Płk Florczakurodził się w kwietniu 1969 r. w Warszawie. W BOR służył od 21 lat, odznaczony był Brązowym Medalem "Siły Zbrojne w służbie Ojczyzny" i Brązowym Krzyżem Zasługi. Pośmiertnie został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Odznaką Honorową BOR. Podczas wyjazdu do Katynia nadzorował i koordynował akcję BOR. "Wierny swojej służbie do końca" - powiedział premier Donald Tusk podczas ceremonii powitania trumien z ciałami ofiar katastrofy "W czasie służby przeszedł przez wszystkie szczeble kariery. Był m.in. w grupie chroniącej premier Hannę Suchocką, premiera Waldemara Pawlaka. Brał udział w akcjach związanych z wizytami Jana Pawła II, chronił prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego" - wymieniał w mjr Leszek Kozicki. Jak dodał, zawsze w sytuacjach zagrożenia stawał na wysokości zadania. "Pamiętam jak podczas wizyty we Francji ówczesny prezydent Kwaśniewski i jego żona zostali obrzuceni jajkami. Chroniliśmy tak, że w prezydenta nie trafiło ani jedno jajko, ale trafiło w prezydentową. W pierwszym momencie prezydent bardzo się zdenerwował. Florek jako jedyny odważył się przed nim stanąć i z nim porozmawiać. Mieli męską rozmowę, ale później prezydent zrozumiał, że zareagował zbyt ostro" - wspominał Kozicki. "Florek" trzy lata temu przeszedł na emeryturę. Wrócił jednak, gdy poprosił go o to obecny szef BOR Marian Janicki. Prywatnie pasją Florczaka była siatkówka. Grał w nią w reprezentacji BOR i - jak podkreślają jego koledzy - był znakomitym zawodnikiem. Lubił też piłkę nożną, był kibicem Legii. "Był moim przyjacielem. Sprawnym, stanowczym doświadczonym funkcjonariuszem. Wspaniałym człowiekiem, radosnym, z dużym poczuciem humoru" - wspomina Kozicki, nie kryjąc wzruszenia. Pułkownik pozostawił żonę i córkę.