W sobotę pod hasłem "Białystok domem dla wszystkich" odbył się pierwszy w tym mieście Marsz Równości. Przejście uczestników marszu kilkakrotnie próbowali zablokować kontrmanifestanci, w tym przedstawiciele środowisk kibicowskich. W stronę uczestników rzucano kamieniami, petardami, jajkami i butelkami, wykrzykiwano też obraźliwe słowa. Podlaska policja ustaliła do tej pory tożsamość ponad 70 osób podejrzewanych o popełnienie czynów zabronionych podczas marszu, w tym o pobicia jego uczestników. W reakcji na te wydarzenia w najbliższą niedzielę odbędzie się protest ugrupowań lewicowych w Białymstoku pod hasłem "Polska przeciw przemocy". Gowin pytany był w czwartek radiowej Jedynce, czy to, co wydarzyło się w Białymstoku, może być pewnym zagrożeniem dla rządzących. "Ja nie widzę tam żadnego błędu po stronie rządzących. Wydaje mi się, że policja zareagowała bardzo właściwie. To, że doszło do ekscesów chuligańskich, jest rzeczą karygodną. I takie kary na sprawców przemocy spadają" - odpowiedział wicepremier. To była "zaplanowana prowokacja"? Na pytanie, czy zgadza się z opinią ekspertów od spraw bezpieczeństwa, że wydanie zgody przez prezydenta Białegostoku Tadeusza Truskolaskiego na organizowanie w tym samym czasie kilku zgromadzeń przez skrajnie odmienne środowiska było zaplanowaną prowokacją Gowin odparł, iż nie wie, czy była to zaplanowana prowokacja. "Na pewno nie było to roztropne. Wszyscy włodarze polskich miast, zwłaszcza takich miast jak Białystok, gdzie wiadomo, że silne są środowiska związane z jednym z klubów piłkarskich, mają świadomość, że wydając zgodę na takie wydarzenie, jak Marsz Równości oraz towarzyszące im kontrmanifestacje muszą się liczyć z tym, że towarzyszyć temu będą także jakieś akty wzajemnej wrogości" - zaznaczył wicepremier. "Nie oceniam działań pana prezydenta Truskolaskiego. My jako przedstawiciele rządu jesteśmy odpowiedzialni za zapewnienie po pierwsze bezpieczeństwa, po drugie prawa do legalnego manifestowania poglądów, nawet jeżeli są to poglądy jak w przypadku ideologii LGBT całkowicie nam obce" - dodał Gowin. "Cyniczne wykorzystywanie dylematu moralnego" Liderzy Wiosny, Lewicy Razem i SLD wezwali w środę przedstawicieli władz i wszystkich partii do udziału w niedzielnej manifestacji w Białymstoku. W czasie protestu głos zabrać mają m.in. Włodzimierz Czarzasty, Robert Biedroń i Adrian Zandberg - liderzy trzech ugrupowań, które w zeszłym tygodniu ogłosiły zamiar budowy wspólnego bloku Lewicy w jesiennych wyborach parlamentarnych. Gowin pytany był, czy niedzielna manifestacja Lewicy jest roztropna. "To jest moim zdaniem też przykład podsycania niepotrzebnie napięć, napięć zbyt ostrych sporów. Takie kwestie jak definicja rodziny, definicja małżeństwa one są oczywiście bardzo ważne, bo one dotykają kluczowych wartości moralnych. Lepiej żebyśmy - my politycy - trzymali się od takich kwestii z daleka" - podkreślił polityk. "Uważam, że działania środowisk lewicowych są mówiąc wprost cynicznym wykorzystywaniem tego dylematu moralnego" - dodał Gowin. Na uwagę, że w takim razie z uznaniem przyjmuje decyzję PO, Nowoczesnej, Kukiz'15 i PSL, którzy nie wezmą udziału w niedzielnym proteście Lewicy, wicepremier odparł: "Tak, traktuję to jako przejaw roztropności politycznej i pewnej odpowiedzialności, naszej współodpowiedzialności za unikanie zbyt gwałtownych konfliktów" "Spory w polityce są rzeczą nieuchronną, na tym polega demokracja. Ważne jest, żebyśmy nie przekraczali w tych sporach pewnej granicy, która powoduje, że czasami - my Polacy - patrzymy na siebie nie jak na jeden naród, tylko jak dwa wrogie plemiona" - mówił Gowin.