"W ostatnich tygodniach rząd przyjął zobowiązanie, że Polska przyjmie grupę siedmiu tysięcy migrantów z powodów ekonomicznych, w ogromnej mierze z krajów islamskich. Ta decyzja jest tym bardziej kontrowersyjna, że brakuje w Polsce długofalowej polityki migracyjnej" - powiedział Gowin na niedzielnej konferencji prasowej zorganizowanej przed Pomnikiem Poległych i Pomordowanych na Wschodzie na warszawskim Muranowie. Dodał, że według szacunków demografów Polska potrzebuje napływu migrantów, by zapobiec kryzysowi demograficznemu. Zaznaczył jednak, że dla całego obozu zjednoczonej prawicy jest oczywiste, iż polityka ta powinna się koncentrować na repatriantach. Według niego, przez ostatnie 25 lat nic się w ich sprawie w Polsce nie robiło. "To jest czas w ogromnej mierze zmarnowany, czas kiedy nadzieje setek tysięcy Polaków ze Wschodu, zwłaszcza z Kazachstanu (...) spotkał wielki zawód" - podkreślił. "W ostatniej chwili, tuż przed wyborami rząd obiecuje przekazanie ok. 30 mln zł na akcję repatriacyjną. Uważamy, że potrzebne są nie działania doraźne tylko rozwiązania systemowe" - powiedział Gowin. Zadeklarował, że jeśli obóz zjednoczonej prawicy wygra wybory, to powróci do obywatelskiego projektu ustawy repatriacyjnej. Wyjaśnił, że ten projekt zdejmuje odpowiedzialność za akcję repatriacyjną z samorządów, a nakłada obowiązek sprowadzenia Polaków do ojczyzny na rząd. "To jest nasze twarde zobowiązanie. Tutaj nie chodzi tylko o wyrównanie historycznych krzywd, które spotkały Polaków na Wschodzie. Tu chodzi również o interes nas wszystkich. Ci ludzie I ich potomkowie mogą bardzo dużo wnieść w życie polskiego społeczeństwa" - przekonywał Gowin. Nasza powinność wobec naszych rodaków Wiceprezes Polski Razem Zjednoczonej Prawicy Marek Zagórski powiedział, że Polacy na Wschodzie oglądają telewizję, słyszą serwisy informacyjne i widzą, że Polska gotowa jest przyjąć kilka tysięcy migrantów z Bliskiego Wschodu, a jednocześnie są wśród nich tacy, którzy kilkanaście lat czekają na repatriację. "To jest nasz obowiązek, nasza powinność wobec naszych rodaków, którzy chcą przyjechać do Polski i chcą w Polsce żyć i funkcjonować. Dlatego ten projekt ustawy uważamy za jeden z najważniejszych" - mówił. Na pytanie PAP ilu Polaków ze Wschodu chciałoby się osiedlić w Polsce, Zagórski powiedział, że do tej pory sprowadzono kilka tysięcy rodzin i tę liczbę należy pomnożyć przez kilka. "Bardziej istotne jest to, aby im stworzyć realne możliwości przyjazdu. Niezależnie od liczby; żeby państwo wykonało pewien wysiłek, żeby to nie były działania odstraszające" - powiedział. Zagórski dodał, że ponieważ teraz akcja repatriacyjna spoczywa na samorządach, to nie ma centralnej polityki w tym zakresie. Dodał, że Zjednoczonej Prawicy chodzi o to, by były to działania scentralizowane i koordynowane przez rząd. Obecna na niedzielnej konferencji b. szefowa Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys mówiła, solidaryzuje się z Polakami na Ukrainie, którzy są w bardzo trudnej sytuacji i Polakami w Kazachstanie, którzy chcieliby wrócić do Polski. "Bardzo ważne jest, żeby w Polsce wszystkie siły polityczne pamiętały o pomocy Polakom na Wschodzie" - podkreśliła. Pod koniec września rząd zwiększył rezerwę celową na pomoc dla repatriantów z 14 mln do 30 mln zł w roku 2016. Wiceminister spraw wewnętrznych Piotr Stachańczyk poinformował wówczas, że premier Ewa Kopacz "poleciła przygotowanie programu, który pozwoliłby w ciągu kilku najbliższych lat rozwiązać problem osób oczekujących - przede wszystkim w Kazachstanie - repatriacji do Polski".