To znacznie bardziej ohydne niż ich czyn! Tymczasem przyczyną tego zdarzenia jest to, że szkoły mamy nadal sowieckie. W Sowietach nawet wagony sypialne były ko-edukacyjne... W normalnym kraju szkoły są dys-edukacyjne: chłopcy uczą się osobno, dziewczynki osobno i tego typu sytuacje zdarzają się rzadko i nie prowadzą do tragicznych następstw - bo upokorzenie na oczach płci tylko własnej jest znacznie mniej bolesne. Trzeba zlikwidować ko-edukację! Mówię o tym od 40 lat. I trzeba uczyć chłopców agresji. Jest zdumiewające, że reszta chłopaków, jak cielęta, patrzyła jak pięciu kolegów maltretuje koleżankę - zamiast ich sflekować. A dziewczynki: podrapać. Wiedzieli, co robią: zostaliby wyrzuceni ze szkoły za pobicie... Zniszczono postawę macho, postawę Zorro, uczy się chłopców, że nie wolno się bić - to i macie! Wracam do obiecanych przed tygodniem tramwajów. W tej sprawie kłócą się "ekolodzy", "kierowcy" itp. - a tymczasem decydować powinien rozsądek i chłodna logika, a nie "interesy grupowe". Popatrzmy. Jedziecie Państwo ulicą z jednym pasem ruchu. Korek jak jasna cholera, wleczecie się 20 km/godz. Po czym ulica rozszerza się na dwa pasy. Korek znika w mgnieniu oka, wszyscy mkną bezkolizyjnie 80 km/godz. Każdy widzi takie zjawisko codziennie. Kto jednak zauważa - wlokąc się w korku jednym pasem, gdy obok jest wydzielone torowisko dla tramwajów - że gdyby to torowisko zlikwidować i zrobić drugi pas ruchu, to korek też zniknąłby w mgnieniu oka? Tramwaje istotnie przewoziłyby więcej ludzi, gdyby odstęp między tramwajami nie był większy niż długość tramwaju. Tak jednak nie jest. Między jednym a drugim składem zazwyczaj jest co najmniej pół kilometra. I te pół kilometra jezdni jest wyłączone z ruchu. Gdyby zamiast tramwaju jechał autobus, to między jednym a drugim zmieściłaby się setka samochodów. Na wydzielonym torowisku - nie może... Właśnie dlatego tramwaj w śródmieściu jest zawalidrogą. Poza tym autobus może ominąć korek - tramwaj: nie. Dodajmy jeszcze, że samochód staje tylko raz: u celu. I jedzie najkrótszą drogą. Tramwaj staje co chwila, blokując tor - i nie dowozi mnie do celu: potrzebne są na ogół przesiadki. Czyli: moje ciało dłużej zajmuje arterię komunikacyjną. Po San Francisco jeździ tramwaj - ale to zabytek. Poza tym w USA tramwaju nie widziałem. Jesteśmy cholernie zacofani. Instynktowna i ślepa chęć Lewicy do upychania nas po pociągach i tramwajach bierze się stąd, że Lewica nienawidzi Wolności. Człowiek na rowerze, motocyklu czy w samochodzie jest wolny: może w każdej chwili zatrzymać się, zmienić decyzję i pojechać w dowolnym kierunku. Człowiek w tramwaju rzadziej, a w pociągu w ogóle. Nie jest sam - jest członkiem Kolektywu Pasażerów. Podlega Władzy państwowego Konduktora. I tylko to może wytłumaczyć, dlaczego tak uparcie bronią Idei Czerwonego Tramwaju. A gdy to napisałem, przez głowę przeleciała mi myśl, że powinienem w zasadzie oskarżyć mych Kontrkandydatów na urząd prezydenta m. st. Warszawy o to, że biorą pieniądze od Al-Kaidy. Żaden terrorysta nie atakuje przecież roweru, motocykla, samochodu czy nawet mikrobusu - nie opłaca się. Dopiero metro, tramwaj, w ostateczności autobus - to jest cel godny prawdziwego terrorysty. Tam wrzuca się bomby!... Kto upiera się przy oparciu komunikacji miejskiej na "zbiorowych środkach transportu" - ten powiększa potencjalne zagrożenie terroryzmem.