Jarosław Gowin pytany w piątek w "Poranku Rozgłośni Katolickich Siódma 9" na antenie Radia Warszawa co dalej z Telewizją Polską, powiedział że dostrzega bardzo dużą różnicę pomiędzy jakością dziennikarstwa w radiu publicznym i w TVP. Doprecyzował, że ma na myśli programy informacyjne. "Ten ton przekazu, który formułuje telewizja publiczna wymaga refleksji" - ocenił. Gowin podkreślił, że ten ton "szkodzi". "Na pewno, jestem o tym przekonany" - dodał. "Myślę, że temat przyszłości telewizji publicznej wymaga namysłu polityków Zjednoczonej Prawicy (koalicja PiS, Porozumienia Gowina i Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry - przyp. red.), czyli tego obozu, który przez najbliższe cztery lata będzie ponosił odpowiedzialności za polskie państwo, ale namysłu prowadzonego z dala od mikrofonów" - powiedział wicepremier. Gowin krytycznie o Patryku Jakim "My jesteśmy Zjednoczoną Prawicą, nie powinniśmy mówić językiem Konfederacji. A taki język pobrzmiewa w wypowiedziach europosła Jakiego. Jeżeli ktoś chce budować sektę 15, może w porywach 20 proc., to rzeczywiście to jest dobra droga, to co proponuje Patryk Jaki" - powiedział Jarosłwa Gowin. "Jeżeli ktoś natomiast chce rządzić Polską i walczyć po raz trzeci o samodzielną większość, to powinien uprawiać politykę zupełnie inną, powinien się zastanowić dlaczego mimo spektakularnych sukcesów gospodarczych, mimo rekordowego niskiego bezrobocia, prawie zrównoważonego budżetu, przy równoczesnych najszerszych w UE programach społecznych, aż 10 mln Polaków zagłosowało przeciw. Za dużo sporów, przestraszyliśmy przedsiębiorców" - stwierdził gość Marcina Fijołka w "Poranku Siódma9". "Liczymy, że szef NIK zachowa się honorowo" Jarosław Gowin był pytany także o to, jak duży problem jest z Marianem Banasiem, jako szefem NIK. "O tym będziemy wiedzieli, kiedy poznamy stanowisko, dokument przygotowany przez CBA. Jeżeli ten dokument będzie zawierał poważne zarzuty, to faktycznie będzie to poważny problem" - przyznał. Wicepremier dodał, że obóz Zjednoczonej Prawicy (koalicja PiS, Porozumienia Gowina i Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry) liczy na to, że prezes NIK zachowa się honorowo. Przypomniał, że Banaś jest człowiekiem o pięknej biografii "przed rokiem 1989", a także - jak zauważył - po tym roku miał nieposzlakowaną opinię jako urzędnik państwowy. "Liczymy na to, że zachowa się w zgodzie z tymi standardami, a nie ze standardami, które można kojarzyć z osławioną kamienicą" - powiedział Gowin. Ocenił też, że nie ma już czasu i możliwości, aby następcę Banasia, zgodnie z procedurami, wybrał ustępujący parlament. Pytany o poparcie dla ewentualnego następcy Banasia w Senacie powiedział, że Zjednoczona Prawica ma świadomość, iż trzeba na następcę Banasia wskazać osobę, która może liczyć nie tylko na poparcie obozu rządowego, ale też opozycji. "Moim zdaniem są takie osoby w Polsce" - stwierdził wicepremier, ale nie chciał wskazać żadnej z takich osób. Mocne słowa. "Dlaczego zlekceważyli sygnały" Przyznał też, że w sprawie Banasia "wyrzuca sobie", że informacje, o tym że są zastrzeżenia, co do osoby Banasia, dotarły do niego dopiero po jego wyborze, lub w trakcie wyboru na szefa NIK - Gowin głosował w Sejmie, za wyborem Banasia. "Cała ta sytuacja wymaga przeanalizowania procedur i odpowiedzenia sobie na pytanie: dlaczego sygnały ostrzegawcze nie dotarły tam, gdzie powinny dotrzeć, albo dlaczego ci, do których powinny te sygnały dotrzeć - mam na myśli również siebie - zlekceważyli je" - zaznaczył wicepremier.