinniśmy wezwać policję i usunąć te panie. Niestety, wiemy, jaka będzie reakcja społeczna - mówił premier. - Jest piękną cechą naszej kultury, że wobec pań nie można używać przemocy fizycznej - ja się całkowicie do tego włączam. Ale te panie łamią prawo - w sposób oczywisty - i któregoś dnia trzeba będzie z tego konsekwencje wyciągnąć - dodał J. Kaczyński. Podkreślił, że nie może rozmawiać z pielęgniarkami w warunkach, kiedy "jest łamane prawo karne, bo wtedy nie mógłby wydawać ministrowi sprawiedliwości poleceń walki z przestępczością. - Co to znaczy: jedni mają prawo, a inni nie mają prawa? Państwo nie może przyjmować tego punktu widzenia, bo to jest dla państwa niszczące - mówił J.Kaczyński.