Po pierwsze Janusz Korwin-Mikke został ukarany za wpis na Twitterze z sierpnia ubiegłego roku, będący komentarzem do występu jego asystenta w jednym z programów telewizyjnych. Padały słowa, że lewica chce przekonać do nowych norm i do akceptacji homoseksualizmu, ponieważ chce "zniszczyć chrześcijaństwo". W komentarzu Korwin-Mikke napisał: "Po co mieszać do tego chrześcijaństwo? Olbrzymia większość ludzi, nawet osobistych wrogów Pana Boga, uważa to za coś obrzydliwego - i tyle. U siebie w domu każdy może robić co chce. Natomiast chrześcijanie (i żydzi, islamiści!) mają obowiązek domagać się kamienowania homosiów". O ukaranie Korwin-Mikkego za te słowa wnioskowały posłanki KO Monika Rosa i Urszula Zielińska oraz Stowarzyszenia przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii Otwarta Rzeczpospolita. "Jeśli nie krzyczy, to widać tego chce" Drugi wpis, za który został ukarany Korwin-Mikke, został zamieszczony we wrześniu ubiegłego roku. Polityk Konfederacji skomentował w toku dyskusji na Twitterze wyrok sądu w sprawie wykorzystania seksualnego 14-latki przez 26-letniego kuzyna, który opisała "Gazeta Wrocławska". Gazeta podała, że sąd uznał, że gwałtu nie było, ponieważ dziewczyna nie krzyczała. Sąd - jak napisała gazeta - nie miał wątpliwości, że samo zdarzenie miało miejsce i że - biorąc pod uwagę wiek dziewczyny - był to akt pedofilii. Dziennikarz Andrzej Gajcy po wyroku sądu w tej sprawie napisał na Twitterze: "To co robią sądy woła o pomstę do Nieba. Sędzia, który uznał za argument, że gwałcona dziewczyna nie krzyczała, jako powód do obniżenia kary natychmiast powinien mieć wszczęte postępowanie dyscyplinarne i stracić możliwość orzekania. Państwo musi stać po stronie ofiar". Korwin-Mikke skomentował: "P. Gajcy zwariował. To kryterium działa od 6000 lat!! Jeśli nie krzyczy, to widać tego chce. Jak bez tego odróżnić ofiarę - od dziewczyny, która owszem, chętnie.... ale potem oskarża o gwałt, bo boi się taty?". Ukarania Korwin-Mikkego za te słowa domagało się Stowarzyszenie Otwarte Ramiona.